Przy okazji 100 dni rządu premier Ewy Kopacz na pierwszej stronie DGP opublikowaliśmy trzy puste kartki. To był symbol indolencji rządu we wszystkich kluczowych sprawach. Nie przekonały nas fantastyczne opowieści niektórych polityków, że to gabinet kontynuacji, rząd, który ma trzymać w ręku bezpiecznie odkręcony kurek z ciepłą wodę w kranie i pilnować, by prezes Kaczyński tej wodą nam nie zakręcił.
Dzisiaj można zaryzykować twierdzenie, że kartki, które miały kolor biały, powinny mieć żółty.
Na takie ostrzeżenie bowiem ze strony przedsiębiorców zasłużył rząd Ewy Kopacz. W tym wydaniu piszemy, że polskie firmy, by móc działać na krajowym rynku, muszą zdobyć zagraniczne zezwolenia. Rząd nie widzi w tym problemu. A ministrowie nie kiwnęli nawet palcem w bucie, aby ten stan rzeczy zmienić. I to od października, kiedy firmy poinformowały oficjalnie o nadchodzącym problemie wicepremiera Piechocińskiego, czyli osobę, która zawsze powinna stać po ich stronie.
„Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi” – mówią dzisiaj politycy polskim przedsiębiorcom, używając słynnego dialogu z „Misia”. I dodają: „Cham się uprze i mu daj”. Za chama robią dzisiaj w Polsce właściciele firm, którzy mają czelność czegoś się domagać. Płaszczem ze słynnej szatni są rozwiązania, które powinien zapewnić im polski rząd, i to nie w ramach jednorazowych sesji, ale na stałe. Niestety, premier Kopacz woli ostatnio zupełnie inne sesje.