W 2014 roku Polacy kupowali prezenty przez internet. Dzięki temu wartość handlu w sieci mogła przekroczyć 30 mld zł.
/>
Tegoroczny sezon świąteczny branża e-commerce uważa za wyjątkowo udany. Sprawdziły się przewidywania ekspertów, że rok 2014 będzie kolejnym, w którym Polacy jeszcze chętniej świąteczne zakupy zrealizują online. Wszystko wskazuje na to, że polski rynek e-commerce zwiększy się w tym roku o prognozowane 15–20 proc., a jego wartość może przekroczyć 30 mld zł. Mniej optymistyczne prognozy, np. firmy badawczej PMR, wskazują, że w tym roku jego wartość wzrośnie do 27,3 mld zł. Co do dynamicznego rozwoju rynku wątpliwości nie mają jednak e-sklepy. Według nich dwucyfrowe tempo wzrostu zostanie utrzymane również w 2015 r.: wartość rynku zbliży się już do 40 mld zł.
Rosnącą popularność e-zakupów potwierdza badanie ARC Rynek i Opinia na zlecenie Poczty Polskiej. Wynika z niego, że ponad 80 proc. Polaków posiadających dostęp do sieci planowało w tym roku kupić choć część prezentów świątecznych przez internet, a jedynie 17 proc. wykluczało taką możliwość. Wśród najpopularniejszych powodów odwrotu od sklepów stacjonarnych znajduje się wygoda e-zakupów. Badani uważają, że to opcja tańsza niż w sklepach stacjonarnych (67 proc.), a ponadto w internecie mają większy wybór niż w tradycyjnym handlu (43 proc.).
Wysokie obroty
– Od początku istnienia notujemy w kolejnych miesiącach i latach wysokie wzrosty w liczbie klientów i przychodach. Czas poprzedzający tegoroczne święta okazał się najlepszym sezonem gwiazdkowym w naszej niespełna czteroletniej historii. W porównaniu z 2013 r. ruch zwiększył się o ponad 50 proc., co pociągnęło za sobą również wysoki wzrost liczby transakcji. Odwiedzało nas 150 tys. osób dziennie, a sprzedaż w szczytowym momencie w skali dnia sięgnęła 40 tys. produktów – informuje Dariusz Balcer, dyrektor marketingu interaktywnego w E-commerce Service, odpowiadającej za Smyk.com, Empik.com, eEmpikfoto.pl i Empiktravel.pl.
Balcer dodaje, że Empik.com w sezonie przedświątecznym notował wzrost ruchu o jedną trzecią w porównaniu z 2013 r. i rekordową w historii sprzedaż. Dzienna liczba wizyt sięgała nawet pół miliona. Po trzech kwartałach internetowa część Grupy EM&F notowała 16-proc. wzrost przychodów, które wyniosły 179 mln zł.
Również Merlin.pl na podstawie dotychczasowych statystyk spodziewa się znacznie lepszych wyników w porównaniu z 2013 r. – Wysłaliśmy o ok. 20 proc. więcej paczek niż w roku poprzednim. W sezonie podręcznikowym czy świątecznym wartość zamówień okazała się nawet dwukrotnie wyższa. Dlatego bazując na tych wynikach, spodziewamy się, że w 2014 r. sprzedaż zwiększy się o 30 proc. – wyjaśnia Marcin Zduńczyk, dyrektor marketingu i sprzedaży w Merlin.pl.
Rekordowy wynik osiągnął też największy w Polsce sklep internetowy z elektroniką NEO24.pl. W listopadzie liczba zamówień przekroczyła w nim 2 mln. Pierwszy milion transakcji e-sklep zarejestrował w 2012 r., czyli po sześciu latach funkcjonowania na rynku. Na podwojenie wyniku wystarczyły dwa lata.
– Rywalizacja w e-commerce już dawno przestała opierać się na cenie. Trzeba wciąż szukać nowych przewag. Stąd nasze inwestycje, np. w rozwój sieci dystrybucji, która liczy dziś ponad 300 naziemnych punktów odbioru, czy nowe rozwiązania, jak program partnerski – wylicza Tomasz Kabarowski, prezes NEO24.pl.
Z kolei Piotr Zemło, dyrektor ds. e-commerce w Media Saturn Holding Polska (właściciel sieci Media Markt i Saturn), wskazuje, że firma zbliża się już do wyznaczonego celu 10-proc. udziału sprzedaży internetowej w całości sprzedaży. – Stale rośnie zainteresowanie zakupami przez internet, ale widzimy także, że wielu klientów chętnie odbiera zamówione produkty w markecie. Wartość koszyka zakupów online nieznacznie się zmniejszyła, ponieważ coraz więcej klientów kupuje w sieci nie tylko urządzenia duże i drogie, ale także dla wygody zamawia produkty drobne – dodaje Zemło.
Powody do zadowolenia ma również branża spożywcza. – Nie tylko ten rok, ale i dwa poprzednie były dla nas dobre. Sprzedaż rośnie o ok. 40 proc. rocznie, a nasze obroty przekraczają już istotnie 30 mln zł – podkreśla Nicolas Jedraszak, prezes Frisco.pl. W 2014 r. firma pozyskała nowego inwestora strategicznego – Eurocash.
Pracują nad wygodą
Według ekspertów Polacy stawiają coraz bardziej na wygodę i oszczędność czasu. A daje się to zauważyć właśnie w okresie przedświątecznym.
– Przykładowo rok temu liczba transakcji dokonanych w naszym e-sklepie w grudniu była o 24 proc. większa niż średnio w pozostałych miesiącach. W tym roku ten wzrost jest jeszcze większy, podobnie jak wydatki na żywność. Za wcześnie jednak, by mówić o dokładnych liczbach – dodaje Nicolas Jedraszak.
Tesco deklaruje natomiast, że średnio w skali kraju notuje już kilka tysięcy zamówień. – To oczywiście więcej niż przed rokiem. Dziś co kilkanaście sekund gdzieś w Polsce dostarczamy zamówione produkty do klienta – uzupełnia Michał Sikora z Tesco Polska.
Branża nie ukrywa, że do dobrego przedświątecznego wyniku przyczyniło się rozpropagowanie na szeroką skalę dnia darmowej dostawy. E-sklepy, które wzięły w niej udział, odnotowały duży wzrost liczby zamówień (236 proc.) w porównaniu z wynikami osiągniętymi poprzedniego dnia – wynika z danych Gemiusa, który podsumował akcję, jaka odbyła się na początku grudnia.
Eksperci dodają jednak, że stały wzrost wartości polskiego e-commerce to też zasługa samych handlowców. A dokładnie wdrażanych przez nich rozwiązań, dzięki którym jeszcze wygodniej i szybciej można robić zakupy. NEO24.pl zaproponował np. darmową odroczoną formę płatności. Po wypełnieniu wniosku zawierającego PESEL i numer telefonu w ciągu 30 sekund klient otrzymywał decyzję o możliwości skorzystania z zakupu na raty.
Poza tym e-sklepy dbają o optymalizację logistyki zamówień, poszerzanie oferty asortymentowej oraz punktów bezpłatnego odbioru. To ostatnie najbardziej cenią kupujący. Dzięki temu mogą uniknąć kosztów przesyłki oraz odebrać towar w dogodnym dla siebie miejscu i czasie.
– Mamy już ponad pół tysiąca punktów bezpłatnego odbioru – wskazuje np. Marcin Zduńczyk z Merlin.pl.
Tesco postawiło na poszerzenie zasięgu usług i wzmocnienie serwisu w istniejących lokalizacjach. Z usługą internetową pojawiło się w kilku nowych miejscowościach, np. Gdańsku, Jeleniej Górze, Toruniu czy Zielonej Górze. Tym samym dostarcza produkty już z 26 hipermarketów i jest obecne w 19 aglomeracjach. W zasięgu tej sieci jest już 13,5 mln Polaków.
– Zainwestowaliśmy w nowe samochody dostawcze. Dodatkowo w Krakowie uruchomiliśmy drugi po Gliwicach punkt „zamów i odbierz” dla kierowców. W styczniu powstanie on w Warszawie. Wprowadziliśmy także tzw. nachodzące się okna dostaw, dając kupującym więcej możliwości wyboru godziny dostawy – informuje Michał Sikora.
Z kolei Frisco.pl w celu budowania rozpoznawalności marki i promowania zakupów w sieci przeprowadziło wiele akcji na terenie Warszawy. Polegały one na uruchomieniu specjalnych stoisk czy to w metrze, czy na ulicy miasta, z których można było zamawiać produkty do domu.
Bariery i szanse
Tempo rozwoju polskiego rynku e-commerce będzie zależało od samych sklepów. Na przykład od tego, jak zareagują na to, że Polacy w coraz większym stopniu chcą robić zakupy przez tablet i smartfon. Z raportu opracowanego przez mGenerator wynika, że w 2015 r. wartość rynku handlu mobilnego wyniesie już 2,5 mld zł, dwa razy więcej niż obecnie. Jak mówi ten sam raport, ponad dwie trzecie e-sklepów ciągle nie korzysta z rozwiązań mobilnych. – Ale prawie 50 proc. badanych przedstawicieli e-sklepów twierdzi, że zamierza wdrożyć rozwiązania mobilne w ciągu najbliższych sześciu miesięcy – zauważa Piotr Krawiec z mGenerator.pl.
Zachętą są dokonania innych. – Już co piąty przedstawiciel e-sklepów deklaruje, że takie transakcje stanowią od 5 do 10 proc. wszystkich zamówień. Dla porównania w roku ubiegłym tak twierdziło 12 proc. badanych. Większy jest też optymizm co do wzrostu przychodów ze sprzedaży mobilnej. Prawie 70 proc. ankietowanych prognozuje, że się one zwiększą. W ubiegłym roku tak twierdziło mniej niż 50 proc. badanych – dodaje Piotr Krawiec.
O tym, że wygranymi są ci, którzy jako pierwsi zainwestowali w rozwiązania mobilne, jest przekonany też Dariusz Grabowski z Ceneo pl. – W 2010 r. klienci mobilni generowali u nas zaledwie 0,3 proc. zamówień. W 2013 r. było to już 5,7 proc. W tym roku już co 10. klient dokonał rezerwacji online za pośrednictwem urządzeń mobilnych – wylicza.
W mobilną sprzedaż idą tak mali, jak i duzi handlowcy. Aplikacje Ezakupy na wszystkie trzy systemy (Android, iOS, Windows Phone) wprowadziło np. Tesco Polska. Na ten krok zdecydowało się też Frisco.pl, gdzie zakupy mobilne stanowią już ponad 15 proc. sprzedaży. Podobnie, jak Leroy Merlin. Plany mobilnego rozwoju ma Merlin.pl.
Przed polskimi e-sklepami stoi jeszcze jedno wyzwanie. To płatności mobilne. Jak dotąd wdrożyło je zaledwie 6,2 proc. placówek. To niewielki wzrost w porównaniu z 2013 r. Wówczas ich posiadanie deklarowało 5,9 proc. internetowych sklepów. Powodem takiej sytuacji może być brak uniwersalnego standardu takich płatności.
– Nadzieje daje Polski Standard Płatności. Z deklaracji właścicieli sklepów internetowych wynika, że są oni świadomi konieczności wprowadzenia płatności mobilnych. W ciągu ostatniego roku z 31,4 do 37,9 proc. zwiększył się odsetek tych, którzy twierdzą, że zdecydują się w najbliższym czasie – informuje Piotr Krawiec.
Choć jest jeszcze wiele do zrobienia w zakresie obsługi klientów, na dynamikę e-handlu pozytywnie wpływa rosnąca liczba sklepów internetowych. Jak szacuje Piotr Jarosz, prezes serwisu Sklepy24.pl, w 2014 r. zwiększyła się ona o kolejne 7 proc. do ponad 14 tys. – W latach ubiegłych liczba e-sklepów rosła w tempie przekraczającym nawet 10 proc. Spadek dynamiki to m.in. efekt tego, że zwiększył się odsetek placówek, które wypadają z rynku. Połowa z nowo otwartych kończy działalność po niespełna roku. W sumie mowa o kilkuset placówkach – uzupełnia Jarosz.
OPINIA
Wszystkie kraje Unii Europejskiej miały obowiązek znowelizować swoje wewnętrzne przepisy w zakresie e-handlu do 13 czerwca 2014 r. U nas stosowna ustawa weszła w życie 25 grudnia.
Zostały rozszerzone prawa konsumentów. Mają oni teraz więcej czasu na zwrot kupionych towarów. Przedsiębiorcy będą musieli oddać pieniądze klientowi po drugiej istotnej usterce. Z tego względu małe sklepy mogą mieć problem z utrzymaniem się na rynku. Rozszerzenie uprawnień w zakresie reklamacji może znacząco wpłynąć na płynność finansową sklepów, a co za tym idzie, zamykanie firm. Sklep musi uznać roszczenia klienta, czyli np. dokonać zwrotu płatności przy złożonej reklamacji i ma 6 miesięcy na dochodzenie odszkodowania od producenta. Jeżeli sprzedawca oferuje drogie towary, które będą się często psuć, może nie podołać finansowo, czekając na zwrot kosztów od producenta. Producenci mogą kwestionować zasadność reklamacji i podważać decyzję sprzedawcy.
W sumie nowe przepisy powinny przełożyć się na wyższą jakość oferowanych towarów, bo kosztami reklamacji będą obciążani producenci.
Nowe regulacje wpłyną też na rozwój określonych segmentów e-handlu. Powinniśmy zauważyć zdecydowany wzrost w branży budowlanej i meblarskiej. A nałożenie na sprzedawców wielu nowych obowiązków przełoży się na budowanie zaufania wśród klientów. Oni szybko odróżnią te sklepy, które spełniają nowe obowiązki, od tych, które nie dostosowały się do przepisów lub prezentują wymagane prawem informacje w sposób nieczytelny. Zaufanie jest wciąż na pierwszym miejscu przed ceną przy wyborze e-sklepu przez klienta.