Sankcje na Rosję już odbijają się na działających tam firmach. Z inwestycji chcą się wycofać zagraniczne koncerny, których formalnie ograniczenia nie obejmą.

Skutki wojny już dotarły do rosyjskiego przemysłu. Wprowadzone sankcje oznaczają, że producenci aut nie będą mogli kupić układów scalonych. Do Rosji nie sprzedadzą ich już amerykańskie Intel i AMD. Nieoficjalnie wiadomo o możliwości zawieszenia współpracy z rosyjskimi dostawcami przez największego producenta – tajwański TSMC.
Rosjanie nie zrekompensują w pełni niedoborów importem z Chin – samo Państwo Środka ma bowiem problem z chipami, które są oceniane jako niższej jakości niż te pochodzące z USA czy innych krajów Dalekiego Wschodu. Embargo na i tak brakujące na świecie pod zespoły uniemożliwi rozwój rosyjskich firm działających w branży wysokich technologii. Rosja odpowiada za ok. 2 proc. globalnej produkcji komputerów oraz telefonów, a także za ok. 1 proc. dostaw jednostek serwerowych.
Motoryzacja na wstecznym
Choć wznowiono pracę rosyjskich zakładów Renault i należących do niego fabryk Avtovaz (wstrzymano je w trakcie inwazji, oficjalnie z powodu braku komponentów), to można się spodziewać, że z powodu niedoborów części trudno będzie utrzymać tam ciągłość produkcji. Z problemami liczy się też Stellantis, który powołał zespół ds. dostosowania się do sankcji.
Media informują nawet, że część firm rozważa zbycie udziałów w rosyjskich spółkach. Według niemieckiego dziennika „Handelsblatt” taką opcję analizuje Daimler posiadający 15 proc. udziałów w Kamazie. Wyprowadzić się z Rosji chce też fiński producent opon Nokian Tyres. W piątek zadeklarowano, że przeniesie część linii do rodzimego kraju oraz Stanów Zjednoczonych.
– Decyzje prywatnych dużych przedsiębiorstw o wycofaniu kapitału z Rosji i niepodejmowaniu współpracy z tamtejszymi firmami oznaczają likwidację miejsc pracy, spadek przychodów rosyjskiej gospodarki. Te przykłady skłonią do reakcji inne. Na zasadzie śnieżnej kuli coraz więcej przedsiębiorstw będzie rezygnować z aktywności na Wschodzie – mówi Marek Wąsiński, kierownik zespołu handlu zagranicznego w Polskim Instytucie Ekonomicznym.
Wiele wskazuje na to, że w tym roku, podobnie jak w czasie pandemii, handel zostanie znacząco ograniczony. Część firm już teraz deklaruje, że nie będzie sprzedawać do tego kraju, nawet jeśli obecne sankcje nie zabraniają tego wprost. Volkswagen oraz Volvo zapowiedziały już, że wstrzymają swoje dostawy aut do Rosji.
Import samochodów ciężarowych i osobowych do Rosji jest wart ponad 10 mld dol. Niedobór komponentów dotknie też jednak sektor maszyn i urządzeń, który jest najbardziej uzależnioną od dostaw z zagranicy częścią tamtejszej gospodarki. W ubiegłym roku ich import osiągnął 144 mld dol., co oznacza wzrost o prawie 31 proc. w porównaniu z rokiem wcześniej. Łącznie stanowił ok. 48 proc. importu.
Moskwa może mieć nadzieję, że Zachód po pewnym czasie będzie musiał się wycofać z ograniczeń w handlu. Powód: Rosja jest istotnym eksporterem materiałów wykorzystywanych do nowoczesnych technologii. Na jej terytorium znajduje się np. ok. 36 proc. niezbędnego w motoryzacji palladu.
„Branża półprzewodników ma zróżnicowany zestaw dostawców kluczowych materiałów i gazów, więc nie sądzimy, aby istniały bezpośrednie zagrożenia związane z zakłóceniami dostaw w Rosji i w Ukrainie” – odpowiedziało jednak amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Półprzewodników.
Nieuchronna recesja
Kłopotem będą nawet dostawy od tych producentów, którzy będą chcieli wysyłać swoje produkty. Duński Maersk, jedna z największych firm odpowiedzialnych za morski transport kontenerowy, zdecydował, że wstrzyma transport do Rosji.
Znamienny może być przykład Aeroflotu, rosyjskiego narodowego przewoźnika lotniczego. Spółka może mieć problem z serwisowaniem swojej floty złożonej głównie z amerykańskich i zachodnioeuropejskich samolotów. Istnieje ryzyko, że będzie musiała zwrócić nawet ponad 770 samolotów znajdujących się obecnie w leasingu finansowanym spoza Rosji. AerCap, firma leasingująca rosyjskie maszyny o wartości ok. 2,5 mld dol., już zapowiedziała, że wstrzyma trwające operacje.
Sovcomflot, rosyjska firma zajmująca się transportem morskim, przymierzała się właśnie do zakupu ponad 30 statków. W obecnej sytuacji jednak sposób ich finansowania stoi pod znakiem zapytania.
– Recesja gospodarcza w Rosji jest nieuchronna. Spadnie popyt i podaż. Spadek liczby zamówień to faktyczne pogorszenie sytuacji poszczególnych przedsiębiorstw. Negatywne efekty będą się mnożyć. Wszelkie importowane półprodukty potrzebne w działalności produkcyjnej staną się bardzo drogie. Bardzo trudno będzie też pozyskać środki na działalność eksportową – dodaje Marek Wąsiński.
Informacje o sankcjach na Rosję wywołały obawy europejskich sektorów częściowo uzależnionych dotychczas od importu produktów ze Wschodu. Oprócz surowców chodzi przede wszystkim o nawozy. Organizacje rolnicze obawiają się, że sankcje jeszcze bardziej wywindują ceny nawozów, które i tak w ciągu roku wzrosły nawet o 100 proc. Faktem jest jednak, że i bez sankcji Rosjanie ostatnio nie łagodzili sytuacji na rynku. Na początku lutego Moskwa wprowadziła dwumiesięczny całkowity zakaz eksportu saletry amonowej. ©℗