Brytyjska firma Darley Energy, której wniosek koncesyjny niedawno odrzucił minister środowiska, przygotowuje się do zaskarżenia naszego kraju do Komisji Europejskiej. Sprawa może trafić na biurko Elżbiety Bieńkowskiej
Przedmiotem sporu jest koncesja na złoża soli potasowo-magnezowych, a także towarzyszące im pokłady rudy miedzi i srebra oraz soli kamiennej w okolicy Pucka. Na początku października Ministerstwo Środowiska postanowiło, że pozwolenie trafi do KGHM. Oznaczało to automatycznie, że resort odrzucił wnioski koncesyjne innych firm chcących poszukiwać i eksploatować te złoża – chodziło o Mineralis, Polski Potas oraz brytyjską spółkę Darley Energy Poland (DEP). Podstawą decyzji – jak wyjaśniło ministerstwo – były analiza i porównanie poszczególnych wniosków pod względem zaprojektowanych prac geologicznych. I to właśnie KGHM miał zaproponować najszerszy zakres prac, dzięki czemu zdobył koncesję.
Problem w tym, że – jak twierdzi Philip Jeffcock, członek zarządu DEP – jego spółka zgodnie z polskim prawem administracyjnym powinna otrzymać koncesję najpóźniej w maju 2013 r., czyli zanim pozostałych konkurentów... dopuszczono do postępowania koncesyjnego. KGHM złożył wniosek 23 września 2013 r.
– Ministerstwo poinformowało nas, że wszczęło postępowanie koncesyjne wobec KGHM pismem datowanym na 23 października 2013 r. Było to zatem pięć miesięcy po terminie, w którym nasza spółka, zgodnie z prawem, powinna otrzymać koncesję – tłumaczy Jeffcock.
Brytyjczycy uznali, że nie mogą się w tej sytuacji poddać. – Uważamy, że nasze roszczenia są uprawnione, i wykorzystamy wszystkie dostępne środki prawne do ich wyegzekwowania – zapowiada menedżer brytyjskiej spółki.
Firma DEP wystąpiła już do Ministerstwa Środowiska o ponowne rozpatrzenie sprawy. Jej wniosek, jak przekonuje Jeffcock, jest szczegółowo umotywowany. Brytyjczycy twierdzą m.in., że resort przyznał koncesję w oparciu o kryteria, jakich w prawie geologicznym i górniczym z 2011 r. nie ma. Co gorsza, decyzję podjęto w sprzeczności z art. 29 tej ustawy, który mówi m.in., że odmawia się przyznania koncesji, jeśli zamierzona działalność jest sprzeczna z interesem publicznym, w szczególności związanym z bezpieczeństwem państwa lub ochroną środowiska, w tym z racjonalną gospodarką złożami kopalin.
Wnioskodawca uważa ponadto za sprzeczne z zasadami legalności ogłoszenie nowych kryteriów podejmowania decyzji po prawie dwóch latach prowadzenia postępowania. W jego opinii nierozpatrzenie w wymaganym prawem terminie wniosku koncesyjnego DEP doprowadziło do tego, że wnioski koncesyjne złożyły konkurencyjne podmioty.
– Ministerstwu nie udało się uruchomić przetargu na koncesje na podstawie przejrzystych i niedyskryminujących kryteriów – uważa Jeffcock. – Nie informowało też terminowo stron o terminach podejmowania decyzji w stosunku do poszczególnych wniosków – dodaje w rozmowie z DGP. I wskazuje jeszcze na jedną okoliczność: ministerstwo w ogóle nie wyznaczyło rozprawy z udziałem firmy Mineralis. To oznacza, że resort stosował przepisy administracyjne w sposób dowolny, różnie w zależności od etapu postępowania.
– Kwestia terminu, w którym według spółki DEP powinna ona otrzymać koncesję, została zapisana we wniosku o ponowne rozpoznanie sprawy – przyznaje Paweł Mikusek, rzecznik prasowy resortu środowiska. – Obecnie wniosek ten jest rozpatrywany przez ministra, dlatego do czasu wydania rozstrzygnięcia organ koncesyjny nie może się wypowiadać w sprawie argumentów zawartych we wniosku – dodaje.
Według KGHM ryzyko zmiany decyzji koncesyjnej jest nieduże. Resort wziął bowiem za podstawę kryteria ustawowe, tj. interes publiczny i racjonalną gospodarkę złożami kopalin.
Jak twierdzi DEP, resort, wydając rozstrzygnięcie w oparciu o kryteria, które nie zostały ogłoszone przed wszczęciem postępowania, i stosując w dowolny sposób przepisy procedury administracyjnej, postępował niezgodnie z Traktatem o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. – Efektem były brak przejrzystości i dyskryminacja – uważa brytyjski menedżer. W jego opinii w tej sytuacji są uzasadnione podstawy, by sądzić, że Rzeczpospolita Polska naruszyła prawo unijne. – Zleciliśmy kancelarii prawnej przygotowanie niezbędnych analiz. Przygotowujemy się do złożenia w tej sprawie skargi do Komisji Europejskiej – mówi nam Jeffcock.
– Jeżeli skarga będzie zarzucać naruszenie przez władze polskie swobody przedsiębiorczości, powinna zostać skierowana do Dyrekcji Generalnej ds. Rynku Wewnętrznego i Usług – wyjaśnia prof. Sławomir Dudzik, ekspert prawa Unii Europejskiej i partner w Kancelarii SPCG. Wniosek może zatem trafić na biurko Elżbiety Bieńkowskiej. – Nie ma tu znaczenia, że za te sprawy odpowiada komisarz z Polski. Zarówno cała Komisja, jak i każdy z komisarzy z osobna powinni się bowiem cechować niezależnością w wykonywaniu swoich funkcji i zadań – dodaje profesor.
– Jeżeli KE uzna, że zaistniało naruszenie unijnego prawa, wzywa państwo członkowskie, aby dostosowało się do przepisów – mówi nam Daniel Reck z kancelarii adwokackiej Duraj Reck i Partnerzy. Jeśli to nie nastąpi, Komisja kieruje sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE, który stwierdza, czy prawo zostało faktycznie naruszone, czy nie. Państwo członkowskie ma wówczas obowiązek zmienić zakwestionowane przepisy bądź praktykę.
– Nie przesądzając o wyniku postępowania przed Komisją, trzeba wskazać, że nawet ustalenie, że doszło do naruszenia prawa unijnego, nie musi skutkować wniesieniem skargi przeciwko państwu do Trybunału Sprawiedliwości. Kwestia ta zależy ostatecznie od uznania Komisji – uzupełnia prof. Dudzik. Dodaje jednocześnie, że za zapewnienie skuteczności unijnego prawa odpowiedzialne są przede wszystkim sądy krajowe. – W tej sytuacji to do polskiego sądu, o ile trafi do niego sprawa spółki Darley Energy Poland, należeć będzie przede wszystkim ocena legalności działania polskich władz oraz określenie konsekwencji prawnych ewentualnych uchybień – wyjaśnia.
Pozwolenie na wydobycie soli i innych surowców dostał KGHM