Od końca 2011 r. w Polsce systematycznie ubywa stacji paliwowych. Początkowo ich liczba zmniejszała się nieznacznie, bo tylko o 10–15 sztuk rocznie. Ostatnio jednak tempo radykalnie wzrosło. W ciągu dziewięciu miesięcy tego roku zniknęło 200 placówek. Liczba tych działających na koniec września wynosiła 6,55 tys. Polska Organizacja Przemysłu i Handlu Naftowego regularnie publikująca raporty dotyczące rynku detalicznego paliw w Polsce nigdy wcześniej nie odnotowała tak wyraźnego kurczenia się rynku.
Zabójcze przepisy
Jedną z przyczyn tego, że w tym roku stacji ubywa tak szybko, są zaostrzone normy środowiskowe dotyczące m.in. podziemnych zbiorników na paliwo, jakie wprowadzono 1 stycznia. Obiekty niedostosowane do tych przepisów musiały być zamknięte.
Kolejnym czynnikiem, którym można tłumaczyć to zjawisko, jest spadek zużycia paliwa – przynajmniej tego w oficjalnym obiegu, bo przedstawiciele branży od lat narzekają na rosnącą szarą strefę. W I połowie zeszłego roku benzyny, oleju napędowego oraz autogazu wykorzystano w Polsce w sumie prawie 10,73 mln m sześc. W minionym półroczu zanotowano spadek do nieco ponad 10,69 mln, czyli o blisko 0,3 proc. Ten spadek może się wydawać niewielki. Jednak po przeliczeniu na gotówkę wrażenie jest inne, chodzi bowiem o paliwo warte, według cen hurtowych (netto), aż 120 mln zł.
Lepsze marże
Z drugiej strony kondycji firm prowadzących stacje benzynowe sprzyjają obniżające się od kilku miesięcy ceny paliw. To dla właścicieli stacji bardzo dobra sytuacja, ponieważ pozwala podnieść marże detaliczne – wystarczy redukować ceny na stacjach wolniej, niż zmniejszają się w hurcie.
Jak wyliczył Andrzej Szczęśniak, niezależny ekspert rynku paliw, od początku lipca do ostatniego tygodnia października wyrażona w złotych cena ropy naftowej spadła o 32 gr na litrze, marża rafineryjna – o 8 gr, natomiast marża pobierana przez stacje nie tylko nie spadła, ale nawet wzrosła, i to znacząco, bo o 22 gr (z 8 gr do 30 gr) na litrze. W tej sytuacji przedsiębiorca handlujący w detalu paliwami ma się całkiem nieźle, zwłaszcza gdy porówna się jego obecną sytuację do tej sprzed kilku lat, kiedy okresowo marża stacji była równa zeru lub nawet ujemna. – Jeszcze w czasie wakacji marże detaliczne w wielu miejscach wcale nie były tak wysokie – zauważa Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z portalu E-petrol.pl. I dodaje, że dla stacji, które żyją z dnia na dzień, ten czynnik mógł być wtedy znaczący i w skrajnych przypadkach powodować konieczność zamknięcia biznesu.
W opinii Boguckiego na to, że stacji mamy teraz znacznie mniej niż jeszcze kilka miesięcy temu, wpływ mogły mieć również nowe inwestycje drogowe i fakt, że zmniejszyło się nasilenie ruchu na starych trasach. W efekcie część funkcjonujących placówek traciła klientelę i była zmuszona zakończyć działalność. Natomiast przy nowych drogach stacje często jeszcze nie powstały.
W sieci łatwiej
Najprędzej ubywa stacji paliwowych należących do niezależnych firm. W ciągu trzech kwartałów 2014 r. liczba takich placówek zmniejszyła się z 2,94 tys. do 2,8 tys., czyli o prawie 4,8 proc. Zjawisko to dotyczy w największym stopniu tych prywatnych stacji, które nie należą do większych sieci i nie funkcjonują pod wspólnym brandem. Z kolei placówek, które działają w ramach sieci (liczących 10 lub więcej obiektów), sukcesywnie przybywa. Na koniec 2011 r. (wtedy POPiHN zaczęła w swoich danych ujmować taką kategorię) było ich w kraju 580, pod koniec zeszłego roku ich liczba przekroczyła 732, a na koniec III kw. 2014 r. wzrosła jeszcze o ponad 20.– Przy podobnych cenach paliwa różnica standardu obsługi i oferty dodatkowej stacji sieciowych i stacji niezależnych jest coraz większa, na korzyść tych pierwszych oczywiście – mówi Piotr Niemczyk, który w firmie Anwim zajmuje się organizacją sieci stacji Moya.
Sieci, także te niezwiązane z koncernami, oferują własne programy rabatowe i lojalnościowe, mają swoje programy badania jakości paliwa i akcje marketingowe, szkolą pracowników. To wszystko przekłada się na wzrost obrotów. Z kolei prowadzone w imieniu partnerów negocjacje cenowe dotyczące produktów czy usług na rzecz stacji pozwalają obniżyć koszty. – Dlatego coraz więcej właścicieli stacji zdaje sobie sprawę, że warto skorzystać z doświadczenia i wsparcia silnego partnera – dodaje Niemczyk.
Największą obecnie tego typu siecią jest właśnie Moya, która przed miesiącem miała 99 stacji i była siódmą siecią w Polsce.
Kolejne co do wielkości niezależne sieci to Huzar oraz partnerska sieć firmy Slovnaft Polska, które mają odpowiednio 95 i 69 stacji.
Tego typu niezwiązanych z żadnym koncernem paliwowym sieci, w których funkcjonuje pod jednym brandem co najmniej 10 placówek, jest już w kraju ponad 20. Pojawiają się też nowe, jak np. uruchomiona na początku tego roku przez BM Reflex sieć eMILA, która powstała na bazie części stacji dawnego Neste (kupionych od Shell Self Service) i liczy obecnie 28 placówek. Przedstawiciele inwestora chcą, aby do 2020 r. w sieci działało łącznie 50 stacji paliw.
Zastój w marketach
Stagnacja zapanowała zaś w segmencie stacji przysklepowych, który jeszcze kilka lat temu był najdynamiczniej rozwijającą się częścią na polskim rynku detalicznym paliw. Kiedyś wydawało się, że – podobnie jak we Francji – właśnie takie sieci zdobędą znaczące udziały w rynku, szczególnie że i u nas do budowy stacji benzynowych zabrały się firmy handlowe pochodzące znad Sekwany. O ile początkowo liczba stacji zwiększała się dość szybko (na koniec 2005 r. w Polsce były łącznie 64 takie stacje, a dwa lata później już 105), o tyle trzy lata temu praktycznie przestano stawiać kolejne placówki. Od końca 2011 r. ani o jedną nową stację nie wzbogaciły się sieci należące do firm Carrefour (obecnie 43 placówki), Auchan (24), E.Leclerc (12) czy Makro (sześć stacji). – Wkrótce uruchomimy kolejną stację. W Białymstoku – mówi Dorota Patejko z Auchan. O zwiększenie udziałów w rynku walczy jednak przede wszystkim jeden gracz – firma Grupa Muszkieterów, do której należy marka supermarketów spożywczych Intermarché i ogrodniczo-budowlanych Bricomarché. To właśnie dzięki niej łączna liczba stacji przysklepowych wzrosła w tym roku z 166 do 169.
– Sieci handlowe miały zapewne założone, że zbudują kilkanaście, kilkadziesiąt stacji, i na tym poprzestaną. Gdy osiągnęły zaplanowany poziom, przestały rozwijać ten biznes – mówi Bogucki. Liczba stacji jest zazwyczaj pochodną liczby sklepów, a tych także od jakiegoś czasu nie przybywa w takim tempie jak przed laty. Potwierdza to Maria Cieślikowska z Carrefoura. – Gdyby pojawiły się kolejne możliwości, rozważymy budowę następnych obiektów – dodaje.
– Stacje to dla firm takich jak nasza usługa dodatkowa. Mają rację bytu wtedy, gdy supermarket jest położony przy ważnej trasie lub ma wielu zmotoryzowanych klientów – wyjaśnia Michał Sikora z Tesco. – Nie mamy obecnie planów budowy kolejnych stacji – dodaje.
Placówki okołosklepowe stanowią teraz 2,6 proc. wszystkich stacji benzynowych w kraju (poprzednio było to niespełna 2,5 proc.). Ich udział w wolumenie sprzedaży jest jednak znacznie wyższy – szacuje się go na 6 proc. Wynika to stąd, że ceny na stacjach przysklepowych należą do najniższych – jak oblicza POPiHN, za litr paliwa płaci się tam przeciętnie o pięć groszy mniej, niż wynosi średnia cena w kraju.
Początkowo Grupa Muszkieterów stawiała stacje tylko przy swoich placówkach handlowych i rozwijała się przede wszystkim na północy i zachodzie kraju. Potem jednak postanowiła wziąć się do budowania ich także poza terenami należącymi do supermarketów, co pozwoli rozwinąć obecność w całej Polsce. W efekcie już pod koniec 2013 r. Intermarché wyprzedziło pod względem liczby stacji firmę Carrefour, czyli dotychczasowego lidera w tym segmencie. Grupa Muszkieterów ma obecnie 50 placówek, do końca roku zamierza uruchomić jeszcze trzy nowe, a potem co roku 10 kolejnych.
Mimo to wydaje się, że dopóki w tym rynkowym segmencie nie pojawi się kolejny prężnie działający gracz, nie będzie się on rozwijał. Czy znajdzie się kolejna firma handlowa, która zdecydowałaby się budować własne stacje? – Nie mamy takich planów – mówi Alfred Kubiak z firmy Jeronimo Martins Polska, dementując pojawiające się ostatnio pogłoski o tym, że właściciel Biedronki zastanawia się nad uruchomieniem własnej sieci paliwowej.
Polityka gigantów
W tym roku skurczyły się sieci dwóch polskich koncernów paliwowych: Orlen – jak podaje POPiHN – miał na koniec września 1757 stacji, o ponad 20 mniej niż trzy kwartały wcześniej, zaś sieć Grupy Lotos liczy 432 placówki (o siedem mniej niż pod koniec 2013 r.). Szczególnie w przypadku firmy z Płocka to wynik zamknięcia na początku roku tych stacji, które nie spełniały nowych norm środowiskowych.
Orlen i Grupa Lotos najwyraźniej przyjęły diametralnie różną politykę rozwoju swoich sieci. Pierwszy z koncernów stawia obecnie przede wszystkim na stacje typu premium, funkcjonujące pod marką Orlen, redukuje zaś sieć ekonomiczną z logo Bliska. Co miesiąc kurczy się ona o kilka, kilkanaście placówek. Niespełna dwa lata temu było ich prawie 500 (a w ogłoszonych przed laty planach zakładano, że docelowo będzie ich aż 900), teraz jest tylko 265. Jeśli obecny trend się utrzyma, jeszcze w tym roku ekonomicznych stacji Orlenu będzie o połowę mniej niż w grudniu 2012 r.
Co się stanie z Bliską? Przedstawiciele płockiego koncernu zapewniają, że chociaż liczba stacji ekonomicznych się zmniejsza, nie ma mowy o tym, by orlenowska sieć została zupełnie zlikwidowana.
Z kolei firma z Gdańska – odwrotnie niż jej konkurent z Płocka – rozwija głównie stacje ekonomiczne Lotos Optima, zaś liczba jej placówek typu premium się zmniejsza. Tych ostatnich jest teraz 272, czyli o 16 mniej niż pod koniec 2013 r. Sieć stacji Lotos Optima liczy zaś 160 obiektów, podczas gdy na koniec zeszłego roku było ich o 10 mniej. – Zarówno polityka Orlenu, jak i strategia Grupy Lotos mają racjonalne uzasadnienie – uważa Jakub Bogucki. Skąd jednak tak różne strategie?
– Klienci cały czas zwracają dużą uwagę na ceny paliw, a nasz segment ekonomiczny dobrze wpisuje się w te oczekiwania. Ceny detaliczne na stacjach własnych Lotos Optima utrzymujemy poniżej średnich cen w Polsce – mówi Paweł Lisowski, prezes spółki Lotos Paliwa. Według niego wachlarz usług jest nieco mniejszy niż na stacjach premium, ale politykę cenową można na bieżąco dopasowywać w każdej lokalizacji i zmieniającej się sytuacji. Ponadto sieć rozwija się wtedy szybciej, a im więcej placówek, tym więcej cennych klientów flotowych.
W opinii Lisowskiego pomiędzy niezależnymi prywatnymi stacjami a placówkami należącymi do dużych sieci wciąż jest nisza rynkowa, którą zagospodarowują stacje Lotos Optima. Plany gdańskiego koncernu zakładają uruchomienie do końca 2015 r. jeszcze kilkudziesięciu tego typu obiektów. Efektem ma być osiągnięcie zapisanego w strategii koncernu celu w postaci 10-proc. (pod względem wolumenu) udziału w rynku detalicznym. Obecnie swój udział Grupa Lotos szacuje na 9,2 proc.
Benzyna, kawa i parówka
Przedstawiciele Orlenu podkreślają z kolei, że stacje paliwowe w coraz większym stopniu stają się miejscem kompleksowej obsługi kierowców i pasażerów, dlatego stacje premium, które oferują szerszą gamę produktów i usług, bardziej odpowiadają wymaganiom współczesnego klienta.
– Sprzedaż pozapaliwowa, czyli przede wszystkim sprzedaż produktów w sklepie, stanowi od 10 do 20 proc. całego obrotu stacji, ale przynosi ponad 30 proc. marży – dodaje Paweł Grzywaczewski, wiceprezes spółki Anwim, który odpowiada za rozwój sieci Moya. Według niego gastronomia może dawać kolejne 10 proc. marży. Kawiarenki to dziś stały element stacji paliw. Ich prekursorem na polskim rynku był koncern BP, który w 2005 r. rozpoczął promować swoją ofertę gastronomiczną. Tej nowości branża najpierw przyglądała się z wielką rezerwą, a dzisiaj już mało kto nie łączy tankowania z jedzeniem.
Natomiast stosunkowo nowym zjawiskiem jest łączenie sieci paliwowych ze sklepami znanych marek. Na 26 stacjach Łukoilu w Polsce działają już placówki Carrefour Express, a teraz próbną współpracę nawiązują Tesco i PKN Orlen. Firmy rozpoczęły właśnie testowanie nowego formatu sklepu typu convenience na stacjach sieci. Chcą próbnie (na rok) uruchomić 10 takich placówek. Pierwsze Tesco Express ruszyło już na stacji Orlenu w pobliżu stołecznego lotniska na Okęciu.
Okazuje się, że nie zawsze taki alians przynosi efekty. Przed ponad pięciu laty nad wejściem we współpracę z którąś z sieci stacji zastanawiała się Żabka. Zrezygnowała jednak. Fiaskiem zakończyły się też próby instalowania sklepów Carrefour na stacjach BP i sklepów Piotr i Paweł w sieci Shella.