Dalszy spadek produkcji stali na świecie może zahamować obserwowaną stabilizację cen.

Jak wynika z danych Światowego Stowarzyszenia Stali, produkcja stopu wyniosła w październiku br. 145,7 mln ton. Wynik jest minimalnie lepszy od wrześniowego, gdy powstało 145,1 mln ton. Jednak w porównaniu z październikiem 2020 r. widać ponad 10 proc. spadek produkcji. To już szósty miesiąc z rzędu, w którym jest mniejsza rok do roku. Ubiegłomiesięczny spadek jest największym od załamania z okresu pierwszej fali COVID-19 – w kwietniu ub.r. produkcja tąpnęła o 13,4 proc. r/r. Tak jak w poprzednich miesiącach, tak i teraz globalne wyniki są pochodną sytuacji w Chinach. Wytwarzanie stali w Państwie Środka spadło o 23,3 proc. Od września chiński przemysł związany z tym surowcem boryka się z kryzysem energetycznym, który uderza zarówno w producentów, jak i odbiorców. Niejasna pozostaje też sytuacja tamtejszej branży budowlanej – przedłużające się kłopoty największego dewelopera Evergrande przekładają się na kondycję całego sektora.
Produkcja w innych częściach świata była wyższa o 6,5 proc. r/r. W Afryce urosła o 24,1 proc., a w Unii Europejskiej o 6,4 proc. W Polsce skala wzrostu była mniejsza. Z danych GUS wynika, że w październiku wytwarzanie stali surowej wzrosło o 2,4 proc. w porównaniu do ubiegłego roku.
Od szczytu cen przypadającego na połowę tego roku ceny najważniejszych wyrobów stalowych spadły od kilku do kilkunastu procent. W krótkiej perspektywie tendencja ta może się utrzymać, nawet pomimo zmniejszonej ogólnoświatowej podaży. Nie jest to jednak zaskoczeniem dla rynku.
– Obserwowana w ostatnim okresie korekta cen stali w Polsce w dużej mierze ma związek z poprawą dostępności surowca na rynku, zarówno od krajowych producentów, jak i z importu. Dzieje się tak za sprawą mniejszego zapotrzebowania ze strony motoryzacji, która uwolniła tonaż dostępny dla innych odbiorców – tłumaczy Iwona Dybał, prezes Polskiej Izby Dystrybutorów Stali.
– Ceny, z jakimi mieliśmy do czynienia w pierwszym półroczu, były sytuacją ekstraordynaryjną związaną ze skutkami pandemii, a ich poziom był niespotykany w historii. Nikt nie zakładał, że rynek ustabilizuje się na tak wysokim poziomie, dlatego też korekta była spodziewana – dodaje.
W krótkiej perspektywie trudno spodziewać się gwałtownych wzrostów wyrobów, zwłaszcza że ostatni kwartał roku to tradycyjnie wygaszenie aktywności części odbiorców. – Przed nami okres zimowy, inwestycje infrastrukturalne jeszcze nie przyspieszyły, rynek nasycił się stalą z magazynów dystrybutorów w pierwszej połowie roku, dlatego zapotrzebowanie na stal ze strony budownictwa jest umiarkowanie mniejsze niż kilka miesięcy temu – tłumaczy Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB).
Okres wysokich cen produktów stalowych znacznie poprawił sytuację krajowych producentów.
Zysk netto Cognora w III kw. br. wzrósł z 1,5 mln zł do 113,5 mln zł. W tym okresie znaczna poprawa wyników nastąpiła też w przypadku Bowimu czy Stalproduktu. W pierwszym przypadku zysk netto skoczył z 2,33 mln zł do poziomu 34,93 mln zł, w drugim z 45,16 mln zł do 152,82 mln zł.
Eksperci podkreślają, że również przyszły rok nie powinien przynieść trwałych spadków cen, zwłaszcza jeśli niższa produkcja w Azji utrzyma się, a na to nałoży się rosnące zapotrzebowanie na wyroby stalowe w związku z uruchomieniem inwestycji finansowanych z nowej perspektywy budżetowej UE.
– Cena podstawowych wyrobów wciąż jest dwa razy wyższa niż przed epidemią COVID-19 i moim zdaniem nie wskazuje też na to, by stal mogła w najbliższym czasie znacząco stanieć. Krajowa produkcja nie jest w stanie zaspokoić wewnętrznego popytu, dlatego musimy posiłkować się importem stali m.in. z Ukrainy, Białorusi, Rosji czy Turcji, który z kolei jest ograniczany przez kontyngenty importowe wprowadzane na poziomie Komisji Europejskiej. Niedobór stali na rynku polskim może być jeszcze bardziej odczuwalny po ponownym otwarciu rynku amerykańskiego na stal z UE i po starcie dużych programów infrastrukturalnych w Europie – mówi Damian Kaźmierczak.
Sytuacja ta nie musi jednak oznaczać śrubowania wyników w branży. Na Starym Kontynencie mniejsza podaż może zbiec się z rosnącymi kosztami produkcji. – Pomimo tego, że ceny surowców wykorzystywanych do produkcji stali zaliczyły w ostatnich miesiącach solidną korektę, to sam proces produkcji jest coraz droższy z powodu rosnących cen energii i uprawnień do emisji CO2, a huty będą musiały ponosić coraz wyższe koszty transformacji klimatycznej. Powinniśmy przyzwyczaić się do wyższych cen stali, które przełożą się na wyższe koszty realizacji wszystkich inwestycji – przyznaje główny ekonomista PZPB.
Huty z Europy poniosą wysokie koszty transformacji energetycznej