Nie widać, by kryzys na wschodniej granicy miał przełożenie na inwestycje w Polsce - mówi Grzegorz Piechowiak, wiceminister rozwoju i technologii, pełnomocnik rządu ds. inwestycji zagranicznych
Jeśli chodzi o inwestycje zagraniczne zeszły rok był niezły, jak będzie w tym?
Jeszcze lepiej. Od początku 2021 r. do końca października wydano już 402 decyzje o wsparciu inwestycji. To o 56 proc. więcej niż w analogicznym okresie w zeszłym roku. Wartość tych inwestycji to 17,3 mld zł – to wzrost o 14 proc. w stosunku do wyniku za cały 2020 r. Ten rok będzie rekordowy.
A jak się to ma do lat przedpandemicznych?
Od września 2018 r., kiedy powstała Polska Strefa Inwestycji (PSI), do końca października 2021 r. wydano w sumie 1209 decyzji o wsparciu inwestycji. Tegoroczne to ponad 33 proc. wszystkich i deklaracja ponad 9,5 tys. nowych miejsc pracy.
Skąd są inwestorzy?
W większości z Polski - to ponad 75% inwestycji. Zagraniczni inwestorzy pochodzą z kolei z Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Korei Płd. Mamy tu np. przedstawicieli szeroko pojętej branży automotive, w tym producentów baterii do samochodów elektrycznych. Jest też dużo centrów usług wspólnych. Firmy amerykańskie, np. Westinghouse, współpracują w obszarze czystej energii. Są także inwestorzy z takich państw jak Holandia czy Luksemburg.
Ale w tych dwóch ostatnich przypadkach często faktyczny inwestor jest z innego kraju, bo to państwa, gdzie właściciele często optymalizują się podatkowo.
Rzeczywiście, często są to - de facto - firmy tylko zarejestrowane w danej jurysdykcji podatkowej. Ale nas interesuje przede wszystkim to, żeby inwestor realizował rzeczywistą działalność na terenie Polski.
To, co nas cieszy, to wzrost udziału polskich małych i średnich przedsiębiorstw, które coraz chętniej inwestują na terenie PSI. W 2018 r. było ich 40 proc., a w okresie od początku stycznia do końca października 2021 r. ten wskaźnik osiągnął już poziom 64 proc. To pokazuje, że kooperacja z inwestorami zagranicznymi w strefach nakręca też rozwój rodzimego biznesu. W zeszłym tygodniu Międzyresortowy Zespół ds. Inwestycji o Istotnym Znaczeniu dla Gospodarki Polskiej podjął decyzję o grantach dla 12 firm, z tego połowę stanowią polskie przedsiębiorstwa. Dawniej przeważały zagraniczne firmy, a tylko jedna-dwie były polskie. Napływa też do nas bardzo dużo wniosków – w ciągu ostatnich miesięcy ok. 25 aplikacji.
Jak duże są te granty?
Od kilkuset tys. do kilkudziesięciu milionów złotych – w zależności przede wszystkim od wartości nakładów inwestora, ale też od kilku innych czynników.
Co przemawia za inwestycjami w Polsce? Co jest naszym atutem?
Na pewno położenie geograficzne.
A to nie kłopot w tej chwili, gdy mamy kryzys na granicy?
Z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej mierzymy się od 2-3 miesięcy, a w przypadku inwestycji mówimy o okresie od 2018 r. I one na razie nie wyhamowały.
Ale ten kryzys mógł ujawnić inwestorom ryzyko, o którym do tej pory nie mieli pojęcia.
To będziemy mogli ocenić dopiero za kilka miesięcy. Dziś pewne rzeczy są w toku, nikt nie wycofa środków, które już wyłożył. Ale nasze położenie to jedno, bo są też inne atuty. Koreańskie firmy podkreślają, że mamy bardzo dobrych pracowników. Ludzi wykształconych, ale też bardzo kreatywnych. Kolejna kwestia, jaką podkreślają, to stabilność gospodarcza i to, że poradziliśmy sobie z gospodarczymi efektami pandemii. W 2020 r. byłem z prezydentem RP Andrzejem Dudą w Rzymie. Premier Włoch powiedział wtedy, że zazdrości nam, że uratowaliśmy tyle miejsc pracy i firm, w które w ramach tzw. Tarczy Antykryzysowej do tej pory otrzymały już ponad 243 mld zł. Oni tego nie zrobili i w efekcie mają 30-40 proc. bezrobocie wśród młodych ludzi, którzy uciekają na północ Europy.
Tylko czy nasz rynek pracy nie dotarł do kresu swoich możliwości, jeśli chodzi o zapewnienie dobrych pracowników?
Z jednej strony cieszymy się, że mamy niskie bezrobocie, z drugiej zaś niektórzy narzekają, że mamy mało rąk do pracy. W zakładzie LG w Kobierzycach, który produkuje baterie do samochodów elektrycznych, pracuje 10 tys. osób - 5 tys. Polaków i 5 tys. Ukraińców. W zeszłym tygodniu przegłosowaliśmy zmiany w zasadach zatrudniania cudzoziemców, które ułatwią zatrudnianie takich osób w naszym kraju.
Musimy także zwrócić uwagę na zróżnicowanie geograficzne w dostępności pracowników wykwalifikowanych – w niektórych regionach wciąż bez pracy pozostaje znaczna liczba osób o wysokich kompetencjach. Musimy zadbać o wzmocnienie inwestycji w tych obszarach.
Ustawa wydłuża pracę na oświadczenie do dwóch lat, przyspiesza wydawanie zezwoleń dla branż strategicznych. Ale czy nie są potrzebne rozwiązania bardziej trwałe i bardziej stabilne? Były propozycje wydłużenia zezwoleń czy ułatwień w sprowadzaniu rodzin, których celem jest zmiana charakteru imigracji zarobkowej na długotrwałą.
Dochodźmy do tego ewolucyjnie. Wielokrotnie pisałem do wojewodów, żeby przyspieszyli wydawanie zezwoleń, bo firmy skarżą się, że procedury trwają za długo. Pozwolenia powinny obowiązywać dłużej – odciążyłoby to urzędy. Uważam też, że powinniśmy mieć osobną ścieżkę dla wyższej kadry zarządzającej. Koreańczycy skarżyli się np., że ta sama kolejka obowiązuje pracowników i menedżerów. Warto rozważyć, czy nie powinni szybciej otrzymywać pozwoleń o pracę i zgód na ściągnięcie swoich rodzin. Ale takie zmiany jeszcze przed nami.
A czy inwestorów zagranicznych nie niepokoi inflacja, która z czasem może podbijać koszty? I osłabiający się złoty. Z punktu widzenia inwestora to może na początku wyglądać bardzo obiecująco, bo potania to koszty, ale potem jeśli chce on realizować zyski to spada marża.
To jest nie tylko problem Polski, ale globalny. W biznes wpisane jest ryzyko i każdy musi je skalkulować.
Pracownik, stabilna gospodarka to atuty. Co jeszcze?
Warunki inwestycji i lokalizacja. Dziś firmy, które przychodzą do Polski, poszukują określonego terenu na produkcję i pytają o preferencyjne warunki. Pokazujemy im 5-8 lokalizacji, organizujemy im spotkania z samorządowcami. Potem poznają oferty z Węgier, Słowacji, Rumunii. Porównują je i wybierają tę, która jest z ich punktu widzenia najkorzystniejsza. My czekamy teraz na ostateczne decyzje dużych graczy. Mamy świadomość, że uczestniczymy jako kraj w swego rodzaju castingu gospodarczym.
Kilka dużych inwestycji przeszło nam koło nosa, bo inwestorzy wymagają bardzo dużych bonusów. Czy to się zmieniło?
Nie, ale jest granica, której nie przekraczamy. Można też polemizować, czy na pewno tych inwestycji, które nie ulokowały się w Polsce, jest naprawdę tak wiele. Bez wątpienia jesteśmy liderem w przyciąganiu inwestycji i to niezależnie, czy spojrzymy na rankingi Europy Środkowo-Wschodniej czy w ujęciu globalnym. Ale oczywiście to nie znaczy, że każdy inwestor wybierze nas.
Należy także podkreślić, że Polska oferta pomocy publicznej jest bardzo wysoko oceniana. Z rozmów z przedsiębiorcami, ale także z firmami doradczymi, wiemy że udało nam się przygotować naprawdę komplementarne rozwiązania dla biznesu.
Jakie są nasze relacje z Amerykanami w kontekście ostatnich wydarzeń? Noweli KPA, która spowodowała wręcz interwencję dyplomacji amerykańskiej i awanturę wokół lex TVN, gdzie też Amerykanie byli aktywni.
Biznes rządzi się innymi prawami. Widać to było choćby podczas spotkań, podczas których przedstawiciele różnych branż są nastawieni przede wszystkim na rozwijanie działalności i efektywne prowadzenie biznesu. Przedsiębiorcy są bardziej skoncentrowani na naszej dobrej ofercie inwestycyjnej niż na kwestiach będących przedmiotem dyskusji politycznych.
Czy to co się dzieje w sądownictwie: spór o praworządność z Brukselą czy podważanie orzeczeń jednych sędziów przez drugich nie będzie powodowało na dłuższą metę wahań ze strony inwestorów? Nie będą się bali braku pewności prawnej obrotu?
Liczą się fakty. Inwestorów przybywa, najwięcej mamy ich z Niemiec i USA. Polska jest atrakcyjnym miejscem do inwestowania. Są chętni do współpracy, którzy szukają kontaktów biznesowych w naszym kraju.
A jaką dużą inwestycję amerykańską mamy na horyzoncie?
Jest, ale nie mogę jeszcze o niej mówić.
Przy negocjacji KPO czy partnerstwa Komisja używa sformułowania: pogorszył się klimat inwestycyjny w Polsce w związku ze zmianami, jakie zaszły w wymiarze sprawiedliwości. Czy to nam nie szkodzi?
16 listopada przyznaliśmy granty 12 firmom, kolejne też się będą o nie ubiegać. Zainteresowanie nie spada.
Polska Strefa Inwestycji istnieje 3 lata, ta koncepcja wypaliła?
Zdecydowanie tak, choć jest jeszcze nie dość rozpoznawalna wśród samorządowców. Do 2018 r. w drodze rozporządzenia wskazywano tereny objęte przez specjalne strefy ekonomiczne, co w naturalny sposób powodowało, że beneficjentami były tylko wybrane samorządy, na terenie których ulokowano tzw. parki inwestycyjne. Dzisiaj PSI obejmuje cały kraj, czyli każdy przedsiębiorca w każdym miejscu może dostać wszystkie przywileje związane ze strefą. Ale nie wszystkie samorządy to wiedzą. Dlatego po Nowym Roku przygotowujemy dużą kampanię informacyjną dot. PSI.
Oczywiście nie wszyscy mają te same uwarunkowania. Na przykład w zachodniej Polsce mamy tereny o powierzchni od kilku do kilkuset ha, które już są gotowe pod nowe inwestycje. Ich dodatkowym atutem jest bliskość granicy niemieckiej. Natomiast na ścianie wschodniej działki są bardziej rozdrobnione – część gmin stara się je scalić. To są różne uwarunkowania, z którymi niektórzy się zmagają. Dlatego w ramach równowagi staramy się dodatkowo promować w PSI tereny Polski Wschodniej czy też miasta średnie tracące funkcje społeczno-gospodarcze.
Program Inwestycji Strategicznych może być lewarem dla PSI?
W dużej mierze, choć pamiętajmy, że są to też inne rządowe programy. Jestem przekonany, że w końcu trafią też do nas środki z KPO. Resort rozwoju wnioskował o 300 mln euro na uzbrojenie terenów pod inwestycje. Bo gminie, która ma 100 czy 200 ha ziemi, trudno wydać krocie na doprowadzenie mediów do działki i czekać aż zjawi się inwestor, co oczywiście również trwa. Wiadomo też, że nie damy pieniędzy z KPO na to, by uzbroić wszystko, bo wsparcie musi trafić do różnych samorządów w różnych regionach kraju.
To jak rozdzielicie te środki?
Jesteśmy w trakcie audytu terenów inwestycyjnych. Potem przedyskutujemy, gdzie i na co w pierwszej kolejności przeznaczymy pieniądze. Rozważamy także scenariusz, w którym będziemy pokrywać jedynie przygotowanie części terenu na danym obszarze, tak by ze sprzedaży pozyskać środki na uzbrojenie kolejnego etapu działek. Jest jeszcze jeden komponent związany z naszą konkurencyjnością, który zyskuje na znaczeniu - to zielona energia. Przychodzą do mnie ambasadorowie czy przedstawiciele firm i ich pierwsze pytanie brzmi: “czy na terenie, gdzie będziemy chcieli inwestować, jest zielona energia?”. Wtedy na przykład mają tańsze linie kredytowe w banku. My chcemy wesprzeć strefy ekonomiczne, aby mogły na swoich terenach tworzyć farmy fotowoltaiczne lub inne OZE.
W jakim kierunku będą szły inwestycje w kolejnych latach?
Będą one dotyczyły różnych sektorów gospodarki – nie zamykamy się na żadnego inwestora. Każda nowa inwestycja niesie wartość dodaną dla gospodarki. Oczywiście udzielając pomocy publicznej możemy promować pewne obszary i nieco przekierowywać strumień inwestycji.
Dzisiaj na pewno szczególnie ważne są dla nas inwestycje z sektorów strategicznych wskazanych w SOR, ale promowane są także regionalne i krajowe inteligentne specjalizacje. Z perspektywy rządu nadrzędnym celem jest wspieranie polskich małych i średnich firm, tak by były w stanie dalej dynamicznie się rozwijać. Staramy się przyciągać firmy innowacyjne i zaawansowane technologiczne – np. w sektorze electromibility. Polska już dzisiaj jest głównym krajem w łańcuchu dostaw.
Szansą dla lokalnych przedsiębiorstw będzie fakt, że zaraz wpompujecie 24 mld zł w inwestycje lokalne. Ale z drugiej strony pojawiają się obawy, że może zabraknąć rąk do pracy albo że ceny pójdą w górę.
Kwestię braku rąk do pracy poruszyliśmy już wcześniej. Innym rozwiązaniem jest wzmocnienie oferty inwestycyjnej w regionach, które nadal mają wysoką dostępność osób wysoko wykwalifikowanych.
Z kolei odnosząc się do wsparcia na inwestycje lokalne, to zawsze są one impulsem rozwojowym dla rynku. Pozwalają ograniczyć różnego rodzaju ograniczenia infrastrukturalne, wyjść naprzeciw potrzebom mieszkańców, ale przez to również samych inwestorów. W efekcie poprawa warunków funkcjonowania miast przekłada się także na zainteresowanie inwestorów oraz na jakość życia obywateli. To samonakręcająca się spirala rozwoju.
Jak pan ocenia rezultaty Expo w Dubaju?
W ciągu pierwszych sześciu tygodni od inauguracji Wystawy Światowej ponad 200 tys. osób odwiedziło Pawilon Polski. W tym czasie zorganizowaliśmy też ponad 310 spotkań B2B, w których uczestniczyło kilkuset przedsiębiorców z całego świata z różnych branż – kosmetycznej, medycznej, kosmicznej, energetycznej. Za każdym razem na konferencje tematyczne, które się tam obecnie cały czas odbywają, jedzie przedstawiciel rządu, co podwyższa rangę takiego wydarzenia. Teraz przygotowujemy w Dubaju Forum Polsko-Arabskie, które odbędzie się już na początku grudnia. To bardzo ważne dla nas wydarzenie.
Czy w Polsce kroją się jakieś nowe duże inwestycje w tej chwili?
Jest paru przedsiębiorców, z którymi rozmawiamy na bardzo wysokich szczeblach. Będąc w Korei Płd., spotkaliśmy się z przedstawicielami LG i SK Nexilis, ale też z innymi firmami zainteresowanymi inwestowaniem w Polsce. W Dąbrowie Górniczej uruchomiliśmy jedną z najnowocześniejszych na świecie fabryk separatorów na świecie. A separator to jedna z części do akumulatorów, które inna koreańska firma – LG - produkuje w Kobierzycach. To dowód na to, że jeden inwestor przyciąga drugiego i nierzadko również z nim współpracuje. SK ma trzy fabryki separatorów na świecie – w Korei, Chinach i Polsce. I woli postawić fabrykę tutaj i sprzedawać po sąsiedzku, bo Kobierzyce i Dąbrowa Górnicza leżą blisko siebie.