„Moskiewski Komsomolec” zwraca jednak uwagę, że dostarczane towary nie są od początku do końca wytwarzane na Białorusi. To reeksport z Polski, Litwy i Łotwy, a także innych krajów Unii Europejskiej objętych spożywczymi sankcjami. Dziennik dodaje, że na razie nikt białoruskich producentów za to nie ściga, ponieważ zapewniają oni, iż towary te są „głęboko przetworzone”.
Jednocześnie rosyjski minister rolnictwa Nikołaj Fiodorow zapewnia, że ograniczenia w handlu z krajami Unii Europejskiej są mało odczuwalne dla konsumentów i wpłyną korzystnie na rozwój rodzimej produkcji. „Komsomolec” docina ministrowi, że zapewne nie odczuwa ani wzrostu cen, ani braku towarów bowiem na co dzień jada -„kaszę gryczaną i swój ulubiony chleb z mlekiem”.