Statystyczny Polak wypija rocznie tyle wódki, ile w połowie lat 90. A wina spożywamy o połowę mniej niż na przełomie wieków. Tak przynajmniej wynika ze statystyk GUS.
/>
3,6 l czystego spirytusu na głowę – tyle w przeliczeniu wyniosło w ubiegłym roku spożycie wysokoprocentowego alkoholu. Dane GUS nie pozostawiają złudzeń: Polacy z roku na rok piją coraz więcej mocnych alkoholi. W ubiegłym roku spożyli go najwięcej od 1994 r., gdy średnio wypijali 3,8 l.
Eksperci i przedstawiciele branży spirytusowej komentują tak: to prawda, że popularność mocnych alkoholi rośnie. Ale zmienia się struktura spożycia w tym segmencie rynku. – Wraz ze wzrostem spożycia wyrobów spirytusowych widzieliśmy rosnące zainteresowanie wódkami smakowymi, gatunkowymi czy whisky kosztem wódki czystej – mówi Anna Kalinowska, członek zarządu Vinpolu. Jeden z powodów to rosnąca akcyza, która winduje cenę wódki.
Inni eksperci też nie mają wątpliwości: czysta wódka będzie coraz mniej popularna. – W ubiegłym roku spadek w kategorii wyniósł 1,2 proc. Sprzedaż wódek smakowych zwiększyła się natomiast o 1 proc., a whisky aż o 30 proc. W tym roku ten trend jest kontynuowany. Według danych za pierwsze półrocze spożycie czystej wódki zmniejszyło się o kolejne 4 proc., a sprzedaż whisky wzrosła o 12 proc. – wymienia Leszek Wiwała, prezes Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego.
Grzegorz Ślak, prezes Akwawit-Polmos, widzi sprawę nieco inaczej. Przyznaje, że wyższa akcyza uderza w czystą. Ale tylko z segmentu premium. – W odwrocie są wielkie marki, jak Smirnoff czy Finlandia, które kiedyś były bardzo popularne. Za to wielki renesans przeżywa najtańsza czysta wódka, ta kupowana w dyskontach, która kosztuje 14–15 zł za pół litra. Po podwyżkach akcyzy mocne alkohole podrożały, więc ci, którzy mają w ofercie tanie czyste wódki, w tej chwili tracą najmniej – ocenia Ślak.
Szef Akwawitu zauważa inną prawidłowość: coraz bardziej popularne są butelki 0,2 l, które można kupić nawet za kilka złotych. Jego zdaniem mocne alkohole – bez dzielenia ich na trunki wysokogatunkowe i tanie – mimo podwyżek akcyzy obronią swoją pozycję w strukturze konsumpcji alkoholu. – To jest jak w sporcie. Od czasu do czasu wszyscy się cieszą z sukcesu polskiej siatkówki. Ale to na kolejkę ligową w piłce nożnej co tydzień na stadiony przychodzi 100 tys. ludzi. Tak samo jest ze spożyciem alkoholu: od czasu do czasu ktoś zechce spróbować whisky, ale to czysta wódka była i jest popularna, co wynika z naszej tradycji – uważa Ślak.
Anna Kalinowska z Vinpolu uważa, że równie ważny jak cena czynnik wpływający na kupowanie konkretnego alkoholu to obyczaje. Kilkadziesiąt lat temu najczęstszą okazją do picia alkoholu była wypłata. Dziś, jak wynika np. z czerwcowego sondażu TNS OBOP, sięga się po niego dla relaksu ze znajomymi lub świętując szczególną okazję. Wcześniej rekordy popularności biło tanie wino owocowe, którego dziś właściwie już nie ma. To może być zresztą przyczyna, dla której w statystykach spożycie wina w ostatnich latach spadło, a zwiększyła się wyraźnie sprzedaż piwa. Przed piętnastoma laty statystycznie Polak wypijał prawie 14 l wina rocznie, czyli ponad dwa razy więcej niż obecnie.
– Klient, który był głównym odbiorcą takich tanich „win”, ma alternatywę w postaci piwa. Dla niego ważna jest przede wszystkim cena. A wyroby na bazie piwa mają niską akcyzę i są tańsze od wyrobów winiarskich – mówi Anna Kalinowska. I dodaje, że na to, co pijemy, duży wpływ ma również okresowa moda na konkretny trunek. Przykład? Cydr. – Jeszcze kilka lat temu napoje sfermentowane z jabłek miały wyjątkowo złą sławę, mówię o tzw. jabolach. Teraz jest moda na jabłka, cydr jest poszukiwany. Nie jest to na pewno efekt ostatniej akcji wspierającej producentów polskich jabłek, ona była już tylko wisienką na torcie – ocenia Kalinowska.