W ciągu pięciu lat liczba tanich sklepów spożywczych powiększy się o 100 proc.
W ciągu pięciu lat liczba tanich sklepów spożywczych powiększy się o 100 proc.
/>
Od stycznia do września pięć sieci dyskontowych działających w naszym kraju otworzyło prawie 250 nowych placówek. Do końca roku, jak wynika z ich deklaracji, uruchomią kolejne 150 sklepów. Tym samym na koniec br. w kraju działać będzie ponad 3,7 tys. dyskontów. Dla porównania hipermarketów, które jeszcze kilka lat temu postrzegane były jako największe zagrożenie dla rodzimego handlu, jest 444.
– Dyskonty to obecnie najdynamiczniej rozwijający się segment rynku detalicznego, najszybciej zwiększający swoje udziały. W 2008 r. wynosiły one niecałe 10 proc., w roku ubiegłym już 19,5 proc. – wyjaśnia Jarosław Frontczak, analityk z firmy badawczej PMR.
Eksperci zauważają, że ekspansja sklepów typu low cost nie potrwa jednak wiecznie. W Polsce jest bowiem miejsce najwyżej na 5–6 tys. tego rodzaju placówek. I tyle ich ma być w sumie.
– Patrząc na dotychczasowe tempo rozwoju, liczba ta zostanie osiągnięta w niecałe pięć lat – uważa Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Walka marek o rynek stanie się bardziej zacięta. Po pierwsze dlatego, że zostało mało miejsca do zagospodarowania pod sklepy. Część sieci zamierza w związku z tym przyspieszyć ekspansję. Biedronka realizuje plan 300 otwarć rocznie, a tym samym posiadania 3 tys. marketów już w 2015 r. Do Portugalczyków będzie należeć połowa dyskontów w Polsce.
– W tym roku uruchomimy 20 sklepów, czyli mniej niż w 2013 r. Ponieśliśmy jednak wydatki w związku ze zmianą właściciela w firmie. Od przyszłego roku chcemy wrócić do ambitnych planów w postaci 50 placówek rocznie – komentuje Mariola Skolimowska z sieci Netto.
Firma widzi w Polsce miejsce na tysiąc sklepów pod swoją marką. Apetyt wzrósł też Czerwonej Torebce, która zadebiutowała z dyskontami w grudniu 2013 r. Obecnie ma 20 sklepów, z których 17 powstało w tym roku. Od przyszłego roku sieć chce stawiać w Polsce kilkadziesiąt marketów pod swoim logo.
Takie deklaracje cieszą klientów, bo dyskonty docierają do małych miast takich jak Braniewo czy Ropczyce, którymi nie interesują się sieci hipermarketowe. Martwią natomiast lokalnych handlowców.
– Jedno miejsce pracy w dyskoncie odbiera pięć w handlu tradycyjnym – szacuje Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.
Przed dyskontami stoi jeszcze jedno wyzwanie. Rosnąca konkurencja na rynku sprawia, że coraz trudniej jest im walczyć o klienta. Rynek, choć ciągle łaskawy, nie pozwala zarabiać już tak dobrze jak jeszcze dwa, trzy lata temu. A przekonała się o tym Biedronka, której obroty rosną głównie dzięki nowym placówkom. W 2013 r. przychody zwiększyły się o 15 proc., do 32 mld zł. Jednak gdy porówna się sprzedaż rok do roku w działających placówkach, to ta zwiększyła się już tylko o 4,2 proc. Nic więc dziwnego, że sieci dyskontów zwiększają aktywność reklamową i marketingową. Wiedzą, że niskie ceny to już za mało, by przyciągnąć kupujących. Zwłaszcza że na obniżki postawili też inni, jak Żabka, idąc w tzw. wielosztuki, czyli sprzedając za niewiele większą kwotę dwa, a nawet trzy opakowania tego samego produktu, czy Auchan, Carrefour oraz Piotr i Paweł, rozwijając dynamicznie towary pod własną marką.
Jeśli chodzi o wydatki reklamowe dyskontów, działania konkurencji musiały najbardziej odczuć Lidl i Biedronka. Te sieci bowiem zwiększyły najbardziej nakłady na reklamę. Lidl od stycznia do sierpnia, według danych firmy Kantar Media wydał na ten cel 297,4 mln zł. Rok wcześniej w tym samym czasie na działania przeznaczył 224,3 mln zł. Marketingowe wydatki Biedronki wzrosły w tym roku do 182,8 mln zł z 131,7 mln zł. Obie sieci stawiają przede wszystkim na promocje w telewizji. Szukają nowych sposobów, by dać o sobie znać klientom. Biedronka została sponsorem piłkarskiej reprezentacji Polski. Zorganizowała też loterię: każdy, kto wyda 50 zł, może wygrać jedną z 500 tys. nagród, wśród których są nie tylko ekspresy i tablety, ale i volkswageny.
Poza tym wszystkie sieci walczą o kupujących, poprawiając jakość towarów i rozwijając asortyment.
– Świadomie rezygnujemy z wprowadzenia marki własnej po to, aby zaoferować klientom produkty najwyższej jakości – informuje Maciej Bartosik z Czerwonej Torebki. Z kolei Netto tworzy półki z towarami dedykowanymi konkretnym konsumentom, np. diabetykom.
– Nasz asortyment z produktami bezglutenowymi, bezlaktozowymi liczy już 35 pozycji. Będą kolejne – zapowiada Mariola Skolimowska.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama