O ponad 40 proc. wzrósł przemyt alkoholu ujawniany przez celników na wschodniej granicy i w morskich portach. – To dowód na zgubne skutki podwyżki podatku – oceniają producenci.
O ponad 40 proc. wzrósł przemyt alkoholu ujawniany przez celników na wschodniej granicy i w morskich portach. – To dowód na zgubne skutki podwyżki podatku – oceniają producenci.
Według danych Ministerstwa Finansów w pierwszym półroczu celnicy ujawnili ok. 10 tys. litrów kontrabandy. W tym samym okresie ubiegłego roku było to 7 tys. litrów. Nagły wzrost przemytu alkoholu resort wiąże jednak ze... wzmożonym ruchem turystycznym.
– Analiza ujawnień nielegalnego alkoholu wewnątrz kraju (kontrole na bazarach i targowiskach) również nie wskazuje na wzrost ofert sprzedaży alkoholu pochodzącego z przemytu – tłumaczy biuro prasowe ministerstwa.
Zupełnie inne zdanie na ten temat ma branża spirytusowa. Według Leszka Wiwały, prezesa Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego, dane Służby Celnej wyraźnie dowodzą, że przemytnicy mają więcej chętnych klientów. – Rośnie przemyt, bo rośnie popyt na alkohol z nielegalnych źródeł. Skala jest jeszcze większa, na co wskazują informacje z innych służb. Z pewnością przyczyniła się do tego 15-procentowa podwyżka akcyzy od stycznia 2014 r. Jej skutkiem jest wzrost cen wódki. W sierpniu tego roku kosztowała ona średnio o 2 zł więcej niż przed rokiem – tłumaczy Wiwała.
Rzeczywiście, ministerstwo podniosło stawki z początkiem roku. W dodatku jak dotąd nie przekłada się to na zwiększenie wpływów z akcyzy spirytusowej. Po siedmiu miesiącach wyniosły one niespełna 3,6 mld zł. W tym samym okresie ubiegłego roku było to prawie 3,7 mld zł – co może sugerować spadek legalnej sprzedaży. Tym bardziej że równolegle maleje legalna produkcja wódki. Według danych GUS przez pierwsze siedem miesięcy tego roku polmosy wytworzyły o jedną piątą mniej alkoholu niż rok wcześniej. O ile jeszcze słabe wyniki za pierwszy kwartał br. można było tłumaczyć pełnymi magazynami wódki wyprodukowanej w pośpiechu pod koniec ubiegłego roku (producenci i sprzedawcy chcieli zdążyć przed zapowiedzianą podwyżką akcyzy), o tyle trudno tym uzasadniać mniejszą produkcję np. w maju i czerwcu.
Grzegorz Ślak, prezes firmy Akwawit-Polmos, sugeruje, że legalni producenci tracą kosztem wzrostu szarej strefy. – Otrzymujemy obecnie od komend policji z różnych miast trzy razy więcej zapytań o możliwość przebadania alkoholu niż w roku ubiegłym. Co więcej, na początku roku próbki do badania pochodziły z ujawnionych kilku butelek u producenta czy przemytnika. Teraz te, które otrzymujemy, są pobierane z cystern. Zatem „chrzczenie” rozpoczęło się na masową skalę – ocenia Ślak.
Podkreśla, że to skutek podwyżki akcyzy, która zwiększyła zapotrzebowanie na tańsze trunki, a więc z nielegalnego źródła. – Mowa o alkoholu zarówno z przemytu, jak i z produkcji na wewnętrznym rynku. Uważam bowiem, że mamy do czynienia z odradzaniem się nielegalnych wytwórni, które bardziej zagrażają rynkowi i zdrowiu konsumentów – uważa prezes Akwawit-Polmos.
Dla Mirosława Gronickiego, byłego ministra finansów, sprawa jest jasna – Ministerstwo Finansów przeszarżowało ze skalą podwyżki podatku.
– Najważniejsze jest to, czy poprzez ten wzrost akcyzy zwiększyliśmy wpływy do budżetu z tego podatku. Dane MF pokazują, że nie. Czy zmniejszyliśmy negatywny wpływ alkoholu na zdrowie społeczeństwa? Nie sądzę. Można powiedzieć, że ten zabieg fiskalny się nie udał – podsumowuje. I przypomina, że na początku poprzedniej dekady resort dokonał drastycznej podwyżki akcyzy na wyroby spirytusowe, po czym – rok lub dwa później – zmniejszył stawkę.
– Obniżka akcyzy spowodowała wzrost wpływów budżetowych. Ministerstwo powinno się chyba uczyć na własnych błędach i wiedzieć, że podwyżka podatku na wyroby spirytusowe może mieć efekt odwrotny do zamierzonego – kwituje Gronicki.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama