Do branż, które nie mają specjalnych powodów do radości z Polskiego Ładu, należą ubezpieczyciele. Pierwszy powód jest związany z planowanym rządowym wsparciem dla starających się o własne mieszkanie, przede wszystkim z gwarancją, która pozwoli wykazać wobec banku wkład własny.

Dziś, gdy go brakuje, wykorzystywani są właśnie ubezpieczyciele. Z polis finansowych krajowe towarzystwa zebrały w 2020 r. ponad 300 mln zł. To nie tylko ubezpieczenie niskiego wkładu, ale też spłaty kredytu. Pojawienie się państwowej konkurencji sprawi, że komercyjne gwarancje nie będą jużpotrzebne.
Drugi powód – ważniejszy – to planowane zmiany w składce zdrowotnej. Z jej wysokością zapoznawaliśmy się od wielu lat regularnie przynajmniej przy okazji składania deklaracji PIT. W ostatecznym rozrachunku byliśmy zadowoleni: nie była mała, ale pozwalała na pomniejszenie podatku. Gdy zmiany wejdą w życie, nadal nie będzie mała, ale też nie będzie już zmniejszać podatku. Stanie się zatem realnym wydatkiem. To może być zła wiadomość dla firm oferujących ubezpieczenia lub abonamenty zdrowotne. Nadal będą mogły podkreślać zalety swoich produktów. Co z tego, skoro koszyk obciążeń Polaków mocno sięzmieni.
Wątpliwe, by w tej sytuacji można było się spodziewać wzrostu popytu na ubezpieczenia zdrowotne. – W październiku 2020 r. na zlecenie Polskiej Izby Ubezpieczeń zostało przeprowadzone badanie, w którym 70 proc. ankietowanych deklarowało chęć zakupu dodatkowego ubezpieczenia zdrowotnego, pod warunkiem uzyskania dodatkowej korzyści podatkowej – mówił podczas niedawnej dyskusji w DGP Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU. Rządzący zapowiedzieli zupełnie innykierunek.
Wyższe obciążenia osób lepiej zarabiających, które wezmą się z modyfikacji w składce zdrowotnej, nie najlepiej wróżą też ubezpieczeniom na życie. Jedna rzecz to faktyczne możliwości przeznaczania na nie pieniędzy. Drugą znów jest koszyk obciążeń i to, jak będzie on wyglądał z perspektywy dzisiejszych klientów towarzystw, czyli w dużej mierze osób, które na zmianach mają stracić. Wiele będzie zależało także od koniunktury w gospodarce czy dalszego rozwoju pandemii. Ostatnie kwartały sprzyjały kupowaniu polis i abonamentów zdrowotnych. A przede wszystkim od tego, jaką formę przybiorą finalne rozwiązania. Jakkolwiek by one jednak wyglądały, popularności ubezpieczeń nie zwiększą. Najważniejszym gwarantem naszego bezpieczeństwa – zdrowotnego i finansowego – nadal będzie państwo. A jego znaczenie jeszczewzrośnie.