Walki na wschodzie Ukrainy, wojna w Strefie Gazy i w Iraku wywołały tylko krótkotrwałe wahania notowań na giełdach
/>
Ukraiński parlament postanowił wczoraj, że nałoży na Rosję sankcje. W grę wchodzi m.in. wstrzymanie tranzytu rosyjskiego gazu do Europy. Jednak także ten krok nie odciśnie się zapewne znacząco na notowaniach tego surowca, mimo że analitycy przyznają, iż w ostatnim czasie na rynkach surowcowych sporą rolę odgrywała sytuacja polityczna w niektórych częściach świata.
Ryzyko geopolityczne istotnie wpływało na notowania metali, surowców energetycznych oraz towarów rolnych. – Ten rynek często dość silnie reaguje na wzrost napięć geopolitycznych na świecie, zwłaszcza w krajach, które są ich istotnymi producentami oraz eksporterami – twierdzi Tomasz Regulski, analityk Raiffeisen Polbanku. – Najczęściej wpływ konfliktów zbrojnych na ceny surowców jest krótkotrwały i ograniczony – dodaje Łukasz Rozbicki z MM Prime TFI.
– W przypadku metali oddziaływanie konfliktów najlepiej było widać na rynku złota, ponieważ notowania tego kruszcu wyraźnie rosły w okresach eskalacji napięć politycznych na Ukrainie i spadały, gdy te napięcia były mniejsze – mówi Paweł Grubiak, doradca inwestycyjny i członek zarządu Superfund TFI. – Właśnie niepokój na Ukrainie doprowadził w marcu do wzrostu ceny tego surowca do 1390 dol. za uncję, czyli najwyższego poziomu od pół roku. Obecnie kurs nie reaguje już tak mocno – dodaje Regulski.
– Jednak w ostatnim czasie cena złota reagowała także na rosnące ryzyko eskalacji konfliktów na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza w Strefie Gazy i w Iraku – kontruje Grubiak. Mechanizm jest jednak taki sam: niepokoje powodują, że inwestorzy uciekają z rynków akcji we wspomnianych rejonach i kapitał lokują w aktywa uważane za – jak ładnie określają to analitycy – bezpieczną przystań. Do nich należy m.in. złoto. I to właśnie dlatego ceny tego metalu szły w górę. – Ta ostatnia zwyżka nie była duża, jednak warto dodać, że kurs wzrósł przy bardzo słabym popycie na złoto jubilerskie z Indii i Turcji – podkreśla Grzegorz Zatryb, główny strateg Skarbiec TFI. Według niego o tym, że za wzrost notowań odpowiadają inwestorzy finansowi, świadczy rekordowo wysoka liczba długich pozycji w kontraktach na złoto na giełdzie CME.
Fakt, że obecnie na rynku złota panuje względny spokój, może oznaczać, że inwestorzy nie obawiają się przekształcenia mających teraz miejsce konfliktów w wojnę o globalnym zasięgu. – Należy się wszakże spodziewać, że wydarzenia polityczne w regionach objętych konfliktami nadal będą miały istotny wpływ na notowania złota – mówi Dorota Sierakowska, analityk w Domu Maklerskim Banku Ochrony Środowiska. – Jeśli napięcia wzrosną, zwyżka cen złota będzie wysoce prawdopodobna – doprecyzowuje analityk Raiffeisen Polbanku.
Im więcej jakiegoś surowca pochodzi z krajów biorących udział w konfliktach zbrojnych, tym oczywiście bardziej jego notowania reagują na wzrost niepokojów w danym regionie. – I tak napięcia na linii Rosja–Zachód wywołują spore zaniepokojenie inwestorów na rynku palladu. Rosja jest bowiem największym na świecie producentem tego metalu, odpowiadającym za 40 proc. globalnej podaży – wyjaśnia Sierakowska. – Jakiekolwiek celowe ograniczenie eksportu palladu z tego państwa miałoby więc konsekwencje w postaci gwałtownego wzrostu cen – tłumaczy i dodaje, że już teraz notowania tego metalu znajdują się na poziomach zbliżonych do 13-letnich maksimów.
– Metalem, który wykazuje wysoką wrażliwość rynków towarowych na politykę, jest też miedź – zauważa Grzegorz Zatryb. – Choć jego zapasy są bardzo niskie, na większości giełd po raz kolejny został przeceniony i teraz jego tonę można kupić w Londynie za mniej niż 6 tys. dol. – dodaje.
Nieco inaczej na notowania tego kruszcu patrzy Łukasz Rozbicki. – Surowce typowo przemysłowe, takie jak właśnie miedź, a także aluminium, cynk, ołów czy nikiel, są zdecydowanie najbardziej zależne od twardych danych makroekonomicznych, np. tych z Chin – szczególnie w przypadku miedzi, czy z sektora motoryzacyjnego w przypadku cynku – wyjaśnia analityk z MM Prime TFI.
Według niego to, jak konflikty zbrojne wpływają na kursy surowców, można prześledzić na przykładzie rynku ropy naftowej. Chodzi o starcia w Strefie Gazy oraz bombardowanie pozycji dżihadystów na terenie Iraku przez USA. – Miejscem konfliktu jest Bliski Wschód, czyli rozgrywa się on tam, skąd pochodzi większość sprzedawanej na świecie ropy. Państwa zrzeszone w OPEC posiadają 80 proc. światowych udowodnionych złóż tego surowca, a większości leżą właśnie tam – mówi Rozbicki. – Świat jednak przyzwyczaił się do ciągłych wojen i konfliktów w tym regionie. I jeśli już rynek ropy reaguje na nie, to tylko incydentalnie i gdy dochodzi do eskalacji – dodaje. Chodzi o to, że w praktyce rzadko dochodzi do zakłóceń dostaw surowca z tych krajów.
Podobnie jest i teraz, a eksport z Iraku jest zbliżony do najwyższego w historii. Dodatkowo USA dzięki złożom łupkowym są już samowystarczalne i zaczynają nawet eksportować ropę, a Meksyk zapowiada znaczący wzrost jej produkcji. – Sytuacja związana z Ukrainą i sankcjami nałożonymi na Rosję wzbudziła co prawda obawy o możliwości ograniczenia dostaw ropy czy gazu ziemnego z tego kraju, jednak taki scenariusz byłby niekorzystny dla wielu państw, dlatego jest on uważany za mało prawdopodobny – przekonuje Paweł Grubiak. Według niego dotychczasowe informacje dotyczące zarówno Rosji, jak i Iraku okazały się lepsze od oczekiwań inwestorów i to właśnie zepchnęło notowania ropy naftowej w dół.
– Nawet zapowiedź ataków powietrznych Stanów Zjednoczonych w Iraku nie była w stanie zakłócić równowagi na dłużej. Baryłka ropy brent kosztuje teraz niecałe 104 dol. i od pewnego czasu, powoli, ale systematycznie tanieje – mówi Grzegorz Zatryb. – Ceny ropy WTI i brent znalazły się na poziomach niższych o 10 proc. od czerwcowego szczytu, a kurs tej ostatniej nawet najniżej w tym roku – podsumowuje analityk MM Prime TFI. – Taki poziom notowań pokazuje, że inwestorzy oceniają jako niskie prawdopodobieństwo ograniczenia produkcji ropy w Iraku czy też w innym kraju Bliskiego Wschodu – dodaje Tomasz Regulski. – Niewykluczone jednak, że w razie pojawienia się niepokojących informacji politycznych notowania ropy będą miały krótkoterminowe zwyżki – dorzuca Grubiak.
Ukraiński konflikt wpływał także na wyobraźnię grających na rynkach zbóż. Rejon, w którym dochodzi o niepokojów, to ważny teren upraw m.in. kukurydzy i pszenicy. A głównym eksporterem obu tych zbóż do Europy jest właśnie Ukraina. – W jego pierwszej fazie, która była dla rynku zaskakująca i chyba najbardziej groziła wybuchem wojny, cena pszenicy bardzo mocno wzrosła – podkreśla Rozbicki.
Jednak i w przypadku tych towarów obawy dotyczące ograniczenia ich produkcji i eksportu z Ukrainy okazały się przesadzone. Wprawdzie niekorzystna pogoda na tych terenach doprowadziła do spadku jakości uprawianego zboża, jednak wielkość produkcji nie powinna ustępować tej z ubiegłego roku. Z kolei eksport może znaleźć się wręcz na wyższym od ubiegłorocznego poziomie, co ogranicza możliwość istotnego wzrostu cen zbóż w najbliższych tygodniach – mówi członek zarządu Superfund TFI. – Notowania pszenicy i kukurydzy pozostały na niskim poziomie pod wpływem oczekiwanej dużej podaży tych surowców w USA i przy braku informacji o blokadzie eksportu z Rosji i Ukrainy – zauważa Regulski.
Wzrost napięć prawdopodobnie spowoduje zwyżkę cen złota