Choć kwietniowe dane dotyczące branży motoryzacyjnej zwiastują dużo lepsze wyniki niż rok wcześniej, to na pełen powrót do sprzedażowej normalności trzeba będzie jeszcze zaczekać.
Choć kwietniowe dane dotyczące branży motoryzacyjnej zwiastują dużo lepsze wyniki niż rok wcześniej, to na pełen powrót do sprzedażowej normalności trzeba będzie jeszcze zaczekać.
Choć w Polsce salony samochodowe były otwarte nawet podczas lockdownu wiosną ubiegłego roku, to i tak przez efekt niskiej bazy wzrosty procentowe są ogromne. W minionym miesiącu według danych opublikowanych wczoraj przez Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego, a pozyskanych z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, zarejestrowano 47 tys. samochodów. To aż o 163 proc. więcej niż w czasie zeszłorocznego lockdownu, gdy zarejestrowano jedynie 15,2 tys. nowych aut.
Jednocześnie w kwietniu sprzedano o blisko 8,5 tys., czyli o 16,1 proc. mniej aut niż miesiąc wcześniej. Sytuacja na rynku wciąż pozostaje też gorsza niż w 2019 r. W kwietniu tamtego roku zarejestrowano 52,2 tys. pojazdów. Tradycyjnie lepiej od osobówek radzą sobie lekkie auta dostawcze. W ich przypadku spadek względem marca wyniósł 10 proc., a w liczbach bezwzględnych nowe rejestracje przebiły nawet 2019 r. W tym roku w marcu zarejestrowano 6,9 tys. pojazdów, a więc o tysiąc więcej niż dwa lata wcześniej. Branża zachowuje optymizm. Eksperci zwracają uwagę, że biorąc pod uwagę cały rok, jest zdecydowanie lepiej niż w 2020 r., a świetny rezultat marca był spowodowany zarówno większą liczbą dni roboczych, jak i wyprzedażami u części producentów.
Ich zdaniem trend powinien się utrzymać. – Wyniki rejestracji są stosunkowo dobre. Nie jesteśmy już tak zamknięci, jak 12 miesięcy temu, ale gospodarce wciąż stosunkowo daleko do pełnej normalności. Stąd można przewidywać, że o ile kolejne miesiące będą znacznie lepsze niż ich ubiegłoroczne odpowiedniki, o tyle statystyki wciąż będą ustępować sytuacji z 2019 r. – prognozuje Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM). Jak twierdzą analitycy IBRM Samar, ten rok zamknie się ze wzrostem o 9,9 proc. w segmencie aut osobowych i 10,7 proc. samochodów dostawczych. Rok 2021 będzie zatem pośredni między lockdownem a normalnością. Na wyniki sprzedażowe wpłynie nie tylko ograniczenie działalności gospodarki i szybkość akcji szczepień, lecz także wynikające pośrednio z COVID-19 niedobory komponentów.
– Braki chipów dotyczą całej branży i będą utrudniać nie tylko produkcję, ale też sprzedaż. Klienci zapewne nie zrezygnują całkowicie z zakupów, ale będą one realizowane później. Już teraz niektóre modele mają po sześć, dziewięć miesięcy opóźnienia. To wpłynie na liczbę rejestracji – ocenia Faryś. Z drugiej strony skutki braków mogą być niwelowane przez zastrzyk finansowy z Europejskiego Funduszu Odbudowy. – Można się spodziewać, że wsparcie skierowane nie tylko do Polski, ale też bogatych państw Zachodu, z którymi jesteśmy powiązani gospodarczo, pozytywnie wpłynie również na popyt na samochody. To daje nadzieję na szybszy powrót do sprzedaży sprzed pandemii – dodaje szef PZPM. Nowe dane z największych rynków Europy trudno porównywać do ubiegłorocznego kwietnia. W części państw całkowicie zamknięto wówczas salony, przez co zdołano tam zarejestrować zaledwie po kilka tysięcy sztuk samochodów. Niemniej jednak wszystkie kraje odnotowały spadki względem marca 2021 r., a ich wyniki są też gorsze niż w kwietniu 2019 r.
We Włoszech spadek w odniesieniu do kwietnia 2019 r. wynosi 17,1 proc. Dane te zostały przez tamtejsze organizacje branżowe przyjęte pesymistycznie. Pokazują one, że mimo dużych pakietów stymulujących złomowanie starych i zakupy nowych aut niskoemisyjnych, motoryzacja wciąż znajduje się w trudnej sytuacji. Podobnie jest we Francji, gdzie spadek w stosunku do 2019 r. przekracza jedną czwartą, a także w Hiszpanii, gdzie branża traci do stanu sprzed dwóch lat aż 34 proc. W tych krajach nastroje konsumentów ostudziły wielkanocne restrykcje i zapowiadane dopiero na maj i czerwiec luzowanie gospodarki. „Ożywienie popytu uległo spowolnieniu z powodu niepewności ekonomicznej i powolnej kampanii szczepień” – stwierdziło Hiszpańskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów i Ciężarówek.
Niektóre państwa zaliczyły jednak mniejszy dołek. W Wielkiej Brytanii opublikowane wyniki kwietniowe były o 13 proc. niższe niż średnia z lat 2010–2019. I choć Wyspy dotknął największy, ok. 50-procentowy spadek sprzedaży względem marca, to tamtejsza branża przekonuje, że widzi światło w tunelu mimo zamknięcia części zakładów (np. Land Rovera) z powodu braku chipów. – Do pełnego ożywienia sektora daleko, ale przy otwartych salonach, w których klienci będą mogli przetestować najnowsze i najczystsze modele, branża może zacząć się odbudowywać – stwierdził prezes tamtejszego Stowarzyszenia Producentów i Sprzedawców Silników Mike Hawes. Poprawy spodziewają się też Niemcy, którzy co prawda według Federalnego Urzędu Ruchu Drogowego sprzedali o 90 proc. więcej niż w kwietniu 2020 r., to jednocześnie wynik jest niższy o 22 proc. niż w marcu 2021 r. i o 26 proc. niż w kwietniu 2019 r. Jak wynika z wtorkowych danych niemieckiego Instytutu Badań Ekonomicznych Ifo, branża odbija się od dna, a przedsiębiorcy oczekują poprawy. Barometr koniunktury w motoryzacji skoczył o 10,9 pkt, czyli jest na najwyższym poziomie od dwóch lat.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama