Administracja USA chce powołać pełnomocnika, który ma zatrzymać budowę gazociągu Nord Stream 2. Mimo mocnej retoryki projekt wciąż posuwa się naprzód.

Prezydent Joe Biden chce powołać specjalnego wysłannika do „zabicia” projektu Nord Stream 2. Jak donosi Politico, miałby nim zostać jego współpracownik jeszcze z czasów pełnienia funkcji wiceprezydenta – Amos Hochstein.
Ten 48-latek doskonale zna regionalne zależności, ponieważ jeszcze do października ub.r. był w radzie nadzorczej ukraińskiego Naftogazu. W tym czasie ukraiński koncern wygrał sprawę z Gazpromem w arbitrażu, a kwota, którą mają zapłacić Rosjanie, to 5 mld dol.
Hochstein złożył swoją rezygnację z powodu wzrastającej korupcji na Ukrainie i presji politycznej, jak napisał w artykule w KyivPost. Wcześniej, w czasie prezydentury Baracka Obamy, był m.in. szefem biura surowców energetycznych w Departamencie Stanu. Związany z demokratami od lat ma duże doświadczenie w kwestiach energetyki i bezpieczeństwa międzynarodowego.
Mimo ostrych wypowiedzi prezydenta Bidena o prezydencie Putinie (nazwał go zabójcą) i sekretarza stanu Antony’ego Blinkena, który stwierdził, że „Nord Stream 2 jest sprzeczny z celami bezpieczeństwa energetycznego UE oraz może podkopać interesy Ukrainy, Polski i wielu innych partnerów”, budowa trwa. Czy powołanie takiego pełnomocnika ds. Nord Stream 2 faktycznie coś zmieni?
– Od samego mieszania herbata nie zrobi się słodsza. Jeżeli administracja prezydenta Bidena chciałaby ten projekt rzeczywiście zatrzymać, to żaden pełnomocnik nie jest potrzebny. Wystarczy decyzja prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena. Nie informacja, że czegoś „nie lubi”. Decyzja. Powoływanie specjalnego wysłannika, by największe mocarstwo świata mogło powstrzymać budowę stukilometrowej rury, to groteska i pozorowanie aktywności – komentuje dr Sławomir Dębski, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Nord Stream 2 jest już ukończony w ponad 90 proc. Od 16 lutego rosyjski statek Fortuna znów układa rurę na dnie Morza Bałtyckiego, kończąc dwa odcinki – ok. 120 km w wodach duńskich i ok. 30 km w wodach niemieckich. Choć statek jest objęty sankcjami amerykańskimi, to do tej pory administracja Bidena nie wprowadziła kolejnych.
„Kluczowe znaczenie dla przyszłości NS2 ma dokończenie jego budowy (może to nastąpić w ciągu najbliższych kilku miesięcy), a następnie certyfikacja. Jeśli do tego dojdzie, to żadne potencjalne warunki i ograniczenia dotyczące zasad jego uruchomienia albo nie będą realne, albo nie będą miały istotnego znaczenia dla skutków jego funkcjonowania. W szczególności nie ma faktycznych możliwości wymuszenia na stronie rosyjskiej (zwłaszcza długoterminowego) zobowiązania do tranzytu gazu przez Ukrainę. Z kolei mechanizmy ograniczenia przesyłu przez NS2 są wątpliwe pod względem prawnym i mało realistyczne pod względem operacyjnym” – piszą analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich Ryszarda Formuszewicz, Szymon Kardaś i Agata Łoskot-Strachota.
Budowę Nord Stream 2 od lat wspiera rząd Angeli Merkel, który twierdzi, że projekt nie jest polityczny, a ma jedynie wymiar gospodarczy. Czy coś w tej materii się zmieni, spytaliśmy niedawno Manuela Sarrazina, posła niemieckich Zielonych, którzy najpewniej po wrześniowych wyborach będą współtworzyć rząd w Berlinie.
– Stanowisko Zielonych jest w tej sprawie jasne. Szkoda, że jesteśmy jedyną partią w niemieckim parlamencie, która tej budowie zdecydowanie się sprzeciwia. Mam nadzieję, że kolejny kanclerz opowie się przeciwko budowie Nord Stream 2 – wyjaśniał niemiecki polityk. – Ale wydaje się, że zatrzymanie jej będzie bardzo trudne w tej fazie, w Niemczech nie ma do tego narzędzi prawnych. Nawet jeśli Zieloni będą w rządzie, nie mogę obiecać, że to się uda. Najważniejsze jest wycofanie dla tego projektu poparcia politycznego niemieckiego rządu.
Zdaniem dr. Sławomira Dębskiego Berlin, angażując się w budowę gazociągu, musi mieć świadomość, że prezydent Rosji będzie tę infrastrukturę wykorzystywał do niszczenia pokoju w Europie. – Jeżeli budowa zostanie ukończona, Niemcy będą musieli za to wziąć odpowiedzialność – dodaje Dębski.
Budowę Nord Stream 2 od lat wspiera rząd Angeli Merkel