Pieniędzy na lokatach terminowych od lat ubywało. Teraz ubywa też lokat – te produkty są wycofywane z ofert.

Pod względem wartości lokat terminowych w posiadaniu gospodarstw domowych cofnęliśmy się właśnie do przełomu 2008 i 2009 r., czyli okresu tuż po wybuchu globalnego kryzysu finansowego. W grudniu 2008 r. wartość depozytów terminowych należących do Kowalskich wynosiła 188,5 mld zł. W styczniu tego roku – nowe dane podał właśnie Narodowy Bank Polski – było to 183,4 mld zł. W ciągu ostatniego miesiąca wartość lokat spadła o ponad 6 mld zł. W ciągu ostatnich 12 miesięcy – o ponad 92 mld zł.
Lokaty straciły sens
Nie oznacza to, że wycofujemy pieniądze z banków. Stan środków na kontach gospodarstw domowych urósł w styczniu o kolejne 2,1 mld zł i o niecałe 5 mld przekracza 1 bln zł. Równocześnie rosną depozyty bieżące, które bez konsekwencji można wypłacić w dowolnym momencie. Zmiana struktury depozytów to konsekwencja niskich stóp procentowych. Po ubiegłorocznych obniżkach dokonanych przez Radę Polityki Pieniężnej (od maja ub.r. główna stopa NBP wynosi 0,1 proc.) banki komercyjne ścięły oprocentowanie lokat niemal do zera. A ostatnio wręcz zaczęły wycofywać tego typu produkty z oferty. Na taki krok zdecydowali się m.in. dwaj najwięksi gracze, kontrolowane przez państwo PKO BP i Pekao SA. Jeszcze niedawno można było otwierać lokaty na różne terminy – od jednego dnia do roku, czasem dwóch. Teraz pozostawiane są na ogół tylko najpopularniejsze lokaty – na trzy miesiące.
PKO BP z większości lokat dla klientów indywidualnych zrezygnował z początkiem stycznia. Pół roku wcześniej wycofano z oferty depozyty terminowe dla przedsiębiorstw, a w kwietniu ub.r. – dla małych i średnich firm. – Spadek stóp procentowych z punktu widzenia banków postawił pod znakiem zapytania sens ekonomiczny produktów depozytowych dla firm – tłumaczył przed kilkoma miesiącami na Twitterze Piotr Bujak, główny ekonomista PKO. To wyjaśnienie teraz można rozciągnąć również na klientów indywidualnych. W Pekao pozostały depozyty na trzy i sześć miesięcy.
Dla banków ograniczenie oprocentowania lokat było dotychczas najskuteczniejszym sposobem na szybką poprawę wyniku odsetkowego – najważniejszej części dochodów. Lokaty terminowe są produktami o krótkim cyklu życia, cięcie odsetek przynosi więc dość szybko skutek w postaci mniejszych kosztów. Część depozytów terminowych ma charakter odnawialny – po terminie zapadalności otwiera się lokata na kolejny okres. W dłuższym terminie z punktu widzenia rachunku wyników skuteczniejsze może być dostosowanie po stronie oprocentowania kredytów. Na to potrzeba jednak więcej czasu: wysokość rat już udzielonych pożyczek uzależniona jest zwykle od rynkowych stóp procentowych, które zmieniają się w rytm zmian stóp oficjalnych.
Problem w tym, że gdy oprocentowanie lokat doszło do zera, nie ma już miejsca na dalsze obniżki. Wyeliminowanie lokat terminowych to z perspektywy banków przyznanie, że oszczędzanie na lokatach straciło sens. Ale też ograniczenie kosztów – związanych z obsługą zakładania depozytów terminowych.
Rezygnacja z lokat terminowych to również wynik gry podaży i popytu. Banki dysponują dużymi nadwyżkami wolnych środków. Przyczynił się do tego napływ pieniędzy na rachunki firm w ramach rządowej pomocy w czasie kryzysu wywołanego przez pandemię. W normalnych warunkach skalę „nadpłynności” ogranicza sprzedaż kredytów. Tyle że popyt na kredyty znacząco osłabł – zwłaszcza ze strony przedsiębiorstw.
Oczywiste niezadowolenie
„Z oczywistych powodów zrozumiałe jest niezadowolenie osób, które są w posiadaniu środków zgromadzonych na depozytach bankowych i które przyzwyczaiły się do realnie dodatniego ich oprocentowania, czyli zysków bez ryzyka” – pisał w artykule opublikowanym w ubiegłym tygodniu w serwisie Obserwator Finansowy Piotr Szpunar, dyrektor departamentu analiz ekonomicznych NBP. I dodawał: „Warto jednak pamiętać, że lokaty bankowe to tylko jedna z wielu dostępnych form utrzymywania zakumulowanych w wyniku procesu oszczędzania aktywów. Realna stopa zwrotu z wielu innych aktywów pozostaje z reguły w dłuższym horyzoncie dodatnia. Niski poziom realnych stóp procentowych nie uniemożliwia zatem osiągania dodatnich realnych zwrotów z lokowanych aktywów, choć w tym celu konieczne jest ich inwestowanie i podjęcie wyższego ryzyka”.
Jak w takim razie wyglądają inne sposoby lokowania wolnej gotówki przez Polaków? W listopadzie ub.r. wartość wyemitowanych przez Skarb Państwa obligacji oszczędnościowych pierwszy raz przekroczyła 40 mld zł. W ciągu pierwszych 11 miesięcy ub.r. zadłużenie państwa z tytułu takich obligacji urosło o niemal 15 mld zł. Danych na koniec ub.r. jeszcze nie ma, ale wiadomo, że w grudniu sprzedaż wyniosła prawie 2,5 mld zł, a w styczniu tego roku zbliżyła się do 3,2 mld zł. Popularnością cieszą się też fundusze inwestycyjne. Tu w styczniu sprzedaż osiągnęła najwyższy poziom od niemal ośmiu lat. Saldo nabyć i umorzeń funduszy wyniosła 4,8 mld zł (część jest związana z systematycznym napływem pieniędzy do pracowniczych planów kapitałowych). Część osób w ogóle rezygnuje z usług instytucji finansowych i wybiera gotówkę. Wartość pieniądza gotówkowego w obiegu (w przytłaczającej większości to własność osób fizycznych) w styczniu zwiększyła się o 2,7 mld zł, osiągając 309,4 mld zł. W ciągu ostatnich 12 miesięcy przyrost gotówki w obiegu wyniósł niemal 87 mld zł.