Wskaźniki określające długość trwania przerw w dostawach energii znów poszły w górę. Gorzej niż u nas jest tylko na Ukrainie i Łotwie
Najgorzej pod względem ciągłości dostaw energii mają mieszkańcy Wielkopolski, których obsługuje Enea Operator. Według statystyk długości przerw w dostawach w zeszłym roku nie mieli oni prądu przez siedem godzin. Mieszkańcy Mazowsza obsługiwani przez PGE Dystrybucja także nie mają powodów do radości. W centralnej Polsce średnia przerw w dostawach wyniosła sześć godzin. Na tym tle nieco lepiej wygląda sytuacja na Pomorzu, gdzie nad systemem energetycznym pieczę sprawuje Energa-Operator. Pomorzanie nie mieli energii przez niemal pięć godzin, a można by powiedzieć fantastyczny rezultat uzyskano w Małopolsce zarządzanej przez Tauron Dystrybucję. Ta spółka nawet poprawiła wynik w porównaniu z 2012 r. Jej klienci pozostawali bez prądu średnio trzy godziny w roku. Pełen komfort pod tym względem mieli mieszkańcy stolicy. Przerwy w dostawach energii w RWE Operator nie przekroczyły jednej godziny.
Kiepsko wygląda także inny wskaźnik, który obrazuje częstotliwość przerw w dostawach – SAIFI. Z analizy danych udostępnionych przez operatorów wynika, że klienci Enei i PGE mają wyłączaną energię nawet pięć razy w roku, a mieszkańcy obszarów nadzorowanych przez Tauron i Energę – po trzy. Co najmniej raz w roku bez prądu obyć się muszą także warszawiacy.
Operatorzy systemów dystrybucyjnych tłumaczą, że główną przyczyną pogorszenia parametrów dostaw energii elektrycznej, zwłaszcza powstawania długich przerw, są zjawiska pogodowe. Statystyki obejmują więc nie tylko techniczne aspekty działania firm, ale także zdarzenia losowe, m.in. ekstremalnie silny wiatr, opady śniegu, oblodzenie sieci czy powodzie. W przeciwieństwie do zeszłego roku w 2012 r. anomalie pogodowe niemal nie występowały. W zeszłym roku na wskaźniku SAIFI zaważył huragan „Ksawery”, który w grudniu przeszedł nad Polską.
– Skala i intensywność zjawiska, a także dodatkowo szadź katastrofalna negatywnie wpłynęły na wysokość wskaźnika. Gdyby nie tak ekstremalne warunki atmosferyczne, jakie panowały na początku grudnia, ubiegły rok spółka zakończyłaby ze wskaźnikiem znacznie niższym niż w roku 2012 r. – komentuje Danuta Tabaka, rzecznik prasowy Enei Operator.
Jeżeli ze statystyk wyeliminujemy zdarzenia nadzwyczajne, okaże się, że wszyscy operatorzy poprawili wyniki wobec 2011 r. W przypadku Energi-Operator liczba minut bez prądu przypadających na jednego odbiorcę zmniejszyła się z 603 do 283,9 minuty; Enei Operator z 506 do 415 minut; Tauronu Dystrybucja z 386 do 196 minut; a PGE Dystrybucja z 587 do 343 minut.
Optymizm operatorów trudno jednak zrozumieć, jeśli spróbujemy porównać sytuację w Polsce z innymi krajami, które w równym stopniu borykają się z anomaliami pogodowymi. Raport Rady Europejskich Regulatorów Energii CEER z 2012 r., a więc bardzo dobrego dla Polski, zestawiając dane o przerwach w dostawach naszych operatorów z innymi krajami, pokazuje polski dramat. Jesteśmy na szarym końcu. Średnia dla naszego kraju w 2012 r. przekroczyła 400 minut na jednego odbiorcę. Gorzej od nas mają tylko Łotysze i Ukraińcy. U nich średnia przerw w dostawach waha się od 450 do 500 minut. Na drugim biegunie są kraje, w których praktycznie nie odłącza się energii. Średnio tylko po kilkanaście minut w roku bez prądu są Luksemburczycy, Duńczycy, Niemcy, Holendrzy i Szwajcarzy.
Urząd Regulacji Energetyki chce zmusić dostawców energii do poprawy wskaźników. – Pracujemy nad nowym modelem regulacji dla operatorów systemów dystrybucyjnych. Modelem jakościowym – mówi DGP Agnieszka Głośniewska, rzecznik prasowy URE.
Chodzi o wprowadzenie wynagradzania na podstawie jakości usług świadczonych przez spółki dystrybucyjne, m.in. parametrów dostaw energii elektrycznej, standardów ciągłości i jakości napięcia. – Będziemy mierzyli czas przerw i będzie to element wpływający na wynagrodzenie w ramach taryfy – zapowiada Głośniewska.
Zaznacza, że przerwy w dostawach to niejedyny problem, z którym URE chce walczyć. Bardzo ważną kwestią jest też jakość napięcia.
– Urządzenia przemysłowe zawierające złożone układy elektroniczne stają się coraz bardziej wrażliwe na zmiany napięcia – mówi Głośniewska. To samo jej zdaniem dotyczy sprzętu elektronicznego coraz powszechniej i liczniej stosowanego w gospodarstwach domowych.
Przy prezesie URE już pracuje zespół specjalistów ze wszystkich spółek operatorskich, którego celem jest wdrożenie nowej regulacji – taryfy jakościowej opierającej się m.in. na wskaźnikach przerw. Do tego jednak potrzebne jest wypracowanie wspólnego, jednakowego dla wszystkich rozwiązania. – Na razie trudno jest porównywać wskaźniki przerw poszczególnych spółek, ponieważ do tej pory nie była określona jednolita metodologia liczenia czasów przerw w dostawie energii elektrycznej – zaznacza Danuta Tabaka.
Wszyscy zgadzają się co do tego, że trzeba inwestować w sieci. W zeszłym roku pięciu największych operatorów systemów dystrybucyjnych, czyli Enea Operator, Energa-Operator, Tauron Dystrybucja, PGE Dystrybucja oraz RWE Stoen Operator, opracowało nawet nowe plany rozwoju na lata 2014–2019, aktualizując w górę poprzednio uzgodnione plany. Jak wynika z danych URE, do 2019 r. w infrastrukturę sieciową przedsiębiorstwa energetyczne zamierzają zainwestować ponad 41 mld zł. Zdecydowana większość środków zostanie przeznaczona na budowę, rozbudowę, modernizację i odtworzenie majątku sieciowego. Najwięcej środków wydanych zostanie w 2018 r. Operatorzy systemów dystrybucyjnych wydadzą wtedy na modernizację sieci ponad 8,1 mld zł. Dla porównania w tym roku nakłady inwestycyjne lekko przekroczą 6,3 mld zł.