Im bliżej wyborów samorządowych, tym częściej w ustach lokalnych polityków pojawia się hasło „inteligentne miasto”. W rzeczywistości tej inteligencji nie jest za wiele. Podpowiadamy, jak zbliżyć się do ideału
Im bliżej wyborów samorządowych, tym częściej w ustach lokalnych polityków pojawia się hasło „inteligentne miasto”. W rzeczywistości tej inteligencji nie jest za wiele. Podpowiadamy, jak zbliżyć się do ideału
– Dobrze jest wtedy, gdy samorząd zamiast zacząć inwestować w przeróżne aplikacje i programy, najpierw dokładnie określa, co chciałby osiągnąć. Bada, jakie problemy w mieście są największe, na co mieszkańcy się uskarżają i planuje, jak chce doprowadzić do poprawy tej sytuacji – tłumaczy Wojciech Pelc, kierownik oddziału serwisów informacyjnych w poznańskim magistracie. Poznań to jedno z pierwszych w Polsce miast, które właśnie w ten sposób postanowiło zacząć wdrażać ideę smart. Nie tyle inwestuje w nowe rozwiązania, ile stara się ułatwiać komercyjnym podmiotom tworzenie udogodnień dla mieszkańców. – Niestety przez lata sytuacja wyglądała raczej tak: mamy środki do wydania na informatyzację, a więc wydajemy je, najlepiej na coś, co będzie supernowoczesne. Powoli uczymy się, że to tak nie działa – dodaje Pelc i wskazuje na przykład Warszawy, w której od kilku miesięcy działa numer 19 115. To nie tylko numer telefoniczny, ale także aplikacja mobilna, poczta elektroniczna, faks i czat, na których 24 godziny na dobę można zgłaszać uwagi, skargi i zażalenia bez względu na to, której służby i jakich zagadnień dotyczą. Ale co ważne, mieszkaniec może sprawdzić, co z jego skargą dalej się dzieje.
Zanim samorząd zacznie wydawać miliony na nowe systemy, powinien przeprowadzić audyt tego, co już ma, bo często jest tak, że wiele rozwiązań już funkcjonuje, tylko trzeba je ze sobą zgrać. Tak próbuje teraz robić Płock. Działająca od pół roku przy prezydencie rada ds. innowacyjności i działalności badawczo-rozwojowej kończy przygotowywać projekt, który ma spiąć pięć źródeł informacji: komunikację miejską, wodociągi, monitoring miejski, system interwencji obywatelskich oraz zarządzanie ruchem. I na tej podstawie przygotować całościowy plan starania się o pieniądze na informatyzację samorządów z nowego unijnego budżetu. W Płocku nie wszystko trzeba budować od początku, np. działa tam już aplikacja myBus online, która na podstawie danych ze śledzenia autobusów przez system GPS pokazuje pasażerom, kiedy pojazd pojawi się na przystanku.
Ogromnej części usług ułatwiających życie mieszkańcom wcale nie muszą finansować samorządy. Równie dobrze może to być oferta prywatnych firm lub organizacji pozarządowych. Ale by to było możliwe, miasto musi zacząć dzielić się informacjami – od statystyk, przez te dotyczące komunikacji miejskiej, planowanych inwestycji, wpływów i wydatków. – Nie da się wyprodukować jednej uniwersalnej aplikacji, np. zarządzającej ruchem miejskim, nadającej się dla Stambułu, Wiednia i Krakowa – tłumaczy Andreas Muther, wiceprezes SAP w Europie Środkowo-Wschodniej. – Dopiero mając pełne dane np. o strukturze wiekowej mieszkańców, zmianach demograficznych i migracjach, można zaplanować jakieś racjonalizatorskie zmiany.
Z raportu Deloitte wynika, że kierowcy w Warszawie dojeżdżający do pracy 10 km spędzają w korkach osiem godzin i 52 minuty miesięcznie. Rocznie kosztuje to każdego z nich 3,5 tys. zł. By uporać się z tym problemem, na świecie wdraża się ITS, czyli inteligentne systemy transportowe. Dzięki temu z korkami zaczęły sobie radzić takie metropolie jak Londyn i Wiedeń. Systemy pozwalają na sterowanie ruchem, tworzenie specjalnych stref ograniczonego ruchu i zarządzanie miejscami na parkingach. W Polsce według unijnych planów z funduszu Horyzont 2020 na ten cel przeznaczonych zostanie od 1,2 mld do nawet 3 mld zł. Na razie jednak, jak ocenia Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji, wdrażanie ITS idzie u nas opornie, bo te systemy są wciąż traktowane jak zwykłe inwestycje drogowe. Pozytywnym wyjątkiem jest trójmiejski projekt TRISTAR, dzięki któremu w Gdańsku, Gdyni i Sopocie powstają m.in. tablice z aktualną liczbą wolnych miejsc parkingowych, z informacjami o natężeniu ruchu i wyświetlacze – przeznaczone dla pasażerów komunikacji publicznej – wszystko po to, by usprawnić ruch drogowy.
Smart city poprawia komfort życia wszystkich, także niepełnosprawnych. – Żeby to była rzeczywista pomoc, musi być dopasowana do potrzeb. Nie chodzi o to, by na siłę uszczęśliwiać, tylko by zaoferować rozwiązania intuicyjne – przekonuje Adam Jesionkiewicz, prezes firmy Ifinity Beacons. Jego firma nad takimi właśnie rozwiązaniami pracuje dla Warszawy. – To system pomocy w poruszaniu się po urzędzie dla osób niewidomych polegający na połączeniu telefonu komórkowego z systemem beaconów, czyli czujników zainstalowanych w budynku. Dają one sygnał do komórki, dzięki któremu system pozwala dokładnie określić pozycje osoby w budynku, prowadzić ją do celu, ostrzegać o przeszkodach czy automatycznie rezerwować miejsce w kolejce – tłumaczy Jesionkiewicz. Rozwiązanie jest na etapie pilotażu w jednym ze stołecznych urzędów.
66 mln zł wydane na portal promujący Wrocław wywołało kilka miesięcy temu skandal. I choćby miasto przekonywało, że to coś więcej niż tylko strona internetowa, to i tak ten wydatek pozostał kontrowersyjny. A to dlatego, że trudno się po nim spodziewać wymiernych korzyści. Co innego z systemami, które mają w efekcie dać oszczędności. Tak jest choćby z Polkowicami, niedaleko Lubina na Dolnym Śląsku. Na inteligentny system oświetlenia ulicznego (utrzymuje minimalny stopień oświetlenia do momentu, gdy zbliży się samochód, rowerzysta czy pieszy i dopiero wtedy zwiększa natężenie światła) wydano ok. 5 mln zł. Dzięki niemu zużycie miejskiej energii spadło o połowę, a inwestycja po trzech latach całkowicie się zwróci.
Finansowe argumenty wzięła pod uwagę Bielsko-Biała, która jest pionierem inteligentnego zarządzania energią, bo system taki zaczęła wprowadzać ponad dekadę temu. Zaczęto od energetycznego monitoringu szkół podstawowych i budynków użyteczności publicznej. Okazało się, że w podobnych budynkach zużycie znacząco się różni. Wprowadzono jednorodny system zarządzania energią – objęto nim 200 obiektów miejskich, głównie szkół, przedszkoli i urzędów. Efekt – roczne oszczędności sięgają nawet jednej trzeciej wcześniej płaconych rachunków.
– Urzędy chwalą się, ile kwestionariuszy jest już dostępnych w ePUAP-ie albo jak wiele czynności można w nich załatwić online. Tyle że to bardzo często wcale nie jest szczególnie pomocne ludziom. O wiele bardziej przydaje się sprawne zorganizowanie pracy urzędników – tłumaczy Pelc.
Smart miasta to niekoniecznie takie z najnowszymi, najbardziej wypasionymi aplikacjami. To raczej te, które np. sprawdzą, jakimi trasami poruszają się mieszkańcy wypożyczający miejskie rowery, a potem na ich podstawie planują budowę ścieżek rowerowych lub w jakich godzinach ludzie kończą pracę, by stworzyć im szanse załatwienia spraw w urzędach.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama