Niska inflacja i ryzyko wyhamowania wzrostu gospodarczego przez kryzys na Wschodzie. Zdaniem ekonomistów to argumenty, które przemawiają za tym, by nie zaostrzać polityki pieniężnej
W tym roku ceny mogą wzrosnąć średnio o zaledwie 1,1 proc. – szacuje Instytut Ekonomiczny NBP. To nie tylko znacznie mniej, niż eksperci IE zakładali w poprzednim wydaniu swoich prognoz, jesienią ub.r. (wtedy spodziewali się 1,7-proc. wzrostu), ale też grubo poniżej celu inflacyjnego założonego przez bank centralny (2,5 proc.). Przedstawiciele NBP tłumaczyli wczoraj, że rewizja szacunków to efekt niższego punktu startu (inflacja w ubiegłym roku była niższa od zakładanej) i m.in. nowych prognoz dla cen surowców. Według nich nie powinny się one zmienić (w ubiegłym spadły o 1,5 proc.). Inne powody to szacowana obniżka cen wywozu śmieci czy leków refundowanych.
Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK, mówi, że to właśnie niska inflacja będzie głównym powodem wstrzemięźliwości Rady Polityki Pieniężnej w podwyższaniu stóp. I to nie tylko ta bieżąca – zgodnie z projekcją wskaźnik może się zbliżyć do celu NBP dopiero w 2016 r. BZ WBK właśnie zmienił zdanie i teraz sądzi, że dwie pierwsze podwyżki nastąpią dopiero w I kw. przyszłego roku, a nie w IV kw. tego roku. W sumie w 2015 r. stopy wzrosną o 1 pkt proc.