Napaść Rosji na Ukrainę może mieć daleko idące konsekwencje, o których na razie się nie mówi. Potencjał mediów i polityków jest skierowany na bieżące sprawy: zażegnanie tego konfliktu w taki sposób, żeby dana partia polityczna jak najwięcej na tym zyskała. I nie należy się dziwić, takie są reguły demokracji słupkowo-telewizyjnej. Gdy polityk z danego kraju przemawia na Majdanie, to mówi nie do Ukraińców tam zebranych, tylko do elektoratu w swoim kraju.
Napaść Rosji na Ukrainę może mieć daleko idące konsekwencje, o których na razie się nie mówi. Potencjał mediów i polityków jest skierowany na bieżące sprawy: zażegnanie tego konfliktu w taki sposób, żeby dana partia polityczna jak najwięcej na tym zyskała. I nie należy się dziwić, takie są reguły demokracji słupkowo-telewizyjnej. Gdy polityk z danego kraju przemawia na Majdanie, to mówi nie do Ukraińców tam zebranych, tylko do elektoratu w swoim kraju.
Zastanówmy się, jakie mogą być długoterminowe konsekwencje tego konfliktu i co to może oznaczać dla Polski i Polaków. Wydaje się pewne, że Rosja umocni swoją pozycję w basenie Morza Czarnego, który jest ważnym centrum przesyłu ropy i gazu. To oznacza jeszcze większą dominację Rosji na rynku surowców energetycznych w naszej części świata i jeszcze skuteczniejsze wykorzystywanie energii jako broni XXI wieku przez Wielkiego Brata. W krajach, dla których Rosja jest ważnym dostawcą surowców energetycznych, prawdopodobnie zostanie przeprowadzona na nowo analiza ryzyka i mogą zostać podjęte kroki ograniczające ryzyko zaburzenia dostaw surowców energetycznych. To oznacza przyspieszenie działań dywersyfikujących źródła energii. Mogą być trzy kierunki tych działań. Po pierwsze, znaczące zwiększenie budżetu Unii Europejskiej na wspieranie rozwoju odnawialnych źródeł energii. Po drugie, co może być szansą dla Polski, może dojść do przewartościowania celów i stabilność energetyczna Europy może zyskać priorytet nad ograniczaniem emisji gazów cieplarnianych. Z pewnością gdyby teraz zapytać o to ludzi w badaniach opinii publicznej, to w większości krajów ludzie poparliby taką zmianę priorytetów. A to może oznaczać zgodę na rozwój tańszej, ale brudnej energetyki opartej na węglu. Polska powinna się stać liderem tego procesu i być może nawet sfinansować takie badania opinii publicznej we wszystkich krajach Unii. To są niewielkie pieniądze, a my możemy zyskać silny argument, legitymizujący sensowne ekonomicznie działania rozwijające energetykę opartą na węglu. Po trzecie, może powrócić akceptacja społeczna dla energetyki jądrowej, radykalnie ograniczona po wypadku w Fukushimie.
Na globalnym rynku energii kluczowym graczem są Stany Zjednoczone, dzięki rewolucji łupkowej ceny gazu w USA są trzy razy niższe niż w Europie i dwa razy niższe niż w Chinach. Do tej pory Amerykanie nie eksportowali gazu, bo ta różnica w cenach gazu wspierała proces reindustrializacji USA. W Davos w tym roku wręcz mówiło się o przenoszeniu fabryk z innych części świata do USA w sektorach, w których ceny energii są istotną częścią kosztów. To wspierało rozwój USA kosztem innych części świata. Ale wobec zagrożenia ze strony Rosji Amerykanie mogą uznać, że globalne bezpieczeństwo jest ważniejsze niż efekty gospodarcze, i mogą zmienić swoją strategię. Gdyby do tego doszło, może nastąpić spadek cen gazu w Europie, co ograniczy zdolność Rosji do inwestycji w rozwój potencjału militarnego, a Polsce umożliwi dostęp do tańszych źródeł energii.
Innym ważnym czynnikiem jest prawdopodobna realokacja wydatków budżetowych w wielu krajach Europy. Kryzys finansowy skutkował ograniczaniem wydatków na rozwój potencjału militarnego w wielu krajach, łącznie z Polską, gdzie od wielu lat różne rządy kombinowały jak koń pod górę. Na przykład wielokrotnie zmieniano definicję wydatków na wojsko w Polsce, żeby dotrzymać naszego zobowiązania wobec NATO wydawania prawie 2 proc. PKB rocznie na wojsko, bo inne cele polityczne wydawały się ważniejsze. Teraz wydatki na uzbrojenie armii mogą uzyskać wyższy priorytet, bo społeczeństwo będzie się tego domagało. To oczywiście będzie wymagało większej efektywności tych wydatków, ale także pewnych przesunięć w budżecie. Co więcej, ten temat, który prawie nie był obecny w dyskursie publicznym, może się stać ważnym elementem debaty w wyborach w 2014 i 2015 r. Warto pamiętać, że wydatki na zbrojenia są w wielu krajach ważnym elementem wzmacniania narodowej innowacyjności i warto zadbać o to, żeby w Polsce też tak się stało. Czyli zamiast kupować drogie zabawki za granicą, lepiej inwestować w rozwój długoterminowego potencjału naszego przemysłu obronnego. Na przykład w ramach kierunków zamawianych na uczelniach wyższych powinny się pojawić kierunki bezpośrednio związane ze wzrostem potencjału obronnego Polski z wykorzystaniem technologii XXI wieku.
Oczywiście najłatwiej będzie pozyskać środki na zwiększenie potencjału obronnego Polski, całkowicie likwidując OFE, co nastąpi najpóźniej w 2016 r.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama