Od paru miesięcy widać dynamiczne ożywienie sektora przemysłowego. Co więcej, przy obecnym wzroście nowych zamówień można spodziewać się wzrostu produkcji (odsezonowanej) w I kw. 2014 r. na poziomie ok. 8 proc. w skali roku wobec ok. 6 proc. w końcówce 2013 r. (na przełomie lat 2012–2013 były spadki rzędu 1,7–1,8 proc.). Dlatego coraz mniej kontrowersyjnie wyglądają oczekiwania zakładające wzrost PKB w 2014 r. lekko przekraczający 3 proc.
Od paru miesięcy widać dynamiczne ożywienie sektora przemysłowego. Co więcej, przy obecnym wzroście nowych zamówień można spodziewać się wzrostu produkcji (odsezonowanej) w I kw. 2014 r. na poziomie ok. 8 proc. w skali roku wobec ok. 6 proc. w końcówce 2013 r. (na przełomie lat 2012–2013 były spadki rzędu 1,7–1,8 proc.). Dlatego coraz mniej kontrowersyjnie wyglądają oczekiwania zakładające wzrost PKB w 2014 r. lekko przekraczający 3 proc.
Oczywiście cykliczne odbicie przemysłu może stracić swój impet i w II półroczu 2014 r. gospodarka może złapać zadyszkę, chociażby z powodu wciąż niemrawego wzrostu gospodarczego w Eurolandzie, gdzie pomimo licznych działań antykryzysowych cały czas ma miejsce zapaść kredytowa. Ale tu z pomocą przyjdą krajowe inwestycje publiczne. Już dzisiaj rząd rozpisuje liczne przetargi na inwestycje publiczne, które później będzie można sfinansować z budżetu europejskiego na lata 2014–2020. Takie wsteczne finansowanie miało miejsce w poprzedniej perspektywie budżetowej i może być użyte obecnie. Wysyp inwestycji publicznych czeka nas także w Niemczech dzięki koalicji chadeków z SPD. To także pomoże polskiej gospodarce. Dlatego jestem optymistą odnośnie do tempa wzrostu gospodarczego zarówno w przyszłym, jak i w przedwyborczym roku 2015, kiedy machina absorpcji środków europejskich będzie pracować na wysokich obrotach.
Pomimo optymistycznych oczekiwań odnośnie do koniunktury rosną szanse na to, że stopy procentowe pozostaną na rekordowo niskim poziomie dłużej niż do końca I połowy 2014 r. W odróżnieniu od poprzednich pięciu–sześciu lat obecnie nastał okres niskiej inflacji. Po stronie czynników lokalnych na inflację bazową działa kończący się właśnie, ale najdłuższy w ostatnim dwudziestoleciu okres słabości popytu krajowego. Jednak ciekawsze jest to, co dzieje się na zewnątrz. Cykl nieustających wzrostów cen surowców, który tak bardzo zawyżał inflację w latach 2007–2013, prawdopodobnie dobiegł końca. Wahadło odwróciło się w drugą stronę. Znakiem czasów są decyzje globalnych gigantów w bankowości inwestycyjnej, którzy zamykają swoje departamenty handlujące na rynkach towarowych, bo nie widzą perspektyw osiągnięcia zysku. Obecnie można się zastanawiać, czy ceny ropy nie zaskoczą po niższej stronie i w przyszłym roku baryłka ropy będzie kosztować mniej niż 100 dol. Jest to nie tylko zasługa fenomenu gazu i ropy z łupków w USA, ale nowych rozstrzygnięć na Bliskim Wschodzie, gdzie porozumienie ONZ z Iranem może skutkować dodatkową podażą surowca z tego kraju. W tej nowej sytuacji OPEC może być mniej skuteczny w kontrolowaniu podaży i cen. Ryzyko embarga na eksport polskiej żywności na Wschód może z kolei spowodować spadek cen żywności na rynku krajowym. W takich warunkach inflacja w 2014 r. może być nawet niższa niż założone w najnowszej projekcji NBP 1,7 proc.
Przeciw zbyt szybkiemu rozpoczynaniu cyklu podwyżek w Polsce przemawia również obecne nastawienie Europejskiego Banku Centralnego. Od około dwóch miesięcy widać istotną zmianę retoryki prezesa Draghiego i pojawiające się obawy deflacyjne. EBC prawdopodobnie szykuje się na kolejną decyzję o rozluźnieniu polityki pieniężnej, możliwe, że w formie tanich pożyczek dla banków gotowych udzielać kredytów. W takich warunkach przedwczesne rozpoczęcie podwyżek w Polsce mogłoby skutkować niepotrzebnym umocnieniem złotego, bo złoty jest walutą bardzo wrażliwą na stan aktywności gospodarczej i różnice stóp procentowych do innych gospodarek rozwiniętych.
Ważnym czynnikiem ryzyka jest możliwość wyprzedaży obligacji krajów wschodzących, a więc i polskich, w momencie gdy ponownie wrócą obawy o podwyżki stóp w USA. Warto uwzględniać to w prognozach, choć należy też brać pod uwagę, że polskie obligacje za granicą są postrzegane jako wyżej oprocentowany odpowiednik niemieckich bundów, więc takie problemy, z jakimi boryka się wiele krajów wschodzących, nie będą naszym udziałem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama