Zapowiedź końca drukowania dolarów uruchomiła globalną sprzedaż. Taniały akcje, obligacje, surowce. Nasz indeks WIG20 stracił 4,8 proc. Kurs euro podskoczył do 4,34 zł.
Zapowiedź końca drukowania dolarów uruchomiła globalną sprzedaż. Taniały akcje, obligacje, surowce. Nasz indeks WIG20 stracił 4,8 proc. Kurs euro podskoczył do 4,34 zł.
/>
Za europejską walutę trzeba było w czwartek płacić 1,3190 dol., o 3 centy mniej niż dzień wcześniej. Gwałtowne umocnienie dolara wywołało reakcję łańcuchową na innych walutach. Traciły zwłaszcza te z rynków wschodzących. Przykłady? Spadek kursu indyjskiej rupii o 2,2 proc., rosyjskiego rubla o 1,9 proc. czy południowoafrykańskiego randa o 2,9 proc. Na tym tle poranne osłabienie złotego o ok. 2 proc. nie jest niczym szczególnym, chociaż według Bloomberga skala przeceny była największa od listopada 2011 r. Późnym popołudniem za euro trzeba było płacić 4,34 zł (o 8 gr więcej niż w środę), a za dolara 3,29 zł (aż o 11 gr więcej).
Ostro pojechały w dół rynki akcji. WIG20, indeks największych spółek z warszawskiego parkietu, spadł o 4,8 proc. Kurs akcji takiego giganta jak KGHM zjechał w dół aż o 8,5 proc., Tauron tracił ponad 9,7 proc., Bank Handlowy – ponad 8 proc. Na głównych rynkach europejskich indeksy też spadały, tracąc grubo ponad 2 proc. Niemiecki DAX spadał godzinę przed końcem sesji o 3,12 proc., francuski CAC40 o 3,18 proc., a brytyjski FTSE100 o 2,77 proc.
Do wyprzedaży przystąpili też inwestorzy na rynkach obligacji. Rentowność papierów dłużnych wzrosła na całym świecie – od Azji przez Australię po Amerykę i Europę. W przypadku dziesięcioletnich obligacji amerykańskiego rządu zwiększyła się ona do poziomu nienotowanego od niemal dwóch lat. Papiery niemieckie też straciły, ich rentowność wzrosła do poziomu najwyższego od czterech miesięcy. A polskie dziesięciolatki – jedna z ulubionych obligacji inwestorów zagranicznych – wyceniano na 4,20 proc., czego rynek nie widział od końca listopada ubiegłego roku.
Na rynku surowcowym najbardziej traciły metale szlachetne, głównie złoto. To inwestycje w kruszec miały chronić przed dewaluacją papierowego pieniądza drukowanego w nadmiernych ilościach. Wczoraj złoto w dostawie natychmiastowej kosztowało niewiele ponad 1300 dol. za uncję. Ostatnio tak tanie było we wrześniu 2010 r. Wyraźnie potaniała też ropa. Baryłka brent kosztowała niewiele ponad 103 dol. i była o 2,6 proc. niższa niż dzień wcześniej. – Nie powinieneś być zaskoczony, że ropa jest niżej, kiedy patrzysz na marne dane PMI z Chin. Dodaj do tego wycofanie przez pana Bernankego bodźca, który mógł stymulować wzrost gospodarczy w USA. Te dwa czynniki wystarczą, by zepchnąć ceny w dół – mówił Bloombergowi Michael Hewson, analityk londyńskiego CMC Markets Plc.
Istotnie, czwartkowa ostra przecena na giełdach to efekt wieczornych, środowych wydarzeń w USA. Ben Bernanke, szef Rezerwy Federalnej, zapowiedział wtedy to, czego inwestorzy wcześniej się tylko domyślali: że jak tylko gospodarka USA pokaże jakieś oznaki ożywienia, amerykański bank centralny ograniczy skup obligacji. To może stać się już w tym roku. W przyszłym roku pompowanie dolarów na rynek zupełnie się skończy. – Wielu inwestorów miało nadzieję, że impreza z tanim łatwym pieniądzem będzie trwała przez kolejne dwa lata. A tu Fed zapowiedział, że bar wkrótce zostanie zamknięty – barwnie tłumaczył agencji Bloomberg przyczyny czwartkowej reakcji rynków Jonathan Ravelas, główny strateg rynkowy BDO Unibank Inc.
Według Fed możliwe są dalsza poprawa na rynku pracy, umiarkowane przyspieszenie wzrostu PKB i inflacja w granicach 2 proc. To oznacza – uznali inwestorzy – że Rezerwa Federalna nie będzie już drukować dolarów, których potężna fala płynęła na rynek i odpowiadała m.in. za hossę na rynku papierów dłużnych w wielu krajach świata. W tym w Polsce. Marek Kaczor, diler rynku długu w PKO BP, mówi, że hossa na polskich obligacjach już się skończyła. – Teraz rynek wchodzi stopniowo w okres ograniczania płynności, co przynosi zmianę trendu – mówi Kaczor. Jego zdaniem z Polski wychodzą ci inwestorzy, którzy wycofują się ze wszystkich emerging markets. – Miejmy nadzieję, że kiedy już ten kurz opadnie, zagranica zacznie podchodzić do rynków wschodzących bardziej selektywnie i znów będzie odróżniać Polskę od np. Turcji – mówi Kaczor.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama