W zeszłym tygodniu Europejski Bank Centralny z dumą ogłosił wprowadzenie do obiegu nowego euro. To seria banknotów o dumnej nazwie Europa. Na początku wprowadzono do obiegu nowe banknoty o nominale 5 euro, potem będzie 10, 20, 50, 100, 200 i 500. Powodów do tych nowości jest kilka, ale prawdopodobnie jeden jest szczególnie istotny.
W zeszłym tygodniu Europejski Bank Centralny z dumą ogłosił wprowadzenie do obiegu nowego euro. To seria banknotów o dumnej nazwie Europa. Na początku wprowadzono do obiegu nowe banknoty o nominale 5 euro, potem będzie 10, 20, 50, 100, 200 i 500. Powodów do tych nowości jest kilka, ale prawdopodobnie jeden jest szczególnie istotny.
EBC chce pokazać mieszkańcom strefy euro, że jest zdeterminowany do jej obrony przed rozpadem. Zatem nowe banknoty mają przede wszystkim oddziaływać na psychikę Europejczyków, budować zaufanie do działań EBC i przekonanie, że strefa euro ma się dobrze.
Niestety, o kondycji strefy euro świadczy przede wszystkim rynek pracy, a nie to, co jest wydrukowane na takim czy innym banknocie. W marcu 2013 r. bezrobocie w strefie euro osiągnęło historyczne maksimum – 12,1 proc. Bez pracy było 19,2 mln mieszkańców Eurolandu. Rok temu te dane były na poziomie 11 proc. i 17,5 mln. W ciągu roku bezrobocie wzrosło więc prawie o dwa miliony osób. Te dane pokazują dobitnie, że obecnie polityka antykryzysowa realizowana przez kraje strefy euro i EBC jest nieskuteczna i że bez dramatycznej zamiany tej polityki będzie ciężko. Pokazują to zresztą ostatnie odczyty PMI, według których również Niemcy zaczynają staczać się w otchłań recesji.
A jednak strefa euro potrzebuje nowej waluty. Postulowałem to publicznie ponad dwa lata temu. Twierdziłem wówczas, że bez silnej dewaluacji kraje Europy Południowej nie mają szans na powrót na ścieżkę wzrostu, więc cała strefa nie ma szans na wzrost PKB. Wówczas oficjalne prognozy Komisji Europejskiej mówiły o tym, że w 2012 r. PKB strefy euro wzrośnie o 1,8 proc. Jak było, wiemy, w 2012 r. była recesja i PKB spadł o 0,6 proc. Teraz Komisja Europejska przewiduje płytką recesję w 2013 r. i ożywienie w 2014. Ja oczekuję, że jeżeli polityka antykryzysowa nie ulegnie zmianie, to recesja w 2013 r. będzie głębsza niż rok temu, a w 2014 r. nie będzie ożywienia. I wtedy bezrobocie wzrośnie o kolejne miliony osób, prowadząc do katastrofy społecznej, a finanse publiczne krajów strefy euro eksplodują. Zresztą już teraz mamy tego symptomy, dług publiczny strefy przed kryzysem wynosił około 60 proc. PKB, w zeszłym roku był na poziomie 92 proc. PKB, a w tym roku osiągnie ponad 95 proc. PKB.
Skoro efektem obecnej polityki antykryzysowej jest dramatyczny wzrost bezrobocia i długu publicznego, czyli pogłębienie kryzysu, to co należy zmienić, żeby skutecznie zatrzymać kryzys? Właśnie ponad dwa lata temu twierdziłem, że bez silnego osłabienia kursu walutowego takie kraje jak Włochy czy Hiszpania nie mają szans na wyjście z kryzysu. Teraz do tej grupy dołączyła Francja, która zanurza się w recesji. Ale jak osłabić walutę danego kraju, skoro wszędzie jest euro? Wówczas proponowałem, żeby wprowadzić nowe euro. Ale nie chodziło o nowy banknot, tylko o skuteczny mechanizm dewaluacji. Proponowałem, żeby zastąpić euro nowym euro, czyli neuro, w taki sposób, żeby w Niemczech wymienić je po kursie jeden do jednego, w Grecji dwa stare za jedno nowe, a we Włoszech i w Hiszpanii półtora starego za jedno nowe. To oczywiście uproszczone rachunki, ale w przybliżeniu oddają sens tej propozycji. Dzięki takiej wymianie wynagrodzenia, koszty ziemi, budynków liczone w nowym euro spadłyby w Grecji o połowę, a we Włoszech i w Hiszpanii o jedną trzecią, względem tych samych kosztów w Niemczech. Czyli w krótkim czasie te kraje odzyskałyby utraconą wobec Niemiec konkurencyjność kosztową i szybko wyszłyby z recesji, bo ich eksport do Niemiec i innych krajów środka i północy strefy euro by eksplodował. Oczywiście ta propozycja powodowała, że oszczędności obywateli tych krajów też spadłyby odpowiednio o połowę i jedną trzecią, bo po niekorzystnym kursie przeliczono by lokaty w bankach. Kraje te zubożałyby więc, ale szybko wyszły z recesji. Ta zmiana waluty na neuro musiałaby zostać przeprowadzona w tajemnicy, żeby uniknąć masowego przenoszenia lokat z banków południa Europy do Niemiec, czasowo trzeba by zakazać przepływu kapitałów między krajami. Ale strefa euro i tak to ćwiczy, na razie na cypryjskim poligonie doświadczalnym. Tylko w wariancie realizowanym przez trojkę na Cyprze tamtejsza gospodarka zamiast przyspieszyć, skurczy się w tym roku o ponad 10 proc. Jestem również pewien, że konfiskata części depozytów nastąpi także w krajach południa Europy, jeśli dojdzie do dalszego nasilenia kryzysu.
Gdyby moja propozycja wprowadzenia nowego euro została zrealizowana, spowodowałaby poważne zaburzenia w krótkim terminie, prowadziła do zubożenia krajów południa Europy, ale jednocześnie wprowadzała te kraje na ścieżkę wzrostu. Obecne działania trojki już generują wszystkie problemy, które były w mojej propozycji, ale zamiast wzrostu mamy recesję i rekordowe bezrobocie. Najwyższy czas, żeby europolitycy ponownie się zastanowili, czy to, co robią, ma sens.
EBC wypuszcza nowe banknoty o nazwie Europa. Jednak strefa euro potrzebuje więcej – nowej waluty
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama