Nowe helikoptery to jedna z najważniejszych inwestycji ujętych w planie modernizacji technicznej armii, ogłoszonym 11 grudnia ub.r. Wprawdzie już w marcu Ministerstwo Obrony Narodowej rozpisało przetarg na zakup 26 maszyn, ale po analizach zdecydowano się niemal potroić ich liczbę. Rozstrzygnięcie postępowania planowane jest na połowę 2014 r. Potem ma zostać podpisana towarzysząca kontraktowi umowa offsetowa. Zwycięzca będzie zobowiązany do montażu śmigłowców i produkcji części komponentów w Polsce. Dodatkowym warunkiem jest transfer technologii umożliwiających serwisowanie maszyn w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi.
W planach armii jest zakup 48 maszyn wielozadaniowo-transportowych, 10 poszukiwawczo-ratowniczych, 6 helikopterów ratownictwa morskiego oraz 6 wyspecjalizowanych (i najdroższych) śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych. Wszystkie te wersje mają być oparte na jednym typie helikoptera. Odpowiedzialny za zakupy dla armii wiceminister Waldemar Skrzypczak zapowiada, że jeszcze w tym roku rozpoczną się testy proponowanych maszyn.
Duża wartość przetargu gwarantuje, że wezmą w nim udział najwięksi producenci śmigłowców obecni w Polsce, np. włosko-brytyjski koncern AgustaWestland powiązany z PZL Świdnik, Eurocopter współpracujący w ramach koncernu EADS z Airbus Military (PZL Okęcie) i amerykański potentat Sikorsky Aircraft (produkuje maszyny w Mielcu).
Amerykanie proponują nam Black Hawka, Eurocopter – nowy, skonstruowany na bazie doświadczeń z operacji w Afryce i Afganistanie EC-725. AgustaWestland zapewne stanie do przetargu ze swoim najnowszym AW 149.
Nowością przy tych przetargach jest korzystanie przez MON z usług prywatnych kancelarii prawnych. Ma to zapobiec powtórzeniu błędów, jakie spowodowały ogromne straty w dużych kontraktach zbrojeniowych podpisanych w ostatnich latach. Jednym ze skutków kardynalnych błędów prawników MON jest do dziś nierozstrzygnięty spór z fińską firmą Patria dotyczący licencji na produkcję transporterów opancerzonych Rosomak.
Zatwierdzony przed dwoma miesiącami program modernizacji technicznej sił zbrojnych przewiduje na zakupy nowego sprzęt w latach 2013–2022 130 mld zł. Wydaje się to prognozą na wyrost. Jeszcze w 2009 r. (a więc w czasach, gdy Polska była zieloną wyspą na oceanie kryzysu!) MON szacowało maksymalny pułap wydatków na modernizację techniczną (w ciągu 20 lat!) na poziomie 85–95 mld zł. Kolejnym faktem, który nieco studzi inwestycyjny optymizm wojska, jest to, że od 2008 r. ani razu nie udało się spełnić ustawowego wymogu przeznaczenia 1,95 proc. PKB na cele obronne. Nawet w 2012 r. do tego poziomu wydatków zabrakło resortowi obrony ponad 800 mln zł.