Według niego, jest postęp w negocjacjach w sprawie poziomu wydatków Wspólnoty na lata 2014-2020, a europejscy liderzy są świadomi odpowiedzialności jaka na nich spoczywa.
"Zasadnicza stawka w tej grze to mieć w warunkach ekstremalnych, czyli największego kryzysu w dziejach Unii Europejskiej, przewidywalność na 7 lat co do miliardowych przekazów z Brukseli. To jest olbrzymie zobowiązanie, naprawdę nie przesadzam. Wszyscy są pod olbrzymią presją. To jest dopominanie się ze wszystkich zakątków Europy o pieniądze inwestycyjne. To jest dramatyczne wołanie o pieniądze z uwagi na rosnące bezrobocie" - podkreślił w rozmowie z Polskim Radiem unijny komisarz.
Janusz Lewandowski jest przeciwny ograniczaniu wydatków, ale zdaje sobie sprawę, że skromniejszy budżet na lata 2014-2020 jest lepszy niż prowizorium, czyli roczne budżety, które groziłyby Unii w przypadku fiaska negocjacji. Wtedy nie będzie można bowiem realizować wieloletnich projektów. "Wszyscy w Polsce - samorządy, szpitale, uczelnie wyższe, małe i średnie przedsiębiorstwa - powiedzą, że chcą mieć pewność, iż jest podpis zobowiązujący na 7 lat, bo wtedy mogą planować te swoje inwestycje. Będziemy wybierali - albo budżet poniżej oczekiwań, albo brak przewidywalności. Budżety roczne to nie będzie zabawa, to będzie dość koszmarne przećwiczenie w warunkach kryzysu. Lepiej jednak mieć przewidywalność” - dodał unijny komisarz.
Janusz Lewandowski powiedział, że liczy na Parlament Europejski w negocjacjach budżetowych. Jeśli unijni przywódcy zdecydują się na dalsze ograniczenie wydatków, to europosłowie zażądają ich zwiększenia. Do uchwalenia budżetu potrzebna jest zgoda europarlamentu. Obecnie na stole negocjacyjnym jest projekt budżetu z listopada, zakładający ograniczenie wydatków o 75 miliardów euro. W propozycji Komisji jest mowa o niemal bilionie euro.