Konsumpcja indywidualna, która wypracowuje 62 proc. polskiego PKB, wzrosła w trzecim kwartale zaledwie o 0,1 proc., co jest najgorszym wskaźnikiem od 2003 roku. Zepchnęło to gospodarkę do najwolniejszego tempa od przeszło trzech lat.
Premie za 10-letnie obligacje rządowe obniżyły się w zeszłym tygodniu o 23 punkty bazowe do rekordowo niskiego poziomu 4,02 proc. Dystans w stosunku niemieckich bundów, będących punktem odniesienia dla papierów dłużnych, zmniejszył się w największym stopniu od 30 miesięcy.
Polska jest uzależniona od popytu wewnętrznego, który pomaga przetrwać kryzys w Eurolandzie, w znacznie większym stopniu niż Czechy i Węgry. Kiedy konsumenci znaleźli się w odwrocie, wzrost gospodarczy w okresie od lipca do września zwolnił do 1,4 proc. w skali rocznej, zwiększając presję na bank centralny, aby przyspieszyć tempo redukcji kosztów kredytu podczas spotkania 4 i 5 grudnia.
“Cykl liberalizacji stop procentowych najpewniej będzie teraz bardziej nagłaśniany w ramach spóźnionych działań w złagodzenia tendencji spadkowych” – mówi Nicholas Spiro, dyrektor zarządzający firmy konsultingowej Spiro Sovereign Strategy w Londynie – „Wzrost, najbardziej cenny surowiec Polski w okresie ostatnich kilku lat, jest teraz w deficycie”.
Ale na 33 ekonomistów ankietowanych przez agencję Bloomberg, tylko dwóch uważa, że Rada Polityki Pieniężnej zetnie stop o 50 punktów bazowych. Aż 31 ekspertów obstaje przy redukcji rzędu zaledwie 0,25 proc.