"To historyczny dzień" - powiedziała komisarz ds. sprawiedliwości i praw obywatelskich Viviane Reding. "Unia Europejska od 50 lat z sukcesem promuje równość płciową. Chociaż w jednym obszarze nie zauważyliśmy postępu: w zarządach firm. Propozycja KE zapewni, że w procedurach selekcyjnych na członków rad nadzorczych pierwszeństwo będzie przyznawanie kandydatkom-kobietom - jeśli są niedoreprezentowane i są równie wykwalifikowane jak kandydaci-mężczyźni" - dodała.
Wyznaczony cel 40 proc. kwot ma zacząć obowiązywać od 2020 roku, ale w firmach publicznych już w 2018 roku, tak by dały one dobry przykład. Z tych przepisów wyłączone będą przedsiębiorstwa zatrudniające poniżej 250 osób i z dochodem mniejszym niż 50 mln euro rocznie.
Zaproponowana dyrektywa przewiduje, że kraje członkowskie przyjmą "odpowiednie i odstraszające sankcje" dla firm niespełniających wymogów dyrektywy. Kraje same zdecydują, jakie to będą sankcje, mając do wyboru grzywny administracyjne, wykluczenie z przetargów publicznych, zakaz dotacji, czy pomocy państwa. Dyrektywa jest przewidziana jako środek czasowy i powinna wygasnąć w 2028 roku.
Reding podziękowała członkom Parlamentu Europejskiego, którzy "wsparli ją walce" o tę sprawę i pomogli jej, by projekt ujrzał światło dzienne.
Propozycja, zanim została przyjęta, wzbudziła ogromne emocje zarówno w przeciwnych jej krajach członkowskich, jak i w łonie samej KE. Kwotom w radach nadzorczych sprzeciwia się m.in. komisarz Catherine Ashton, szefowa unijnej dyplomacji, nieobecna na środowym posiedzeniu kolegium.
Wśród krajów sprzeciwiających się były m.in. Wielka Brytania i Szwecja; w 11 państwach - już obowiązują przepisy o kwotach w biznesie, w tym we Francji, Włoszech, Hiszpanii i Holandii.
Reding nalega na wprowadzenie kwot od marca, gdy okazało się, że jej apele do biznesu o dobrowolne zwiększenie liczby kobiet we władzach przedsiębiorstw nie dały efektu. Firmy miały podpisywać tzw. zobowiązanie dla Europy, w którym obiecywały zastępowanie mężczyzn odchodzących z zarządów i rad nadzorczych wykwalifikowanymi kobietami. Po roku okazało się, że deklarację podpisały tylko 24 firmy.
Jak wynika z danych KE, w Polsce kobiety stanowią 11,8 proc. członków zarządów spółek giełdowych. Ani jedna nie jest prezesem (z ang. CEO). W UE tylko co siódmy członek zarządów jest kobietą - 13,7 proc. To bardzo mały wzrost w porównaniu z 2010 r., kiedy kobiety stanowiły 11,8 proc. Marcowy raport KE oceniał, że w tym tempie zajęłoby aż 40 lat, by kobiety zajmowały przynajmniej 40 proc. miejsc w zarządach. A w Polsce jeszcze dłużej - 85 lat - czytamy w materiałach KE.
Aż 75 proc. obywateli państw UE popiera wprowadzenie prawa, które zapewniłoby równowagę płci w zarządach firm. 49 proc. ankietowanych stwierdziło, że kary finansowe byłyby najlepszym sposobem, by wymusić odpowiednie mechanizmy - wynika z sondażu Eurobarometru.