Recesja w strefie euro nie zaszkodziła polskim eksporterom. Zamiast w krajach Unii Europejskiej sprzedają swoje wyroby w Brazylii, Meksyku, Korei czy Kanadzie.
Recesja w strefie euro nie zaszkodziła polskim eksporterom. Zamiast w krajach Unii Europejskiej sprzedają swoje wyroby w Brazylii, Meksyku, Korei czy Kanadzie.
/>
W pierwszym półroczu tego roku eksportowało swoje wyroby prawie 8,1 tys. firm zatrudniających 50 i więcej osób, które prowadzą księgi rachunkowe. To o 288 więcej niż w tym samym okresie roku ubiegłego – wynika z danych GUS. Przedsiębiorstwa nie przestraszyły się kryzysu w strefie euro, chociaż eksport do niej skurczył się o 2,7 proc.
Stało się tak, ponieważ firmy zrekompensowały sobie straty z nawiązką zwiększoną sprzedażą do innych krajów. I tak na przykład eksport do Brazylii i Meksyku zwiększył się o ponad 68 proc., do Indii – o 53 proc., do Republiki Korei – o blisko 40 proc., do Kanady o ponad 29 proc., a do Izraela o ponad 18 proc. Gwałtownie zwiększyła się też sprzedaż polskich towarów we Wspólnocie Niepodległych Państw. To zasługa głównie szybkiego wzrostu eksportu do Rosji (o 22,8 proc.) oraz na Ukrainę (o 20,7 proc.).
Skąd ten wzrost eksportu? – To efekt na pozór oczywistego zjawiska, którego skutki nie w pełni sobie uświadamiamy – polska gospodarka jest coraz bardziej powiązana z rynkiem światowym – twierdzi Piotr Bujak, główny ekonomista Nordea Bank. Tworzone są na przykład przedsiębiorstwa nastawione głównie na kooperację z koncernami zagranicznymi, dla których wytwarzają między innymi części, podzespoły czy różnego rodzaju akcesoria. – Pojawiają się u nas też kolejne firmy z kapitałem zagranicznym – dodaje Bujak. A ich inwestycje związane są na ogół nie tylko z dostawami na rynek krajowy, lecz także ze sprzedażą za granicą często w ramach sieci korporacji międzynarodowych.
– Ponadto w okresie kryzysu zagraniczni konsumenci i producenci różnych wyrobów poszukują tańszych dostawców, aby móc oszczędzać – uważa Bujak. Te oczekiwania spełniają polskie firmy. Bo nasze produkty nie dość, że są tańsze od markowych, to jeszcze jakościowo im dorównują albo czasem są nawet lepsze od oferty globalnych potentatów.
Eksperci podkreślają, że wzrostowi liczby firm eksportujących sprzyja też kurs walutowy, który zachęca do sprzedaży na rynkach zagranicznych. Teraz euro kosztuje ponad 4 zł. – A jak wynika z badań NBP, próg opłacalności eksportu wynosi 3,8 – 3,9 zł za euro – przypomina prof. Krzysztof Marczewski z Instytutu Badań Rynku, Konsumpcji i Koniunktur.
Część przedsiębiorstw zdecydowała się na eksport również dlatego, że słabnie popyt na naszym rynku. Jednak nie wszystkie mogą łatwo zastąpić sprzedaż na rynek krajowy sprzedażą za granicę.
– Łatwiej to zrobić w przemysłach dostarczających produkty do konsumpcji, jak choćby w branży spożywczej – twierdzi prof. Marczewski. Dodaje, że znacznie trudniejsze jest to w przemysłach dostarczających dobra inwestycyjne czy zaopatrzeniowe. – Bo firmy mają długookresowe kontrakty i powiązania kooperacyjne, których szybko nie zmieniają – wyjaśnia prof. Marczewski. Nowym przedsiębiorstwom trudno jest więc wejść w tę sieć powiązań.
Zdaniem wielu analityków liczba firm, które eksportują swoje produkty, może się jeszcze zwiększyć. Bo wyciągnęły wnioski z kryzysu sprzed trzech lat i nauczyły się lepiej sobie radzić w trudniejszych warunkach. Dlatego nie ma spadku eksportu. Po sześciu miesiącach były on o 1,1 proc. większy niż przed rokiem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama