Straty mogą ostatecznie zamknąć się sumą 5,8 mld USD - przyznał prezes banku Jamie Dimon. Na początku maja informował, że bank poniósł ponad 2 mld USD strat, ale jednocześnie ostrzegał, że suma ta może wzrosnąć.
Niespodziewane uszczuplenie kapitału banku było wynikiem ryzykownych działań podejmowanych przez londyńską filię JP Morgan Chase. Odpowiedzialnością za straty obarczono Główne Biuro Inwestycyjne (CIO), którego zadaniem było zabezpieczanie banku przed ryzykiem niewypłacalności kredytobiorców.
Jamie Dimon poinformował w piątek podczas telekonferencji z inwestorami, że trzech dyrektorów z londyńskiej filii odpowiedzialnych za straty banku zostało zwolnionych z pracy bez odprawy. Jest wśród nich Bruno Iksil, zwany "londyńskim wielorybem", jeden z najlepiej opłacanych bankierów w Wielkiej Brytanii. Jego szefowa Ina Drew, pracująca w centrali banku w Nowym Jorku, rezygnowała w maju. Dimon poinformował, że Drew zgodziła się zwrócić część swoich zarobków. Nie wiadomo, jaką konkretnie sumę. W latach 2010-2011 Drew zarobiła ponad 30 mln USD - oceniła agencja AP.
"Mogę wam powiedzieć, że cała ta sytuacja wstrząsnęła podstawami naszej firmy" - oświadczył Dimon zwracając się do inwestorów. Podkreślił, że stratę ocenia jako jednorazowy incydent i zapewnił inwestorów, że bank w dalszym ciągu będzie się rozwijał notując zyski. JP Morgan Chase uchodził za jeden z najlepiej zarządzanych banków, który wyszedł cało z kryzysu finansowego z lat 2008-09.
"Przetrwaliśmy czas kryzysu, nigdy nie przestaliśmy się rozwijać i będziemy w tym kierunku podążać" - zapewniał inwestorów prezes Dimon.
Mimo wielomiliardowych strat bank odnotował w drugim kwartale br. zyski wynoszące około 5 mld USD; w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku oznacza to jednak spadek zysku o 8,7 proc.
Efektem ujawnienia w maju straty było wszczęcie dochodzenia przez regulatora nowojorskiej giełdy i obniżenie ratingu banku przez agencję Fitch do AA- z A+. Akcje JP Morgan Chase spadły w sumie o 15 proc.