Polska zgadza się na początek procedury nawiązania wzmocnionej współpracy chętnych państw eurostrefy ws. podatku od transakcji finansowych (FTT); uważa, że zyski z FTT powinny częściowo zasilić budżet UE - powiedział minister finansów Jacek Rostowski.

"Mimo tego, że Polska zawsze była przeciw podziałom w Unii Europejskiej, to (...) będziemy wspierać wzmocnioną współpracę tych państw, które chcą iść dalej. Przynajmniej wstępnie" - oświadczył szef polskiego resortu finansów podczas transmitowanego posiedzenia ministrów finansów państw UE w Luksemburgu. Wyjaśnił, że Polska rozumie, że "strefa euro potrzebuje teraz zbudować poczucie wspólnoty i dalszej integracji".

Rostowski zastrzegł, że ostateczną decyzję Polska podejmie, kiedy propozycja Komisji Europejskiej dotycząca wzmocnionej współpracy chętnych państw w sprawie ustanowienia FTT będzie gotowa. Wtedy "upewnimy się, czy propozycja nie ma negatywnych konsekwencji dla pozostałych państw" - wyjaśnił.

Francja, Niemcy i Austria naciskały na rozpoczęcia pracy nad wprowadzeniem FTT w ramach tzw. wzmocnionej współpracy grupy państw, skoro nie ma zgody całej UE; przeciw jest zwłaszcza Wielka Brytania i Szwecja. Minister finansów Austrii Maria Fekter tłumaczyła w piątek, że taka decyzja jest jej koniecznie potrzebna, by uzyskać w parlamencie niezbędną większość do ratyfikacji stałego mechanizmu ratunkowego dla eurolandu, EMS. FTT domagają się austriaccy Zieloni. Także w Niemczech opozycja domaga się od rządu postępu w sprawie FTT, zanim da zgodę na ratyfikację Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (EMS).

Do nawiązania wzmocnionej współpracy w sprawie FTT potrzeba dziewięciu chętnych państw oraz zgoda większości pozostałych, by dziewiątka mogła pójść dalej. Z piątkowych wypowiedzi różnych ministrów wynika, że nie będzie problemu przynajmniej z rozpoczęciem całej procedury. Nawet minister finansów Wielkiej Brytanii George Osborne powiedział: "pozwolimy innym iść dalej". Poza Austrią, Francją i Niemcami, zainteresowanie FTT wyrażały m.in. Belgia, Hiszpania, Finlandia, Portugalia, Grecja i Słowenia.

Traktat UE przewiduje, że dopiero po formalnym stwierdzeniu przez przewodnictwo w Radzie UE, że nie ma zgody na daną propozycję w ramach całej Unii, co Dania w piątek formalnie uczyniła, wówczas dziewiątka państw może zwrócić się z wnioskiem do KE o przedstawienie propozycji w sprawie wzmocnionej współpracy. To będzie dopiero pierwszy krok. Dopiero jak KE przedstawi formalną, konkretną propozycję, kraje ponownie muszą osiągnąć porozumienie i zdecydować się, czy chcą iść dalej. Nie wiadomo, czy będzie konsensus w sprawie tego, co dokładnie i jak wysoko należałoby opodatkować: czy tylko obrót akcjami i obligacjami, czy też instrumenty pochodne (derywaty), czemu niechętne są Niemcy.

Zdaniem Rostowskiego "dobrze by było", gdyby kraje, które zdecydują się na wzmocnioną współpracę w sprawie FTT zgodziły się na propozycję Komisji Europejskiej i oddały część z jego dochodów do budżetu UE jako nowy dochód własny.



Podczas wystąpienia minister nie powiedział, czy Polska jako kraj bierze pod uwagę udział we wzmocnionej współpracy w sprawie FTT. Przyznał, że ma z tym podatkiem problem, "bo my zawsze uważaliśmy, że to podatek od działalności bankowej (a nie od transakcji finansowej) byłby bezpieczniejszy".

Podczas posiedzenia komisarz UE ds. podatków Algirdas Szemeta stwierdził, że nie ma wymaganej jednomyślności wszystkich państw, by wprowadzić podatek FTT w całej UE od 2014 roku w wersji zaproponowanej przez Komisję Europejską. "Dlatego witam i popieram to rozwiązanie (wzmocnionej współpracy), które pozwoli choćby na stopniowe wprowadzenie FTT. Czas na decyzje" - powiedział.

KE proponowała, by FTT był nakładany na transakcje przeprowadzane między instytucjami finansowymi, jeżeli co najmniej jedna ze stron transakcji znajduje się w UE. Ma być niski - obrót akcjami i obligacjami byłby opodatkowany według stawki 0,1 proc., a obrót instrumentami pochodnymi według stawki 0,01 proc.

Pomysł KE polegał też na tym, że dwie trzecie zysków z tego podatku trafiałoby do budżetu UE na lata 2014-20 jako tzw. nowe źródło dochodu, a nie tylko do budżetów narodowych. KE wyliczyła, że składki wszystkich krajów liczone obecnie na podstawie ich PKB, zmaleją wtedy nawet o połowę.

Zdaniem KE, nawet gdyby FTT miał być wprowadzony tylko w grupie państwa, a nie w całej UE, to technicznie jest możliwe, by jako dochód własny zasilał budżet UE. Choć to oczywiście będzie bardziej skomplikowane. Tym krajom KE zredukuje tradycyjne składki - tłumaczył PAP rzecznik KE ds. budżetu Patrizio Firilli.

Dotychczas jednak większość ministrów państw, które popierają FTT, a zwłaszcza Niemiec, mówiła, że chcą, by wszystkie dochody z FTT trafiały do budżetów narodowych.