Najdroższym miastem w Europie dla rezydenta z zagranicy pozostaje Moskwa. „Ostatnie wydarzenia na świecie, w tym wstrząsy ekonomiczne i polityczne, odcisnęły swoje piętno na rankingu dla wielu regionów z powodu fluktuacji kursów walutowych, inflacji i gwałtownych zmian kosztów mieszkania” – stwierdza Mercer we wprowadzeniu do rankingu Worldwide Cost of Living Survey.
W analizie przyjęto Nowy Jork za swoisty wzorzec – „miasto bazowe” – I dokonano porównań cen ponad 200 pozycji, takich jak transport, ubrania, żywność, artykuły gospodarstwa domowego i rozrywka. Koszty mieszkania, które również są uwzględniane, mają w rankingu znaczenie kluczowe, gdyż bardzo często stanowią największy wydatek zagranicznych rezydentów – relacjonuje agencja Bloomberg.
Na przykład dżinsy w Luandzie kosztują 174 dolary, a w Moskwie cudzoziemiec musi wydać na zagraniczny dziennik 9,60 dolarów. W Tokio filiżanka kawy łącznie z obsługą kosztuje 8,15 dol., a miesięczny czynsz za wynajęcie luksusowego, ale nieumeblowanego apartamentu z dwiema sypialniami wynosi średnio 4766 dolarów.
Genewa utrzymała pozycję piątego najdroższego miasta na świecie dla cudzoziemców, natomiast Zurych awansował o jedno miejsce na szóstą pozycję, zaś Berno, stolica Szwajcarii podskoczyła o dwa miejsca na pozycję 14. w wyniku umocnienia się kursu franka szwajcarskiego do dolara.
Większość europejskich miast spadło w tym roku niżej w rankingu, głównie z powodu – jak to określa Mercer - „znacznego osłabienia” euro w stosunku do dolara. I tak Oslo spadło z 15. miejsca przed rokiem na pozycję 18., Londyn z 18. na 25., Paryż zjechał o 10 szczebli niżej na 37. miejsce. Mediolan, Rzym, Sztokholm, Wiedeń, Amsterdam i Bruksela spadły o 7-14 miejsc. W rankingu 50 najdroższych miast dla zagranicznych rezydentów nie ma Warszawy.
Listę najtańszych miast świata dla cudzoziemców otwiera Karaczi, za nim plasuje się Islamabad (Pakistan), Managua (Nikaragua), Biszkek (Kirgizja), La Paz (Boliwia), Tunis (Tunezja) i Kalkuta (Indie).