W sobotę ministrowie gospodarki i finansów strefy euro zaakceptowali wniosek Hiszpanii o przyznanie jej sektorowi bankowemu pomocy w wysokości do 100 miliardów euro.
"Dokapitalizowanie niektórych hiszpańskich banków zmniejszy ryzyko destabilizacji systemu bankowego w Hiszpanii i strefie euro" - ocenił w poniedziałek na stronach internetowych kancelarii premiera członek Rady Gospodarczej, główny ekonomista Kredyt Banku Jakub Borowski.
Według niego dobrze się stało, że zadeklarowana przez kraje strefy euro kwota wsparcia znacznie przewyższa aktualne szacunki Międzynarodowego Funduszu Walutowego (40 mld euro) dotyczące skali koniecznego dokapitalizowania hiszpańskich banków.
Borowski zwrócił przy tym uwagę, że otrzymana pomoc istotnie zwiększy dług publiczny Hiszpanii, co będzie wymagało dodatkowych oszczędności pogłębiających spowolnienie wzrostu gospodarczego. "Pomoc dla Hiszpanii nie rozwiązuje zatem podstawowego problemu, jakim jest szybko rosnąca relacja długu publicznego do PKB w tym kraju" - podkreślił ekonomista.
W Biuletynie Rady podkreślono, że europejscy politycy chcieliby ustabilizować hiszpańskie banki przed zaplanowanymi na 17 czerwca wyborami w Grecji, które mogą przesądzić o wyjściu tego kraju ze strefy euro.
Hiszpania jest obecnie pogrążona w recesji - ma najwyższe bezrobocie w Europie (25 proc.) i pokaźny deficyt budżetowy w wysokości 8,9 proc. PKB. Pomoc dla Hiszpanii zwiększy do ok. 500 mld euro obciążenie funduszy umożliwiających obecnie pomoc dla Grecji, Irlandii i Portugalii.
Hiszpania wynegocjowała niezłe warunki pomocy
Główny analityk walutowy DM BOŚ Marek Rogalski zwrócił uwagę, że hiszpański rząd wielokrotnie negował konieczność skorzystania z międzynarodowego wsparcia dla ratowania swoich banków. Według Rogalskiego mogło to służyć wynegocjowaniu jak najlepszych warunków pomocy.
"Można odnieść wrażenie, iż eurogrupa niemalże wcisnęła Hiszpanom 100 mld euro i to jeszcze na dość preferencyjnych warunkach" - wskazał analityk w komentarzu. Dodał, że pomoc jest przeznaczona tylko dla banków, a więc rząd hiszpański nie musi deklarować nowych oszczędności budżetowych.
Rogalski zaznaczył, że warunki pomocy wywołały protesty Irlandczyków przeciwko nierównym traktowaniu - gdy Irlandia sięgała w 2010 r. po pomoc na wsparcie własnych banków, została zmuszona do wdrożenia drakońskich oszczędności.
"Pomoc dla hiszpańskich banków może sięgnąć 9 proc. tamtejszego PKB i nie ma żadnej gwarancji, iż okaże się wystarczająca - tak zwany bagaż złych długów tamtejszych instytucji ostatecznie może okazać się większy od 100 mld euro" - uważa Rogalski.
Banki nie poradziłyby sobie bez pomocy
Natomiast analityk z domu maklerskiego Noble Securities Michał Chudy wskazał, że coraz większe spowolnienie w hiszpańskiej gospodarce pogłębiło problemy tamtejszego sektora bankowego. Hiszpanie - tracąc pracę - tracą też zdolność do zaciągania kredytów, a obecnie spłacający swoje zobowiązania mają z tym coraz większe trudności.
Według Chudego pomoc dla hiszpańskich banków była kluczowym posunięciem, bowiem rekordowe bezrobocie w tym kraju pogrąża coraz więcej sektorów i ma bezpośredni wpływ na rynek finansowy w Hiszpanii.
"Pomoc, jaką dostał hiszpański sektor bankowy daje nadzieję na poprawę nastrojów i powolne wychodzenie z marazmu, jaki panuje na rynkach finansowych. Tym samym problem Grecji na chwilę został odsunięty na drugi plan" - ocenił Chudy.
Kryzys finansowy w UE był jednym z tematów poniedziałkowych rozmów prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego i Włoch Giorgio Napolitano. Według Napolitano, porozumienie w sprawie pomocy Hiszpanii należy przyjąć z zadowoleniem, a rynki finansowe dobrze reagują na wieść o nim.
Aktualna sytuacja gospodarcza w Europie była też jednym z tematów spotkania premiera Donalda Tuska z szefem hiszpańskiego rządu Mariano Rajoyem. Doszło do niego przy okazji meczu Włochy-Hiszpania. Po spotkaniu politycy nie wypowiedzieli się dla mediów.