Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze, właściciel prawie wszystkich lokalnych lotnisk, jest gotowe wpuścić do nich prywatnych udziałowców. Przedstawiciele portów twierdzą, że chętnych nie brakuje.
Inwestycje w największych polskich portach / DGP
Przemysław Przybylski, rzecznik PP Porty Lotnicze, twierdzi jednak, że nie rzucono hasła powszechnej prywatyzacji, a co najwyżej wprowadzenia do spółek zarządzających lotniskami dodatkowych inwestorów.
Zarząd podkrakowskiego lotniska w Balicach ma już zgłoszenia trzech potencjalnych partnerów, branżowych i finansowych, zainteresowanych dokapitalizowaniem firmy. Do końca czerwca ich listę mają poznać wszyscy udziałowcy i zdecydować, w czyje ręce trafi pakiet nie większy niż 30 proc. akcji. Dzięki podniesieniu kapitału spółka mogłaby się wzbogacić o ok. 200 mln zł.
– To będzie swego rodzaju sprawdzian. Jeżeli zakończy się sukcesem, inne porty pójdą tą samą drogą – uważa ekspert lotniczy Sebastian Gościniarek.
Ruch pasażerów na naszych lotniskach jest rekordowy i rośnie coraz szybciej, ale ubiegłoroczne zyski są mniejsze niż w 2010 r., a w tym roku mogą nawet pojawić się straty. To efekt ogromnych inwestycji zrealizowanych w ostatnich latach. Jak wyliczyła firma doradcza PMR, w latach 2007 – 2013 r. lotniska planowały wydanie 775 mln euro i większość tej kwoty już zamieniono na nowe terminale, pasy startowe i drogi kołowania. Do 2020 r. porty chcą zainwestować kolejne pół miliarda euro. A to przekłada się na wyniki.
– Ten rok zakończymy stratą netto, i taki stan będzie dla nas akceptowalny także w latach przyszłych. Tak będzie ze względu na konieczność zamortyzowania poczynionych inwestycji – mówi Dariusz Kuś, prezes MPL Wrocław-Strachowice. Zeszły rok wrocławskie lotnisko zakończyło 6 mln zł zyskiem netto (-1,1 mln zł wobec 2010 r.) i przychodami 124,5 mln zł (+21,5 mln zł). W podobnej sytuacji są Katowice i Kraków. W Katowicach odnotowano 16 mln zł zysku netto (-2 mln zł) przy przychodach 100 mln zł, czyli takich jak rok wcześniej. Kraków miał z kolei 137 mln zł wpływów (+6,6 proc.), a wynik netto obniżył się do 25,5 mln zł (o 6,4 proc.).
Jan Pamuła, prezes lotniska w Krakowie, przyznaje, że głównym składnikiem pozycji kosztów, niestanowiących kosztu uzyskania przychodu, była wartość amortyzacji środków trwałych kupionych z wykorzystaniem dotacji UE. Inne porty też obficie czerpały z unijnej kasy.
W trudnych latach pomocni mogą się okazać partnerzy prywatni. Zainteresowanie spółkami deklarują fundusze inwestycyjne z USA, Niemiec, a nawet Australii.
Polem testowym jest drugi pod względem wielkości port krakowski. – W pierwszym etapie postępowania oferty wstępne złożyły trzy podmioty. Drugi zakończy się rekomendacją najlepszej oferty skierowaną do właścicieli spółki – mówi Jan Pamuła, ale nie zamierza ujawniać chętnych. – Oferty pochodzą zarówno od inwestorów branżowych, jak i finansowych – mówi tylko i dodaje, że jego firma nie planuje debiutu giełdowego.
Nie zgadza się ze stwierdzeniem, iż dokapitalizowanie spółki ma na celu tylko wsparcie programu inwestycyjnego. – To bardzo duże uproszczenie. Firma jest w stanie finansować się długiem – mówi Pamuła.
Kraków to nie pierwsza próba wpuszczenia prywatnego kapitału do spółek zarządzających lotniskami. Austriacki fundusz Meinl w lutym 2008 r. kupił 40 proc. udziałów w porcie w Sochaczewie, a pół roku później pakiet 49 proc. akcji spółki zarządzającej portem w Bydgoszczy. Z inwestycji wycofał się w 2010 r.
Coraz bliższe przekształceń jest samo PP Porty Lotnicze. Resort infrastruktury deklaruje załatwienie sprawy do końca roku. – Jesteśmy gotowi do komercjalizacji – mówi Przemysław Przybylski, rzecznik firmy.