Europejskie linie lotnicze w tym roku mogą odnotować 600 mln dolarów strat - powiedział we wtorek PAP szef Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) Tony Tyler. Dodał, że PLL LOT poprawia wyniki finansowe i przewozi więcej pasażerów.

"Dla europejskich przewoźników zakładamy w tym roku stratę w wysokości 600 mln dolarów. Na początku czerwca przedstawimy nową prognozę dla linii lotniczych. Niestety ostatnie dwa tygodnie znacznie pogorszyły perspektywy tego rynku. Trochę oddechu dają spadające ceny paliw, ale i tak średnia tegoroczna jest znacznie powyżej 115 dol. za baryłkę Brenta, według której IATA robiła swoje wyliczenia" - powiedział Tyler, który uczestniczył w konferencji IATA w Warszawie.

Według ostatniej prognozy IATA z marca br. linie lotnicze na całym świecie mają osiągnąć zysk w wysokości 3 mld dolarów. W grudniu ub.r. prognoza mówiła o 3,5 mld dolarów.

W ocenie Tylera, PLL LOT na tle europejskich przewoźników może mówić o postępach. "Lotnictwo jest obecnie w trudnych czasach, wysokie ceny paliwa, kryzys w Europie, wielu przewoźników tego nie wytrzymuje i upada. Od dwóch lat LOT robi postępy, także finansowe, a w ostatnich miesiącach widzę poprawiające się wyniki przewozowe. Linia ma przed sobą wyzwania, jak wymiana floty czy otwarcie nowych połączeń. Wkrótce uruchamia rejsy do Pekinu, co z pewnością okaże się sukcesem, może nie natychmiast, gdyż na to zawsze trzeba poczekać. Ale to wszystko razem w przyszłości przyczyni się do poprawy wyników spółki" - powiedział Tyler. Dodał, że LOT-owi na pewno pomaga również to, że jego prezesi w ostatnim czasie "przestali się tak często zmieniać".

Zdaniem szefa IATA, w Polsce infrastruktura lotnicza w ostatnich latach poprawiła się, jednak wciąż mamy najdroższe paliwo lotnicze w Europie.

"Transport lotniczy przyczynia się do rozwoju gospodarki, wzrostu zatrudnienia i lotnictwo w tych najtrudniejszych czasach naprawdę mogłoby pomóc gospodarce. Tymczasem cały czas obserwujemy nowe podatki, ograniczenia w inwestycjach. W Polsce, odnoszę wrażenie, rząd rozumie, że transport lotniczy jest ważny dla gospodarki, co nie zmienia faktu, że mogłoby być lepiej" - zaznaczył Tyler.

Dla przykładu podał, że transport lotniczy stanowi ok. 3,5 proc. światowego PKB. W branży tej zatrudnionych jest globalnie ok. 56 mln ludzi. W Polsce odpowiednio jest to 0,5 proc. PKB, pracuje - 84 tys. ludzi.

Tyler pytany o kwestię wprowadzenia Europejskiego Programu Handlu Emisjami (ETS) powiedział, że należy jak najszybciej znaleźć rozwiązanie w skali globalnej.

"Jest to sprawa do załatwienia na szczeblu rządów. W tym roku koszty z tego tytułu wyniosą 1,2 mld dol. W Brukseli słyszymy, że jest to bardzo mało. Ale kiedy zgodnie z naszymi prognozami zyski linii lotniczych w tym roku mają wynieść ok. 3 mld dolarów, to te 1,2 mld dolarów wydaje nam się bardzo wysoką kwotą" - powiedział. Zaznaczył jednak, że nie kwestia pieniędzy jest najważniejsza, ale to, że Europa zdecydowała się na regionalne rozwiązanie globalnego problemu. "IATA stara się rozmawiać ze wszystkimi zainteresowanymi stronami tego problemu i wypracować wspólne rozwiązanie w skali globalnej. Zależy nam, aby wszystko odbyło się na szczeblu Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO)" - zaznaczył.

Od tego roku międzynarodowi przewoźnicy korzystający z unijnych lotnisk zostali włączeni do unijnego systemu handlu emisjami CO2 (ETS). Płaceniu za unijne pozwolenia sprzeciwiają się m.in. USA, Chiny, Rosja, Brazylia i Indie. Według szacunków IATA roczne koszty ETS dla branży lotniczej wyniosą w br. 900 mln euro, a w 2020 r. 2,8 mld euro.

IATA zrzesza 240 linii lotniczych z całego świata, w tym PLL LOT.