Złoty napędzany niepokojami wokół Grecji nadal słabnie. Inflacja utrzymuje się na wysokim poziomie. Waluta i wysokie ceny żywności mogą przyspieszyć jej wzrost. Nie ma szans na poprawę, póki nie wyjaśni się, co z Grecją.
Inflacja lekko w górę przez wzrost cen nośników energii i wysokich cen paliw / DGP
Złoty kontynuował wczoraj marsz w dół, do poziomów z początku roku. Powodem były niepokoje na rynkach związane z patem w sprawie utworzenia rządu w Grecji i zapowiedzią nowych wyborów. Minister finansów Jacek Rostowski apelował w Brukseli, by państwa strefy euro przygotowały sią na wyjście Grecji ze strefy. Klimat niepewności spowodował, że nasza waluta, która rano nawet nieco się umocniła, spadła po południu do poziomu 4,36 za euro.
Nie pomogły wysiłki wiceministra finansów Dominika Radziwiłła, który zapowiedział, że w najbliższym czasie ministerstwo będzie wymieniało więcej środków walutowych na rynku. – Resort, wymieniając przez BGK pochodzące z Unii waluty, nie jest w stanie zapobiec trendowi, czyli wyhamować spadek kursu. Jest tylko w stanie uspokoić duże wahania – podkreśla Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao. W jego opinii w najbliższym czasie nie ma szans na umocnienie złotego. – Przynajmniej do końca czerwca, czyli do wyników wyborów w Grecji, choć i one mogą niewiele zmienić – przyznaje Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku.
Złoty, a tym samym polska gospodarka obrywają podwójnie. Raz, że inwestorzy szukają bezpiecznych przystani i wyprzedają złotego. Z drugiej strony z powodu sytuacji w krajach peryferyjnych Unii i zastoju w strefie euro. Jak podał wczoraj Eurostat, PKB w strefie w I kw. pozostał bez zmian, licząc kwartał do kwartału, po spadku w IV kw. 2011 r. o 0,3 proc. To powoduje osłabienie euro wobec dolara, co z kolei wpływa na jeszcze większą przecenę złotego wobec amerykańskiej waluty. – O ile po uspokojeniu sytuacji w Grecji pod koniec roku kurs euro powinien spaść do 4,10 – 4,20 zł, choć przejściowo może podejść pod 4,40 zł, to dolar nadal będzie się wzmacniał, osiągając w końcówce 2012 r. poziom 3,5 zł – prognozuje Marcin Mrowiec.
W konsekwencji towary sprowadzane z Europy kosztują nas więcej, co podbija inflację. Ale najbardziej winduje ją w górę wzrost cen surowców, których kurs wyrażany jest w dolarach.

Ceny nadal rosną

Inflacja w kwietniu w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku wzrosła o 4 proc. Jest delikatnie wyższa od konsensusu rynkowego (3,9 proc.). To, co może zaskakiwać w tym odczycie, to ceny żywności, które rosły zdecydowanie wolniej od średniej – 2,9 proc., a z napojami bezalkoholowymi – 3,2 proc. – To najniższy kwietniowy wzrost cen żywności od przynajmniej 10 lat – podkreśla Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości.
Inflację w ubiegłym miesiącu podbił przede wszystkim wzrost cen gazu. W konsekwencji ceny energii zwiększyły się aż o 8,1 proc. Ciągle także bardzo znaczący wpływ mają paliwa do prywatnych środków transportu, które w ubiegłym miesiącu podrożały o ponad 13 proc. Ciągle także więcej, niż wynosi średnia stopa inflacji, płacimy za ochronę zdrowia, przede wszystkim za zakup leków oraz edukację (np. przedszkola, korepetycje).
– To, co najbardziej niepokojące, to wzrost inflacji w porównaniu z marcem. Wyniósł 0,6 proc. Gdyby to tempo utrzymało się w całym roku, wzrost cen przekroczyłby 7 proc. – mówi Ignacy Morawski.

Słabe perspektywy

W tej sytuacji nie należy wykluczyć, że podwyżka stóp procentowych o 0,25 pkt proc. – do 4,75 proc., nie była jedyną w tym roku. Rada Polityki Pieniężnej może zacząć zastanawiać się nad drugą już w lipcu, po zakończeniu Euro 2012. Bo turniej podbije ceny, a jak wynika z ocen Instytutu Ekonomiki Rolnictwa, żywność będzie drożeć także po nim. Do tego kwietniowe dane pokazują, że inflacja bazowa, po odliczeniu cen najbardziej zmiennych, czyli żywności, była na poziomie zbliżonym do CPI. A do tej pory bazowa zwykle była znacząco niższa.
Inflacja robi się coraz bardziej niebezpieczna. Zjada wzrost dochodów, a także zysk z lokat. Jak obliczył Open Finance, po raz czternasty z rzędu przeciętny realny zysk z bankowych depozytów jest ujemny. Po uwzględnieniu wzrostu cen i 19-proc. podatku od zysków kapitałowych wyniósł minus 0,14 proc. Strata z lokat pogłębia się – w marcu wynosiła 0,02 proc.
Dodatkowym argumentem dla rady może być właśnie stan naszej waluty. RPP nie zakładała jej osłabienia, liczyła się raczej z umocnieniem złotego. Wiele jednak wskazuje, że szczyt kursu naszej waluty jest już za nami.

Pod koniec roku i tak mocny dolar może zdrożeć nawet do 3,5 zł

Fitch: reforma emerytalna bez wpływu na rating
Deficyt budżetowy po kwietniu wyniósł 24,8 mld zł, co daje 70,9 proc. tegorocznego deficytu planowanego na 35 mld zł – podał resort finansów.
W kolejnych latach na deficyt ma się pozytywnie przekładać reforma emerytalna, bo coraz mniej środków z budżetu będzie trafiać do FUZ. Ale jeszcze nie dziś. – Przeprowadzenie reformy systemu emerytalnego nie ma implikacji dla ratingu Polski, gdyż ten uwzględnia długofalowe reformy wspierające konsolidację fiskalną – wynika z raportu agencji Fitch. Podkreśla ona, że aby można było rozważyć podniesienie ratingu, ścieżka obniżania się relacji długu do PKB musiałaby być bardziej stroma.
– Nasza ocena ratingu już uwzględnia udane przeprowadzenie długoterminowych reform, co wesprze konsolidację fiskalną. Dlatego nowe ustawy (zmieniające system emerytalny – red.) nie mają implikacji dla ratingu Polski na poziomie A minus z perspektywą stabilną – stoi w raporcie. Jednak deficyt może być mniejszy. Resort finansów założył w wieloletnim planie finansowym, że deficyt budżetowy w 2012 r. wyniesie 26,8 mld zł wobec 35 mld zł zakładanych w budżecie.