Podwyżka cen nigdy nie cieszy. Najtrudniejsza do zniesienia jest sytuacja, w której drożeje coś, co i tak musimy kupować.
Podwyżka cen nigdy nie cieszy. Najtrudniejsza do zniesienia jest sytuacja, w której drożeje coś, co i tak musimy kupować.
Tak właśnie jest z energią elektryczną. Możemy próbować ograniczyć jej zużycie, od lat jesteśmy do tego zachęcani (planowane uwolnienie cen może być powodem, dla którego zaczniemy o tym myśleć naprawdę poważnie), ale bez prądu nie możemy się obejść.
Uwolnienie cen energii z całą pewnością odczujemy więc w naszych portfelach. Nie oszukujmy się jednak: prąd i tak musi podrożeć. Firmy energetyczne czekają w najbliższych latach wielkie inwestycje. Bez podniesienia cen nie udałoby się ich przeprowadzić. Bez inwestycji – pisaliśmy o tym niedawno – groziłyby nam z kolei wielkie black-outy. Musielibyśmy się liczyć z racjonowaniem prądu, jak za kryzysowych lat w PRL.
Wybór: podnosić ceny czy nie podnosić, jest więc tylko pozorny.
Pozostaje jednak kwestia, co koncerny energetyczne zrobią z dodatkowym zarobkiem dzięki droższej energii.
Gdyby się okazało, że przełożą się one jedynie na większe zyski firm, można by mówić, że wzrosły podatki, w zdecydowanej większości dużych firm z branży energetycznej głównym właścicielem jest bowiem państwo. Tego powinniśmy unikać.
Gdyby skutkiem podwyżek cen miał być zwiększony apetyt energetycznych związkowców na podwyżki wynagrodzeń, mielibyśmy do czynienia z dotowaniem jednej grupy zawodowej przez każdego z nas. I tego byśmy nie chcieli.
Podwyżce cen energii powinny więc towarzyszyć zdecydowane działania w celu wymuszenia na energetykach przeznaczenia dodatkowych pieniędzy na inwestycje.
Jakie? Nie wiem. Tu pole do popisu będą mieć rząd i posłowie pracujący nad projektami ustaw. Albo Urząd Regulacji Energetyki, który do tej pory zbijał propozycje podwyżek cen zgłaszane przez koncerny energetyczne. Teraz rola regulatora będzie musiała ulec modyfikacji.
Jasny i niedający się obejść mechanizm przekładający wyższe ceny energii na inwestycje w nowe moce – to brzmi jak pobożne życzenie. Ale realizacja takiego życzenia powinna towarzyszyć uwolnieniu cen energii. Wtedy, nawet jeśli ceny prądu będą bolały, będzie można powiedzieć, że podwyżki mają uzasadnienie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama