"Jeśli każdy kraj miałby robić, co zechce, jaki jest sens wspólnej regulacji?" - pytał podczas środowo-czwartkowego spotkania ministrów finansów komisarz UE ds. rynku wewnętrznego Michel Barnier.
Chodzi o nowe wymogi dotyczących jakości i ilości kapitałów banków, które wynikają z postkryzysowego porozumienia przywódców G-20 zwanego Bazyleą III. W UE ma je wdrożyć dyrektywa o wymogach kapitałowych CRD IV. Wielka Brytania chce by kraje UE miały jak największą swobodę w ustalaniu tzw. buforów bezpieczeństwa powyżej wymaganego przez Bazyleę III 3 proc. (maksymalnie do 5 proc.). Komisja Europejska chce skoordynowanego podejścia, z udziałem instytucji unijnych w decyzjach o podnoszeniu obowiązkowych współczynników kapitałowych dla banków uważając, że autonomia krajów rozbija wewnętrzny rynek.
Komisarz Barnier podkreślił podczas nocnych rozmów, że "z instytucjonalnego punktu widzenia" nie może zgodzić się na projekt kompromisu przedstawiony przez duńską prezydencję. Nieusatysfakcjonowany był też brytyjski minister finansów George Osborne. "Jak mogę wyjść i ogłosić, że mamy kompromis, jeśli nie będą omówione nasze uwagi" - pytał zaznaczając, że Londyn to "największe centrum finansowe Europy". Do przegłosowania duńskiego kompromisu większością głosów namawiał niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble. Ostatecznie ministrowie zdecydowali o kontynuowaniu rozmów, by osiągnąć szersze poparcie.
Zdecydowany sprzeciw wobec niektórych zapisów zgłaszał też polski minister finansów Jacek Rostowski. Polska uważa, że nie powinno określać się maksymalnego pułapu buforu bezpieczeństwa, bo - jak mówił Rostowski - "bezpieczny sektor bankowy to podstawa bezpiecznej gospodarki". Choć Polska - jak zaznaczył - mogłaby pójść na "ogromne" ustępstwo w tej sprawie - to "choćby była jedyna" nie zgodzi się na zapis uprawniający banki-córki do odrzucenia wyższego buforu kapitałowego przez kraj, w którym urzędują. "To podatnicy kraju goszczącego (spółki zależne dużych banków tzw. banki-córki - PAP) ponoszą odpowiedzialność za wszystkie banki (w tym kraju - PAP)" - przekonywał Rostowski.
Problematyczna, zwłaszcza dla krajów naszego regionu, może być też sytuacja, gdy banki-córki będą obowiązywać wyższe wymogi kapitałowe niż rodzime banki, bo może to obniżyć ich akcję kredytową w kraju "goszczącym". Taka sytuacja może mieć miejsce, zgodnie z obecnym proponowanym przez Duńczyków tekstem dyrektywy, bo regulator kraju głównej siedziby banku miałby prawo narzucić wyższe wymogi kapitałowe dla całej sieci jego banków-córek w UE.
Filie zachodnich banków dominują w regionie Europy Środkowo-Wschodniej
Jak wynika z opublikowanej przed środowym spotkaniem analizy KE, filie zachodnich banków dominują w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Aktywa banków-córek stanowią średnio ponad 70 proc. wszystkich aktywów bankowych w tych krajach: na Słowacji i Estonii ok. 95 proc., w Czechach blisko 90 proc., w Bułgarii i na Litwie ponad 83 proc, w Rumunii 76 proc., na Łotwie prawie 69 proc, w Polsce blisko 68 proc., a na Węgrzech - ponad 56 proc.
Niemal odwrotne proporcje panują w większości krajów "starej" UE: w Holandii aktywa filii zagranicznych banków to tylko 5,3 proc. wszystkich aktywów bankowych, w Szwecji - 6,9 proc., w Hiszpanii, Niemczech i Francji - po ok. 10 proc., we Włoszech - 13,4 proc., w Austrii, Niemczech, Grecji, Portugalii - po ok. 20 proc. Wśród krajów starej "15" odznacza się Luksemburg, gdzie także dominują filie banków, a nie rodzime instytucje (94 proc. wszystkich aktywów bankowych), a także Finlandia (ok. 67 proc.), Belgia (ok. 60 proc.) i Irlandia (blisko 50 proc.).