Nie taił, że działania te dotkliwie pogłębią wśród obywateli odczucie spadku jakości życia w kraju, który po raz drugi w ciągu 3 lat przechodzi głęboką recesję.
Nadzwyczajny budżet Hiszpanii
Rząd konserwatywnej Partii Ludowej (PP), który objął władzę przed czterema miesiącami, po ośmioletnich rządach socjalistów, przedstawił tego dnia projekt "budżetu sytuacji nadzwyczajnej", który ma uchronić Hiszpanię przed pójściem w ślady Irlandii, Portugalii i Grecji. Prezentując budżet na 2012 rok, minister gospodarki Luis de Guindos zapowiedział, że krajowy produkt brutto spadnie w tym roku o 2 proc. W 2009 r spadek wyniósł 3,7 proc. "Manewr gospodarczy" rządu na 2012 rok zmierza do uzyskania oszczędności rzędu 50 miliardów euro.
Olbrzymie cięcia w inwestycjach publicznych
Gubernatora hiszpańskiego Banku Centralnego Miguela Angela Fernandeza Ordoneza niepokoi przede wszystkim to, że kwota ta oznacza poważną redukcję wydatków na inwestycje publiczne.
"To w wyjątkowy sposób pogłębi recesję" - prognozuje prestiżowa gazeta włoskich przemysłowców "Il Sole 24 ore".
Bezrobocie - 24 proc.
Bezrobocie w Hiszpanii - bez precedensu w Europie - już w końcu marca osiągnęło 24 proc. To 5,6 miliona ludzi bez pracy w 47-milionowym kraju . Wśród młodzieży do 25. roku życia bezrobotni stanowili przed miesiącem 47,8 proc., a ich liczba szybko wzrasta.
Kariera "copago"
Lider konserwatystów musiał wycofać się z obietnic przedwyborczych, że nigdy nie wprowadzi "copago".To skrót oznaczający w języku hiszpańskim "współpłacenie". W kampanii Rajoy deklarował: "Obywatele płacą podatki i mają prawo do bezpłatnego leczenia". Ta zasada, uważana dotąd w Hiszpanii za nienaruszalną, jest jedną z pierwszych ofiar kryzysu. Zamiast symbolicznego jednego euro Hiszpanie będą płacić za leki do 18 euro, a emeryci - 10 proc. ceny.
Jest jednak także gest wobec bezrobotnych "pozostających od wielu lat bez pracy". Ci zostają zwolnieni z opłaty za leki. Jednocześnie Hiszpania, do niedawna mekka zarobkowa dla Ameryki Łacińskiej, odbiera prawo do bezpłatnej opieki lekarskiej bezrobotnym cudzoziemcom.
Cięcia w ochronie zdrowia i edukacji
W sumie rząd zmniejsza wydatki budżetowe na ochronę zdrowia i edukację o 10 miliardów euro.
Nie mieliśmy innego ruchu - tłumaczą eksperci rządowi. Poprzedni rząd pozostawił nam służbę zdrowia zadłużoną na 16 miliardów euro. Stowarzyszenie hiszpańskich lekarzy skarży się, że często pacjenci w ciężkim stanie muszą czekać 24 godziny na wolne łóżko.
Uniwersytet w Walencji, jeden z najlepszych w kraju, z braku pieniędzy musiał ostatniej zimy wyłączyć ogrzewanie. Samorządy wielu regionów, które czerpały główne dochody z gospodarki nieruchomościami są na skraju bankructwa.
Ci, którzy w tym roku akademickim kończą studia, po wprowadzeniu do końca tzw. reformy bolońskiej i zapowiedzianym podniesieniu o 50 proc. czesnego na hiszpańskich uniwersytetach są ostatnimi, którzy mogą to robić łącząc naukę z pracą. Odtąd wyższe uczelnie - twierdzą socjologowie z madryckiego Universidad Complutense - będą praktycznie dostępne jedynie dla tych, których rodzice mogą sfinansować ich naukę.
Chodzi nie tylko o barierę finansową. Odtąd zajęcia na wyższej uczelni będą zorganizowane tak, że wymagać będą zaangażowania przez cały dzień.
Plaga "nimileuristas"
Drugi obok "copago" poręczny skrót, który wszedł do języka codziennego w Hiszpanii brzmi "nimileuristas". Oznacza on: "ci, którzy nie zarabiają nawet tysiąca euro miesięcznie". To połowa tych młodych Hiszpanów, którzy mają pracę, ale nigdy nie będzie ich stać na kupno mieszkania.
Tym, co łagodzi skutki bezrobocia wśród hiszpańskiej młodzieży, są ciągle silne więzy rodzinne. Młodzi Hiszpanie wciąż niechętnie poszukują pracy z dala od rodziny i miejsca zamieszkania. Dotychczas tylko 300 tys. wyruszyło w jej poszukiwaniu do innych krajów lub do dawnych hiszpańskich kolonii w Ameryce Łacińskiej.
Rząd socjalistycznego premiera Jose Luisa Zapatero zaoszczędził konserwatystom jednego niepopularnego posunięcia: podniósł w ubiegłym roku wiek emerytalny mężczyzn i kobiet do 67 lat. Opozycja pod przywództwem Mariano Rajoya głosowała wtedy w Kortezach przeciwko ustawie.
Rząd zwalnia urzędników państwowych
Pierwszą rzeczą, którą zrobił Rajoy instalując się w siedzibie rządu, Pałacu Moncloa, były zmiany zmierzające do uzdrawiania sektora bankowego. Chce przywrócić mu zdolność udzielania kredytów, zwłaszcza drobnym i średnim przedsiębiorcom w nadziei, że zdoła przełamać stagnację gospodarczą. Słabsze instytucje bankowe i kasy oszczędności, w których ratowaniu brało udział państwo i w których ma udziały, są łączone. W perspektywie jest zwolnienie do 15 000 urzędników bankowych.
Ich dyrektorom i prezesom radykalnie obcięto pensje i zabrano premie, co stało się najpopularniejszym z dotychczasowych posunięć rządu konserwatystów.
Nie ma on jednak wpływu na działalność korporacji i wielkich przedsiębiorstw. Hiszpańskie media chętnie publikują w czasach kryzysu informacje o zarobkach prezesów. Jak podał w tych dniach madrycki "El Pais", w pełni kryzysu w sektorze budowlanym Jose Entrecanales, prezes przedsiębiorstwa budowlanego Acciona, zarobił w ub. roku 4,57 miliona euro, tyle co 117 pracowników tej firmy.
Budownictwo - główna ofiara i przyczyna kryzysu
Nie byłoby w tym może nic szczególnego, gdyby nie to, że hiszpańskie budownictwo przeżywa głęboką zapaść. Kryzys gospodarczy, dość podobnie jak w USA, zaczął się właśnie od nagłego załamania się trwającego przez lata boomu budowlanego.
Banki pogrążone przez złe kredyty hipoteczne
W przeddzień zaprezentowania przez rząd Rajoya projektu budżetu na rok 2012 Goldman Sachs przedstawił dane szacunkowe dotyczące rozmiarów kryzysu bankowego w Hiszpanii. Ocenia on, że wskutek gwałtownego spadku wartości aktywów zamrożonych w nieruchomościach i "złych" kredytach hipotecznych hiszpańskie banki będą potrzebowały doraźnego zasilenia w wysokości 58 miliardów euro.
Według włoskiego dziennika "La Repubblica", 50 tys. osób, które eksmitowano w 2011 roku w Hiszpanii z ich domów i mieszkań, to tylko wierzchołek góry lodowej.
Wypowiadane umów zbiorowych
Reforma ustawodawstwa pracy doprowadziła do wyeliminowania umów zbiorowych, które zastąpiono umowami zawieranymi przez właścicieli poszczególnych przedsiębiorstw z ich pracownikami.
Masowy udział niezadowolonych w strajku generalnym, który w proteście przeciwko reformom premiera Rajoy odbył się w Hiszpanii w końcu marca nie zaszkodził rządowi. Nie doprowadził do jego rozmów ze związkowcami. Być może dlatego, że główny organizator, lewicowe Komisje Robotnicze, nie konkretyzował swych ogólnych postulatów zadowalając się demonstracją siły.
Socjaliści prognozują, że wskutek reform rządowych w ciągu najbliższych 10 miesięcy przybędzie w Hiszpanii jeszcze 600 tys. bezrobotnych. Rajoy odpowiada na to: nie mówcie o bezrobotnych; w ciągu ostatnich 4 lat rządów partii socjalistycznej przybyło ich 3,5 miliona.