Hiszpańskie credit-default swaps, czyli ubezpieczenie na wypadek niewypłacalności, podskoczyły po godz.13-tej w Londynie o 8 punktów bazowych do 489 pb.; są zatem tylko o krok od rekordu wszechczasów z 23 listopada na poziomie 493 pb. Na początku marca kontrakty te startowały z poziomu 431 pb., a na koniec 2011 wynosiły tylko 380 punktów bazowych, co najlepiej sygnalizuje pogorszenie się jakości kredytowej Hiszpanii w ocenie inwestorów.
“Hiszpania jest postrzegana jako kolejny i najbardziej prawdopodobny petent do pomocy finansowej. Dlatego nie ma w tym nic dziwnego, ze CDS-y rosną” – mówi Brian Barry, analityk Investec Bank w Londynie.
Rajoy, który rządzi od grudnia zeszłego roku, powiedział wczoraj, ze jego kraj nie będzie potrzebował pomocy ratunkowej i że „nie ma możliwości, aby iść Hiszpanii z odsieczą”. Na inwestorach nie wywołał jak na razie większego program najbardziej radykalnych oszczędności, zainicjowanych za Pirenejami w okresie minionych 30 lat. Premie płacone za rządowe obligacje zbliżają się do poziomu, który zmusił Grecję, Irlandię i Portugalię do szukania zagranicznej pomocy.
Koszty hiszpańskich dziesięcioletnich obligacji podskoczyły dzisiaj o cztery punkty bazowe do 5,86 proc. Za ubezpieczenie 10 mln euro kredytu dla Hiszpanii na okres pięciu lat trzeba płacić 1000 euro rocznie. Równocześnie wzrosły CDS dla papierów dłużnych 15 europejskich rządów do 274 punktó3 bazowych. 3 kwietnia wynosiły one jeszcze 265,5 pb – wynika z danych BNP Paribas.