Rok wyborczy w USA nie pomoże rynkowi akcji – uważają analitycy.
Koniunktura na giełdach w Nowym Jorku i w Warszawie podczas wyborów prezydenta w USA / DGP
W roku, w którym Amerykanie wybierają prezydenta, indeks Dow Jones Industrial Average (DJIA) rośnie średnio o 5,8 proc., a 29 spośród 44 lat wyborczych zamknął na plusie – wynika z danych „Stock Trader’s Almanach 2011”. Dzieje się tak, bo inwestorzy spodziewają się, że nowy przywódca podejmie decyzje korzystne dla gospodarki i firm. W tym roku obywatele USA znów idą do urn, tymczasem od początku stycznia indeks poszedł w górę już o 6,6 proc. Czy to oznacza, że amerykańska giełda, a więc i mocno z nią powiązany polski parkiet nie mogą już liczyć na zwyżki cen akcji?
– Inwestowanie na podstawie analogii historycznych w ostatnich latach nie sprawdza się tak często jak w przeszłości, ale trudno oczekiwać, by amerykańskie indeksy miały zanotować znaczące wzrosty. Wyjście ponad poziomy z początku kwietnia będzie w tym roku bardzo trudne – mówi Grzegorz Pułkotycki, analityk Domu Maklerskiego BZ WBK.
Zgadza się z nim Krzysztof Stępień, analityk Opera TFI. – W 2012 r. zobaczymy na amerykańskim rynku akcji co najmniej jedną falę wzrostową i jedną lub dwie fale spadkowe. W rezultacie indeksy nie powinny zakończyć roku daleko od dzisiejszych cen akcji – uważa Stępień.
Jak podkreśla, w długim i średnim terminie warszawska giełda obiera zazwyczaj ten sam kierunek co amerykańska, więc można oczekiwać po indeksach GPW zachowań bliźniaczych do S&P500 czy DJIA.
Jednak według Pułkotyckiego może się zdarzyć, że kursy akcji w Warszawie zachowają się lepiej niż w Ameryce. – W ostatnich tygodniach GPW radziła sobie znacznie gorzej niż zachodnie rynki akcji. Amerykańskie indeksy z łatwością wyszły ponad poziomy, na jakich były tuż przed załamaniem z sierpnia 2011 r. Warszawie do tego bardzo daleko – wyjaśnia Pułkotycki.
– Obecnie akcje spółek z USA są dość drogie w stosunku do papierów firm z innych rynków akcji na świecie – wskazuje Piotr Szulec, ekonomista Pioneer Pekao TFI. – To oznacza, że jeśli sytuacja w Europie się uspokoi i nie będzie eskalacji kryzysu zadłużeniowego, inwestorzy będą woleli kupować europejskie, mocno przecenione papiery – dorzuca Krzysztof Stępień.
W dodatku w ostatnich dniach napływają słabsze dane z gospodarki USA. – Ostatni raport dotyczący zatrudnienia w sektorze pozarolniczym bardzo rozczarował inwestorów – podkreśla Szulec. Są i inne niepokojące sygnały: analitycy ankietowani przez agencję Bloomberg szacują, że w I kw. zyski notowanych na amerykańskich parkietach firm spadły o 0,96 proc., tymczasem rok temu rosły o 17,7 proc.
Maleją też szanse, że amerykański bank centralny uruchomi trzeci program „dodruku pieniądza”. – To nie napawa optymizmem inwestorów – podkreśla Pułkotycki. Analityk DM BZ WBK przypomina, że wpływ poprzednich programów na wzrosty cen akcji był znaczący.

W ostatnich dniach napływają słabsze dane z gospodarki Stanów Zjednoczonych

.linkms {text-decoration: none; Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; color: #666; width: 450px;} .linkms a {text-decoration: none; color: #666; font-weight:bold} .linkms a:hover {text-decoration: underline; color: #666} .linkms a:visited {text-decoration: none; color: #666} .linkms a:active {text-decoration: none; color: #666}