We wtorek na zamknięciu WIG 20 stracił 1,64 proc., niemiecki DAX spadł o 2,15 proc., a francuski CAC 40 - o 3,08 proc.
Zniżkowa sesja miała miejsce też W USA, gdzie indeks Dow Jones tracił ok. godz. 17.50 - 0,76 proc., Nasdaq spadał o 0,82 proc., a S&P 500 - o 0,9 proc.
Przed południem spadki na głównych europejskich giełdach nie przekraczały 1 proc.
Analitycy wskazują, że powodem spadków na europejskich giełdach jest pogorszenie nastrojów na rynkach, wywołane m.in. słabymi danymi z USA.
"Opublikowany w piątek raport mocno rozczarował. Wprawdzie stopa bezrobocia w marcu spadła do 8,2 proc. z 8,3 proc. miesiąc wcześniej, ale zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło jedynie o 120 tys. Rynek tymczasem prognozował (...), że w marcu zostanie stworzonych 200-210 tys. miejsc pracy. Była to jedna z większych negatywnych niespodzianek, jaka napłynęła z USA w ostatnich miesiącach" - podkreślił analityk X-Trade Brokers Marcin Kiepas.
Złe dane z rynku pracy USA
Gorsze dane z rynku pracy USA spowodowały w poniedziałek wyprzedaż na amerykańskich giełdach. Dow Jones stracił 1 proc., S&P 500 zniżkował o 1,14 proc., a Nasdaq Composite o 1,08 proc.
Kiepas stwierdził, że na inwestorów negatywnie podziałały też poniedziałkowe dane z Państwa Środka dotyczące inflacji. "Za sprawą cen żywności przyspieszyła ona w marcu do 3,6 proc. rok do roku z 3,2 proc. w lutym, podczas gdy rynkowy konsensus kształtował się na poziomie 3,3 proc. Wprawdzie rynek traktuje ten wzrost jak chwilowy, ale jednoczenie takie dane zmniejszają przestrzeń do luzowania polityki pieniężnej przez Ludowy Bank Chin" - ocenił.
Wśród inwestorów ponownie pojawiły się też obawy o sytuację europejskich gospodarek mających problemy zadłużeniowe, m.in. o Hiszpanię.
"Coraz większą uwagę przyciąga sytuacja w strefie euro - rentowności 10-letnich obligacji Hiszpanii są o krok przed testem kluczowego poziomu 6 proc. (...). Inwestorzy coraz bardziej obawiają się, że działania podejmowane przez rząd premiera Mariano Rajoya okażą się nieskuteczne i kraj ten ustawi się za kilka miesięcy w kolejce po zewnętrzne finansowanie" - ocenił analityk DM BOŚ Marek Rogalski.
Analityk dodał, że niepokój inwestorów budzi też sytuacja w Grecji, gdzie w maju dojdzie do wyborów parlamentarnych, oraz we Francji - tam w kwietniu odbędą się wybory prezydenckie. "Pierwsza tura wyborów prezydenckich, zaplanowana na 22 kwietnia, najpewniej nie da ostatecznej odpowiedzi, kto zostanie prezydentem Francji - o tym zadecyduje drugie rozdanie 6 maja. Niemniej rosnące poparcie dla eurosceptycznego Francois Hollande'a może tylko zwiększać nerwowość na rynkach" - ocenił analityk DM BOŚ.
Gorsze nastroje widoczne były też na rynku walutowym
Ekonomiści z zespołu analiz Ekonomicznych Raiffeisen Banku ocenili, że w krótkim terminie może być trudno o powrót dobrych nastrojów inwestycyjnych na rynki, bowiem z wielu stron zaczęły napływać negatywne sygnały. "Ponowne zawirowania w strefie euro oraz spadek prawdopodobieństwa dalszego łagodzenia polityki pieniężnej w dwóch największych gospodarkach, jak również wciąż niewystarczająco dobre dane makro nie stanowią zachęty do zwiększania zaangażowania na rynku ryzykownych aktywów" - napisano w komentarzu.
Gorsze nastroje widoczne były też na rynku walutowym. Ok. godz. 17.50 za euro płacono 4,19 zł, za dolara 3,21 zł, a za szwajcarskiego franka 3,49 zł. We wtorek przed południem za wspólną walutę płacono 4,16 zł, za dolara 3,18 zł, a za franka 3,46 zł.
"Pogorszenie nastrojów na rynkach finansowych miało negatywne przełożenie na notowania złotego. Szczególnie, że układ techniczny na wykresach dolar/złoty i euro/złoty już od kilku tygodni sugerował możliwość wystąpienia wiosennej korekty, silnej aprecjacji polskiej waluty, jaka miała miejsce w styczniu" - ocenił Kiepas.
Dodał, że średnioterminowe perspektywy złotego nadal pozostają dobre. "Dlatego wciąż jest szansa na spadek dolara do 3 zł, a euro do 4 zł w tym roku" - stwierdził.