Premie za dziesięcioletnie obligacje hiszpańskiego rządu podskoczyły dzisiaj o 20 punktów bazowych do poziomu 5,94 proc. Hiszpański minister gospodarki Luis de Guindos uchylił się od wykluczenia konieczności pomocy finansowej dla jego kraju, a Miguel Angel Fernandez Ordonez gubernator banku centralnego powiedział, że rodzime banki będą potrzebowały dodatkowego kapitału, jeśli gospodarka osłabnie bardziej niż zakładano.
Wczoraj premier Mariano Rajoy nieoczekiwanie ogłosił kolejny wielomiliardowy pakiet cięć budżetowych – na oświatę i służbę zdrowia – zaledwie w dwa tygodnie po przedstawieniu głównego programu oszczędnościowego. Po raz pierwszy od wyborów w grudniu zeszłego roku Rajoy wziął na cel podstawowe służby publiczne aby przekonać inwestorów, że jest w stanie przywrócić porządek w finansach kraju.
„Rosną obawy, że hiszpańska gospodarka popadła w błędne kolo” – mówi Nicholas Spiro, dyrektor zarządzający Spiro Sovereign Strategy w Londynie - „Słabość rządowych finansów, kruchość banków i niepokoje dotyczące skali recesji – wszystkie te czynniki nawzajem się karmią i napędzają”.
Koszty zaciągania kredytów przez Hiszpanię podskoczyły o 1 proc. poczynając od 2 marca, kiedy premier Rajoy przyznał, że Hiszpania nie zdoła osiągnąć wskazanego przez Unię poziomu deficytu budżetowego. W dziesięć dni później ministrowie finansów strefy euro ostatecznie przystali na 5,3 proc. hiszpańskiego deficytu budżetowego w tym roku i 3 proc. w roku 2013.
“Z powodu Hiszpanii oceny dotyczące obligacji poszczególnych państw stają się kluczowe dla kryzysu zadłużeniowego w Europie” – mówi Mansoor Mohi-uddin, główny strateg walutowy w szwajcarskim banku UBS – „Jeśli zainteresowanie inwestorów zacznie zanikać, wówczas rynki walutowe albo zaczną stawiać na obniżkę stop procentowych w EBC w celu przywrócenia nastrojów, albo Madryt zwróci się do partnerów z Unii Europejskiej o pomoc finansową”.