Od początku roku produkty finansowe powiązane z palladem podrożały na rynkach o 14 proc., chociaż sam metal tracił. Ale już w ostatnim kwartale 2012 osiągnie on przeciętną cenę 850 dolarów za uncję – wynika z prognoz analityków ankietowanych przez agencję Bloomberg. A to oznacza, że cena palladu wzrośnie o 31 proc. w porównaniu z obecną stawką. Ci sami analitycy prognozują 15-proc. wzrost cen złota, 13-proc. srebra o 9,8-proc. skok platyny.
Pallad pozostawał w tym roku w tyle za innymi metalami z powodu obaw o zwolnienie wzrostu sprzedaży samochodów w Chinach, które są obecnie największym na świecie rynkiem motoryzacyjnym. Według banku inwestycyjnego Barclays Capital około 65 proc. światowego zapotrzebowania na ten metal przypada właśnie na katalizatory samochodowe. Ceny będą rosnąć, gdyż producenci samochodów wciąż zużywają najwięcej palladu w dotychczasowej historii, a pojawiają się perspektywy jego niedostatku, bo spadają dostawy z państwowych rezerw Rosji, która jest największym producentem surowca.
„Zapotrzebowanie na pallad do katalizatorów samochodowych będzie się zwiększać, a wzrost dostaw limitują rosyjskie rezerwy rządowe” – mówi Bart Melek, szef strategii surowcowej w TD Securities w Toronto, który należy do autorów najbardziej trafnych prognoz cen surowców, monitorowanych przez Bloomberga.
Jak dotąd w tym roku w Londynie pallad stracił 0,8 proc. do stawki 650 dolarów za uncję. Po raz pierwszy od trzeciego kwartału wyprzedzały go notowania wszystkich pozostałych cennych metali. Złoto wzrosło bowiem o 6,1 proc., srebro – o 15 proc. a platyna – o 17 proc.
Bloomberg szacuje, że wzrost palladu w giełdowych holdingach oznacza, iż w posiadaniu inwestorów znajduje się obecnie 58,9 ton metalu, co stanowi równowartość ponad ośmiu miesięcy produkcji rosyjskich kopalń wycenianą na 1,23 mld dolarów. Natomiast sprzedaż z rosyjskich rezerw najpewniej spadnie w tym roku o 60 proc. do 300 tys. uncji. Co więcej dostawy mogą się skończyć w roku 2014, zaś obecne wydobycie w RPA jest najmniejsze od trzech lat.