Producenci i sprzedawcy zapewniają, że nie są to te zakazane w UE, tylko "specjalistyczne żarówki wstrząsoodporne", których "nie należy stosować do użytku domowego". Ale klienci wiedzą swoje i kupują je do domu, nawet na zapas.
Na mocy unijnej dyrektywy ponad 2 lata temu tradycyjne stuwatowe żarówki zostały zastąpione przez drogie, energooszczędne świetlówki. Rok później pożegnaliśmy 75-watówki, a w zeszłym roku 60-watówki. Formalnie nie wolno ich na terenie UE produkować, sprzedawać, a także ich sprowadzać.
"Mimo to ostatnio jesteśmy wręcz bombardowani informacjami o pojawieniu się w sklepach niemal identycznych pod względem wyglądu i właściwości żarówek. To próba obejścia unijnego prawa, ale nie bardzo wiemy, co z tym robić. Producenci, importerzy i sprzedawcy dysponują badaniami i certyfikatami świadczącymi, że są to produkty specjalistyczne" - mówi Wanda Aksman-Zbroja z krakowskiej Inspekcji Handlowej.
Nie ma jak wyegzekwować zakazu UE. "Musiałyby chyba chodzić po domach jakieś kontrole" - zastanawia się Aksman-Zbroja.