"To była długa i gorąca dyskusja. Chociaż nie odnieśliśmy sukcesu w osiągnięciu kompromisu, ze strony ponad 20 krajów było silne życzenie, by mieć prawo powiedzieć +nie+ GMO na swoim terytorium" - powiedziała podczas konferencji po piątkowym spotkaniu ministrów duńska minister ds. środowiska Ida Auken.
Przyznała, że duńska prezydencja jest zawiedziona brakiem porozumienia. "Europa nie była na to gotowa. Rozważymy, czy powinniśmy ponownie wrócić do tematu w czerwcu, czego życzy sobie kilka krajów blokujących porozumienie" - zaznaczyła.
Zakazy doprowadzą do "fragmentaryzacji" wewnętrznego rynku UE
Kraje, które blokują porozumienie, argumentowały, że takie państwowe zakazy doprowadzą do "fragmentaryzacji" wewnętrznego rynku UE. Jednak - jak zauważył obecny na konferencji komisarz UE ds. zdrowia John Dalli - rynek pod tym względem "już teraz nie jest jednolity", bo zakazy takie ustanowiło 10 krajów UE. Komisarz nie sprecyzował, o które chodzi.
Dotychczas oponentami propozycji w sprawie GMO były: Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania oraz Belgia. Poza skutkami dla rynku wewnętrznego wskazywały na możliwe obiekcje ze strony światowych partnerów handlowych UE.
Prezydencja duńska miała nadzieję złamać opór tzw. mniejszości blokującej nowe przepisy, bo zmieniła propozycję Komisji Europejskiej. Duńczycy zaproponowali zmiany w procedurze ustanawiania zakazu GMO, zezwalając krajom UE na umowy z firmami rejestrującymi GMO (zakaz upraw mógłby być negocjowany w firmą, która chce wprowadzić GMO na dany rynek). W przypadku braku takiej umowy, decyzja w sprawie ewentualnego zakazu byłaby podejmowana na poziomie UE.
Z drugiej strony prezydencja rozszerzyła listę możliwych powodów do zakazania upraw GMO przez kraj UE; dodała m.in. utratę bioróżnorodności oraz zagrożenie dla lokalnych tradycyjnych farm.
Rozmowy w tej sprawie trwają na forum UE od 2010 r.