Marihuana ma tam być uprawiana tylko na potrzeby własne 5 tysięcy członków tego stowarzyszenia. Władze Rasquery podkreśliły, że taka decyzja, podjęta w czasie głębokiego kryzysu, przyniesie budżetowi zadłużonej gminy ponad 1,3 mln euro w ciągu 2 lat i przyczyni się do utworzenia ok. 40 miejsc pracy.
"Gmina nie będzie siała konopi, ale ureguluje istniejący stan rzeczy i skończy z czarnym rynkiem marihuany" - powiedział burmistrz Bernat Pellisa. Zapowiedział zorganizowanie w przyszłym tygodniu spotkania z udziałem naukowców, prawników i lekarzy, którzy wytłumaczą projekt miejscowej ludności i odpowiedzą na jej pytania.
Według burmistrza "ekspertyzy prawne i techniczne" dopuszczają przekazanie terenów pod uprawę marihuany. Opozycja ostrzega, że sprawa "ociera się o granice legalności".
Zgodnie z prawem hiszpańskim, posiadanie niewielkich ilości marihuany na użytek prywatny jest dozwolone, natomiast uprawianie konopi indyjskich w celach handlowych, ich sprzedaż i reklamowanie jest nielegalne.
Przedstawiciel rządu Katalonii, Felip Puig, zapowiedział w czwartek, że policja wniesie sprawę do rozpatrzenia przez sąd. Nie umiał powiedzieć, czy projekt władz gminy jest legalny czy nie, "ze względu na różne interpretowanie prawa".
Ponad 50 osób chorych na raka i fibromialgię skontaktowało się z władzami Rasquery w ciągu jednego dnia, aby wyrazić poparcie dla inicjatywy.
Projektem interesuje się także inna organizacja palaczy marihuany, licząca ponad 7 tys. członków Airam.