Strata netto Lloydsa wzrosła do kwoty 2,8 mld funtów (4,4 mld dolarów) głównie wskutek tego, że bank zdecydował się na wypłatę rekompensat dla klientów, którym mylnie sprzedawano ubezpieczenia do kredytów. Analitycy ankietowani przez agencję Bloomberg także szacowali straty, ale trochę niższe, rzędu 2,41 mld funtów.
Prognozy anemicznego wzrostu gospodarczego na Wyspach skłoniły bank do przeniesienia na później termin osiągnięcia obrotów i rentowności, ustalonych w zeszłym roku. Przedłużony okres obowiązywania niskich stop procentowych w Wielkiej Brytanii także uderza marżę netto kredytodawcy, czyli różnicę między tym, co bank zarabia na udzielaniu pożyczek a kosztami pozyskania funduszy.
Antonio Horta-Osorio, który w marcu zeszłego roku przejął stery w grupie Lloyda zapowiedział dzisiaj redukcję kosztów o dalsze 200 mln funtów w celu zagwarantowania firmie zysków w roku 2014. „ To będzie bardzo trudny rok” – oświadczył 48-letni prezes banku i przyznał, że kolejne redukcje kosztów oznaczają również utratę miejsc pracy.
Notowania Lloydsa w Londynie spadły dzisiaj rano o 1,3 proc. do 36,10 pensów za akcję, czyli do kwoty przeszło o połowę mniejszej od stawki 73,6 pensów, jaką wyłożył brytyjski rząd za udziały banku, kiedy przekazał mu pomoc ratunkową na ponad 20 mld funtów w 2008 roku.
Lloyds obniżył pulę pieniędzy przewidzianych na premie dla pracowników o 30 proc. do kwoty 375 mln funtów. Górny limit wypłat w gotówce ustalono na 2000 funtów, a wyższe kwoty mogą podlegać odroczeniu.
Sam Horta-Osorio oświadczył w styczniu, że zrzeka się premii za 2011 rok z powodu strat banku oraz dziewięciotygodniowej nieobecności w pracy z powodu wyczerpania. Jego poprzednik na tym stanowisku, Eric Daniels został w zeszłym tygodniu pozbawiony 40 proc. premii, tracąc także 580 tys. funtów w akcjach z odroczonym terminem ważności. Ma to być to kara z niewłaściwą sprzedaż ubezpieczeń przez bank.