Bardzo wiele krajów popiera polski pomysł szczytów euro z udziałem obserwatorów spoza eurolandu - powiedział we wtorek minister Jacek Rostowski. Paryż zgadza się co najwyżej, by kraje spoza euro były czasem dopraszane, jak głosi projekt paktu fiskalnego.

"To naprawdę nie jest tylko polski postulat. To był może polski pomysł, ale do tego pomysłu przyłączyło się bardzo, bardzo wiele państw. (...) Wszystkie kraje, które są spoza i niektóre (...) w euro aktywnie mówiły i popierały (polski pomysł - PAP) " - powiedział Rostowski dziennikarzom we wtorek w Brukseli, relacjonując poniedziałkową debatę ministrów finansów na temat projektu międzyrządowego traktatu o wzmocnieniu dyscypliny fiskalnej.

Największy przeciwnik - Francja, jest gotowa na kompromis

"Był tylko jeden głos przeciwko" - dodał. Nie sprecyzował, o jaki kraj chodzi, ale dotychczas o organizację szczytów strefy euro wyłącznie w gronie jej członków otwarcie zabiegała Francja.

Minister finansów Francji Francois Baroin powiedział dziennikarzom w nocy z poniedziałku na wtorek, że Francja "akceptuje" propozycję obecnego projektu paktu. Pytany o udział w szczytach euro państw spoza powiedział: "Kompromis znaleziony przez członków grupy roboczej jest dla nas satysfakcjonujący. To nie zostało jeszcze zupełnie sfinalizowane, będzie na szczycie (30 stycznia) przywódców państw UE".

Najnowszy projekt paktu, przygotowany przez ekspertów z krajów członkowskich, otwiera możliwość udziału w szczytach euro państwom spoza strefy (jak Polska), ale tylko "na zaproszenie przewodniczącego szczytów euro", "kiedy uzna on to za stosowne i przynajmniej raz w roku". I pod warunkiem, że kraje nie tylko ratyfikują nową umowę, ale też zadeklaruje intencję wdrożenia części jej zapisów.

Natomiast osobny artykuł projektu traktatu pozostawia ustalenie ze szczytu euro w październiku 2010 roku, że szczyty przywódców państw, których walutą jest euro, będą odbywać się "przynajmniej dwa razy w roku".

Polska chce uczestniczyć w szczytach bez prawa głosu

Polska od początku negocjacji nad nowym międzyrządowym paktem fiskalnym zabiega o to, by kraje spoza strefy euro mogły - jako obserwatorzy bez prawa głosu - uczestniczyć w posiedzeniach szczytów eurolandu. Ma to zapobiec obawom przed pogłębieniem podziałów w UE. Rostowski zapewnił, że "skoro mamy taką merytoryczną rację", to Polska będzie dalej do niej "przekonywać". Okazją będzie przede wszystkim szczyt 30 stycznia w Brukseli.

W dotychczasowych negocjacjach paktu Paryż zgodził się, że tak długo, jak jest możliwość organizacji szczytów tylko w gronie "17", można raz w roku czy nawet częściej doprosić pozostałych. Zwłaszcza że, jak powiedziały PAP źródła dyplomatyczne, w tej sprawie była "duża presja" na Francję - nie tylko samej Polski i wspierającej ją KE, ale także Niemiec.

Pakt fiskalny - co zawiera

Chodzi o nowy międzynarodowy traktat o "Stabilności, koordynacji i zarządzaniu w Unii Gospodarczej i Monetarnej". Ponieważ Londyn zablokował zmianę traktatu UE, nowe zasady wzmacniania dyscypliny finansowej, które mają zapobiec powtórce kryzysu zadłużenia, mają być wdrożone umową międzyrządową "17" oraz chętnych państw spoza strefy euro.



Główne elementy umowy to wzmocnienie dyscypliny budżetowej oraz automatyczne sankcje za jej naruszenie dla państw strefy euro. Umowa wprowadza nową regułę wydatkową, która zakłada, że roczny deficyt strukturalny nie przekracza 0,5 proc. nominalnego PKB.

Rostowski pytany we wtorek, czy rozważa możliwość wcześniejszego niż przed wejściem do euro wdrożenia przez Polskę nowych zasad fiskalnych, w tym nowej zasady wydatkowej, powiedział: "Niespecjalnie".

"Dla pana Rostowskiego jest na pewno wielkim wyzwaniem przeanalizować te wszystkie punkty, do których moglibyśmy się dołączyć, bo nie mamy obowiązku przyjąć całości" - powiedziała we wtorek dziennikarzom eurodeputowana Danuta Huebner.

Jako dobry oceniła zapis traktatu, że państwa, które tak jak Polska mają dług publiczny poniżej 60 proc. PKB, mogą zobowiązać się do przestrzegania średniookresowego deficytu na poziomie jednego, a nie pół procentu PKB. Traktat przewiduje kary finansowe za łamanie dyscypliny budżetowej, które zasilałyby przyszły stały fundusz ratunkowy dla eurolandu (ESM). Zdaniem Huebner, gdyby Polskę miały te kary dotyczyć, to Polska powinna mieć też prawo do korzystania z funduszu w przyszłości.

"Nie wyobrażam sobie, by stosowanie przez Polskę wszystkich postanowień traktatu nie oznaczało pełnego udziału w szczytach euro" - dodała.

Na przyjęcie traktatu, nieco ponad dwa lata od przyjęcia Traktatu z Lizbony, który miał wystarczyć Unii na przynajmniej 10 lat, nalegają przede wszystkim Niemcy; kraj ten ponosi główne koszty ratowania państw pogrążonych w kryzysie zadłużenia, z Grecją na czele.

Najnowszy projekt paktu jest zgodny z postulatami Niemiec. Choć nowa reguła wydatkowa nie będzie musiała być zapisana w konstytucjach narodowych (czego Berlin domagał się początkowo, ale ustąpił Irlandii i Holandii, by nie przeprowadzać tam referendów), to wzmocniono ją dodatkowymi zapisami o sankcjach finansowych dla niesubordynowanych państw. Będzie je orzekać Trybunał Sprawiedliwości UE - w wysokości do 0,1 proc. PKB kraju. Środki z kar zasilą fundusz ratunkowy.