Merkel i Sarkozy postawili Papandreu ultimatum: albo zgoda na utratę suwerenności w polityce gospodarczej, albo bankructwo.
Merkel i Sarkozy postawili Papandreu ultimatum: albo zgoda na utratę suwerenności w polityce gospodarczej, albo bankructwo.
Grecja zdominuje agendę rozpoczynającego się dziś w Cannes szczytu G20. Już wczoraj kreślono scenariusze na wypadek niekontrolowanego bankructwa i wyjścia państwa z unii walutowej. Z kolei Angela Merkel i Nicolas Sarkozy naciskali na Georgiosa Papandreu, by zaakceptował porozumienie wypracowane na ubiegłotygodniowym szczycie UE. Do wymuszenia na Atenach akceptacji porozumienia włączył się również wczoraj szef KE Jose Barroso i szef Eurogrupy Jean Claude Juncker.
W związku z napięciami na rynkach fundusz ratunkowy EFSF poinformował wczoraj, że zawiesza sprzedaż obligacji, służącą pozyskaniu 3 mld euro w ramach pomocy Eurolandu dla Irlandii (jak pisaliśmy w środę, powodem może być również nikłe zainteresowanie obligacjami EFSF).
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy i kanclerz Niemiec Angela Merkel zażądali od Papandreu, aby to grecki parlament zatwierdził uzgodniony tydzień temu na szczycie w Brukseli plan darowania połowy długu Grecji w zamian za surowy, trzyletni plan oszczędnościowy. W referendum Grecy mieliby natomiast zostać zapytani tylko o to, czy chcą, aby ich kraj nadal pozostał w strefie euro. Z ostatnich sondaży wynika, że o ile blisko 60 procent pytanych jest przeciwna nowemu programowi oszczędnościowemu, o tyle 70 proc. opowiada się za pozostaniem w unii walutowej. Sarkozy i Merkel – jak pisze dziennik „Le Figaro” – zagrozili, że jeśli parlament nie zatwierdzi porozumienia, Unia nie wypłaci kolejnej transzy pomocy (8 mld euro), a Grecja jeszcze tej jesieni straci płynność, co oznacza niekontrolowane bankructwo państwa. Takiego scenariusza najbardziej obawiają się inwestorzy.
Plany Sarkozy’ego i Merkel mogą okazać się nieaktualne już jutro. Grecki parlament ma głosować wtedy nad wotum zaufania dla rządu Papandreu. Odrzucenie pomysłu referendum oznaczałoby upadek rządu, który ma zaledwie 2-osobową większość w parlamencie. Na czele rebelii może stanąć minister finansów Ewangelos Wenizelos, który wczoraj otwarcie wystąpił przeciw Papandreu, twierdząc w wywiadach telewizyjnych, że premier zrobił błąd, nie informując zawczasu przywódców europejskich o planach referendum. Podzielona Partia Socjalistyczna raczej nie byłaby w stanie przeforsować w parlamencie podwyżki podatków i ograniczenia wydatków budżetowych, do których zobowiązał się Papandreu w Brukseli.
Wotum zaufania nie oznacza końca kłopotów Papandreu. W listopadzie czeka go kolejne, jeszcze trudniejsze głosowanie, nad przeprowadzeniem referendum. W tej sprawie Papandreu postawił na jedną kartę: jeśli deputowani odrzucą jego pomysł, będzie musiał rozpisać wcześniejsze wybory. Według sondaży ich zwycięzcą będzie przywódca konserwatywnej Nowej Demokracji Antonis Samaras. To prowadziłoby do kolejnego pata w negocjacjach z Brukselą. Samaras od dawna zapowiada bowiem, że po dojściu do władzy odrzuci dotychczasowe umowy z Unią i będzie domagał się zgody na obniżenie podatków w Grecji, na co przywódcy europejscy się nie godzą. W praktyce oznacza to zablokowanie bailoutów, bankructwo kraju i jego wyjście ze strefy euro.
Zwycięstwo referendum, które ma być przeprowadzone w grudniu, umocni pozycję Papandreu. Idąc za ciosem, premier będzie mógł forsować w parlamencie reformy, do jakich zobowiązuje go Eurogrupa. Wygrana pozwoli mu również utrzymać władzę przynajmniej do następnych wyborów w 2013 roku. W takim przypadku grecka gospodarka może zacząć ponownie rosnąć już pod koniec przyszłego roku, choć plan sprowadzenia przez Ateny długu do „rozsądnej wielkości” (120 proc. PKB) zajmie przynajmniej 10 lat.
Klęska referendum w praktyce będzie oznaczać natychmiastową niewypłacalność Grecji i wyjście ze strefy euro. Niemcy i Francja nie mają zapasowych planów: np. złagodzenie programu oszczędnościowego wymaganego od Grecji lub podarowanie jej całości (350 mld euro) zobowiązań. Bankructwo kraju zacznie się od banków, które nie będą w stanie wypłacić swoim klientom całości wkładów. Przed widmem upadku stanie jednak także tysiące przedsiębiorstw, które z dnia na dzień utracą dostęp do kredytów. Aby zapobiec całkowitemu paraliżowi gospodarki, grecki bank centralny zacznie przekazywać bankom komercyjnym drachmy. Następnie Rada UE formalnie zatwierdzi wyjście Grecji ze strefy euro.
Dla Grecji nie ma dziś dobrych rozwiązań. Każde grozi klęską
58,5 proc. tylu Greków jest przeciwnych warunkom pomocy Brukseli. Jednocześnie 70 proc. opowiada się za pozostaniem kraju w strefie euro
50 mld euro tyle dochodów z prywatyzacji ma osiągnąć grecki rząd do 2015 roku. Zostanie ona przeprowadzona pod nadzorem międzynarodowym
2 mandaty tyle wynosi większość w parlamencie Grecji przed piątkowym głosowaniem nad wotum zaufania dla rządu Papandreu
100 mld euro taką wartość długu Grecji zgodzili się darować prywatni wierzyciele Grecji. Łączne zobowiązania kraju wynoszą 350 mld euro
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama