Autostrada z Rzeszowa do granicy z Ukrainą nie powstanie do czerwca przyszłego roku – przyznali wczoraj urzędnicy.
Po raz pierwszy o tym, że do ukończenia trasy na Euro 2012 potrzebny będzie cud, „DGP” napisał już w marcu 2010 r., a ostatnio w czerwcu tego roku. Za każdym razem Lech Witecki, szef GDDKiA, upierał się, że droga zostanie oddana w terminie. Nic z tego. Otwarcie trasy nastąpi najwcześniej w grudniu przyszłego roku. A4 dziurawa będzie także na wcześniejszym odcinku, przed Rzeszowem w kierunku zachodnim. W marcu tego roku za półroczne opóźnienie z budowy 21-km fragmentu między Tarnowem i Krakowem wyleciała spółka NDI. Teraz dokończy ją Strabag, ale dopiero w 2013 r.
Zdaniem Wiesława Kaczora, dyrektora rzeszowskiego oddziału GDDKiA, przyczyną opóźnień na A4 jest m.in. konieczność ochrony jednego gatunku żab, co o kilka miesięcy opóźniło rozpoczęcie prac budowlanych. Inny powód – niedostateczna mobilizacja firm budowlanych.
Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury, winę za opóźnienia zrzucił także na aurę. – Nie miałem wpływu na powodzie, które paraliżowały prace w ubiegłym roku – tłumaczył wczoraj.
Budowa A4 na wschód od początku przypominała układankę, która w każdej chwili może się rozlecieć. Cała trasa z Krakowa do Korczowej na granicy z Ukrainą ma 243,4 km. Na razie kierowcy korzystają z 43-km fragmentu.